„Trio z Plainview” - bestsellerowy debiut Edwarda Kelsey Moore

„Trio z Plainview” - bestsellerowy debiut Edwarda Kelsey Moore

Bohaterki książki „Trio z Plainview” - Odette, Barbara Jean i Clarice - znają się od lat. Zdążyły się zakochać, wyjść za mąż i wychować dzieci, ale jedno się nie zmieniło – ich regularne spotkania w jadłodajni u Earla, która zawsze była centrum wydarzeń prowincjonalnego Plainview. Pomimo tego, że kobiety są już w zaawansowanym wieku, ich życie nie zwalnia tempa!

Reklama

Trio.z.PlainviewBurzliwe życie trzech przyjaciółek od czterdziestu lat oscyluje wokół popularnej jadłodajni w miasteczku Plainview, gdzie jeszcze w latach sześćdziesiątych przylgnęła do nich ksywka Supremki (od nazwy światowej sławy zespołu czarnych wokalistek The Supremes). Teraz już w zaawansowanym wieku, każda musi zmierzyć się z poważnymi problemami, których przyczyny sięgają daleko w przeszłość. Czy zawsze wojownicza Odette pokona chorobę? Czy Clarice odejdzie od chronicznie niewiernego męża i przestanie marnować swój talent? Czy zjawiskowo piękna Barbara Jean upora się z demonami przeszłości? I co ma z tym wszystkim wspólnego duch Eleanor Roosevelt?

Odette, Barbara Jean i Clarice znają się od lat. Zdążyły się zakochać, wyjść za mąż i wychować dzieci. Teraz nadszedł czas, by rozliczyć się z przeszłością i zadać sobie najważniejsze pytania: czy było warto porzucić karierę dla miłości, zrezygnować z prawdziwego uczucia na rzecz związku „z rozsądku” i wreszcie – ile razy i czy w ogóle można wybaczyć zdradę?

Marta Mizuro z miesięcznika „Zwierciadło” o książce „Trio z Plainview” napisała:
Do końca nie mogę uwierzyć, że tę cudowną książkę o babskiej przyjaźni napisał facet. Jeśli rzeczywiście za nazwiskiem Moore nie ukrywa się kobieta, to dochodzę do wniosku, że mężczyźni naprawdę wiedzą o nas wszystko. Na przykład to, że lubimy się powzruszać, ale jeszcze bardziej lubimy się śmiać. Przede wszystkim z siebie. Z kolei Bernadetta Darska siłę powieści Edwarda Kelsey Moore widzi w tym, że: nie ma tu sentymentalizmu, choć jest dużo wzruszeń, nie ma banalności, choć jest zakorzenienie w tym, co zwyczajne i codzienne, nie ma romansowego kiczu, choć jest wiele odsłon miłości.

Pomimo, że „Trio z Plainview” to literacki debiut Edwarda Kelsey Moore, książka odniosła ogromny sukces i tuż po premierze znalazła się na szczycie list bestsellerów, w tym tej najbardziej prestiżowej – magazynu New York Times. Polskim wydawcą książki jest Prószyński i S-ka. Książka do kupienia w dobrych księgarniach i na www.ksiegarnia.proszynski.pl.

Fragment powieści „Trio z Plainview”:

Tego dnia razem z brzaskiem pojawił się jeszcze gość – Dora Jackson. Aż klepnęłam się w usta, żeby nie krzyknąć na widok matki. Szła od tylnych drzwi, kołysząc z boku na bok swym krótkim rozłożystym ciałem i utykając na jedną nogę, którą jeszcze w dzieciństwie źle jej nastawił wiejski lekarz. Ludzie często nazywali nas bliźniaczkami – obie jesteśmy okrągłe, rozrośnięte w klatce piersiowej, grube w talii i szerokie w biodrach – a nasze twarze często miłosiernie określano jako „interesujące”: mamy wąskie oczy, obwisłe policzki, szerokie czoła i duże, za to idealne zęby. Jestem od mamy nieco wyższa, mam metr pięćdziesiąt trzy wzrostu, ale kiedy się popatrzy na nasze zdjęcia, można by przysiąc, że to ta sama kobieta, tylko w różnym wieku.

Matka zawsze siebie lubiła. Paradowała po mieście na tych nierównych nogach, prąc wydatnym biustem do przodu, i już na pierwszy rzut oka widać było, że uważa się za najseksowniejszą laskę na ulicy. Ja dla odmiany nigdy nie przepadałam za swoją walcowatą figurą, ale nauczyłam się naśladować ten jej dumny krok, co prawdopodobnie było jedynym naprawdę sprytnym posunięciem w moim życiu. W ten niedzielny poranek mama wystroiła się w swoją najlepszą suknię, tę, którą zwykle wkładała tylko na letnie śluby i na Wielkanoc: bladoniebieską, w delikatne żółte kwiatki i zielone listki bluszczu wyhaftowane na brzegu kołnierzyka i mankietów krótkich rękawów. Włosy upięła wysoko, co robi tylko przy specjalnych okazjach. Usiadła naprzeciwko mnie, uśmiechnęła się i machnęła ręką w stronę miski z winogronami.

– Skończyły ci się lody, Odette?

– Staram się odżywiać zdrowiej. Może przez lato zrzucę parę kilogramów – skłamałam, nie chcąc przyznać, że potraktowałam winogrona jako przystawkę.

– Dieta to marnowanie energii. Kilka dodatkowych kilogramów ci nie zaszkodzi. I naprawdę nie powinnaś pić tyle wody o tej porze dnia. Jako dziecko długo sikałaś do łóżka.

Uśmiechnęłam się tylko i w dziecinnym popisie niezależności upiłam kolejny łyk.

– Co cię sprowadza, mamo? – spytałam, zmieniając temat.

– Po prostu pomyślałam, że wpadnę opowiedzieć ci, jak setnie się wczoraj bawiłam z Earlem i Thelmą McIntyre’ami. Przegadaliśmy całą noc o dawnych czasach i normalnie zarykiwaliśmy się ze śmiechu. Całkiem wyszło mi z głowy, jaką zgrywuską jest Thelma. Jejku, ale nam było fajnie! Ona fantastycznie zwija blanty, wiesz, w takie ciasne pałeczki. Mają akurat tyle luzu, ile trzeba. Powiedziałam jej...

– Mamo, proszę... – Obejrzałam się przez ramię jak zawsze, kiedy zaczynała gadać o tym świństwie.

banery_cytaty_Trio_z_Plainview4

Moja matka przez całe dorosłe życie paliła marihuanę, rzekomo jako lekarstwo na jaskrę. Ale kiedy się jej przypomniało, że nigdy nie miała jaskry, zaczynała pleść bzdury na temat swojego prewencyjnego systemu ochrony wzroku. I poza tym, że nałóg mamy jest sprzeczny z prawem, to mam jeszcze inny powód, by odruchowo oglądać się przez ramię, kiedy porusza ten temat:

James od trzydziestu pięciu lat pracuje w policji stanu Indiana. Dwadzieścia lat temu mamę przyłapano, jak kupowała torebkę zioła w kampusie uniwersyteckim, i tylko ze względu na zięcia szef ochrony odwiózł ją wtedy do domu, zamiast aresztować. Wprawdzie poprzysiągł zachować ten incydent dla siebie, ale takie rzeczy nigdy nie pozostają długo tajemnicą w mieście takim jak Plainview i rano ćwierkały już o tym wszystkie wróble. Mama pękała ze śmiechu, że tydzień później jej wpadka stała się tematem niedzielnego kazania, James jednak nigdy nie widział w tym nic wesołego.

 

Reklama
Reklama