"Ale babka i robi to co lubi!", czyli Kinga Paruzel na widelcu [WYWIAD]

"Ale babka i robi to co lubi!", czyli Kinga Paruzel na widelcu [WYWIAD]

Autentycznie i bez nadęcia. Zwykle-niezwykle. Z pasją i marzeniami. Z zaproszeniem do Jej domu... Poznajcie Kingę Paruzel!

Reklama

Kinga Paruzel_3

Styl.fm: Dlaczego właściwie gotowanie? Skąd pomysł, żeby zacząć to robić i kiedy zaczął on u Pani kiełkować?

Kinga Paruzel: Zaczęłam gotować późno, po ślubie - raptem 7 lat temu. Wcześniej nie musiałam tego robić, ponieważ gotowała Mama, Babcia czy Tata. To nie był pomysł. Po prostu musieliśmy z mężem coś jeść. Zaczęłam od przygotowywania prostych, standardowych dań. Z czasem złapałam bakcyla i zaczęłam eksperymentować, tworząc różne wariacje smakowe.

Dlaczego postanowiła Pani założyć bloga? Czytamy na fanpage`u zapowiedź, że jest to "magiczny blog kulinarno-lifestylowy". Proszę rozwinąć myśl, co oznacza kulinarno-lifestylowy, a co najważniejsze, co czyni go magicznym?

K.P.: W kwietniu blog będzie obchodził swoje 4 urodziny. Powody mojego zaistnienia w blogosferze były równie banalne, jak początki przygody z gotowaniem. Bloga założyłam po to, aby nauczyć się podstaw obsługi html. Prezentuję w nim wszystko, co jest dla mnie ważne, co mnie interesuje - moje pasje, miłości itp. A dlaczego jest dla mnie magiczny? Bo jest autentyczny. To wyjątkowa część mojego życia, tak jakby mój dom.

W jaki sposób blog pomógł Pani w karierze kulinarnej?

K.P.: Na adres bloga dostałam zaproszenie do udziału w pierwszej polskiej edycji MasterChef i od tego wszystko się zaczęło.

Nawiązując jeszcze do Pani strony, chciałabym zapytać o nazwę. "Ale babka!!! i robi to co lubi :)" Dlaczego taki tytuł?

K.P.: Tytuł wybrałam nie bez powodu. Chciałam właśnie w tym miejscu pokazać wszystko co mnie interesuje. I tak Ale BABKA - czyli ja, która uwielbia gotowanie i dobre jedzenie, kocha konie, swój ogród, podróże - czyli robię to, co lubię.

A może nazwa bloga ma też związek ze stereotypami kulinarnymi? Mówi się, że lepszymi kucharzami się mężczyźni. Jak Pani sądzi, dlaczego i gdzie leży prawda?

K.P.: Nie, nazwa nie ma żadnego związku ze stereotypami. Poza tym uważam, że nie ma znaczenia czy gotuje kobieta, czy mężczyzna. Ważne jest, że robi to z sercem. Potwierdza to chociażby program MasterChef, w którym brałam udział. Do finału dotarły dwie kobiety.

Kinga Paruzel_4

Jak wspomina Pani doświadczenie MasterChefa? Na ile pomaga w dalszej karierze i faktycznie daje pole rozwoju? Na ile taki program typu talent show to talent, a na ile show?

K.P.: Program sprawił, że jeszcze bardziej zakochałam się w gotowaniu i na pewno pomógł w rozpoznawalności mojego bloga. Dalsza kariera to przede wszystkim własna praca i wykorzystanie tych przysłowiowych 5minut, które dała telewizja. MasterChef to zdecydowanie talent show. Każdy uczestnik programu świetnie gotuje, ma niebywały talent i wyjątkowe wyczucie smaku.

Mimo, że nie wygrała Pani w finale programu z Basią Ritz, prowadzi Pani autorski program kulinarny i wydaje książkę. Do kompletu brakuje jeszcze własnej restauracji? Planuje Pani coś w tym kierunku? 

K.P.: Tak, planuję otworzyć swoją restaurację. Jednak to olbrzymie przedsięwzięcie, więc potrzebuję więcej czasu na zgromadzenie funduszy i realizację tego marzenia. Ale już teraz wiem, że będzie to wyjątkowe miejsce. Mam przed oczami jego wystrój, wiem, co będzie w menu. Chcę, aby to miejsce miało słodko-słony charakter.  W zasadzie wszystko mam już zaplanowane. Wstępnie nawet mam wybrane miejsce, pozostaje mi tylko dalej odkładać :).

Mówi się, że jesteś tym, co jesz. A może też jesteś tym, co gotujesz? Co, kiedy i komu najchętniej Pani gotuje?

K.P.: Najchętniej gotuję dla męża, co wbrew pozorom nie jest łatwe, bo jest on najsurowszym krytykiem i zawsze powie prawdę. A co gotuję? Dla męża obowiązkowo mięso i musi to być wołowina.

"Nie...zwykła kuchnia" to tytuł Pani książki. Jaka jest ta zwykła-niezwykła kuchnia Kingi Paruzel?

K.P.: Moja kuchnia to kuchnia pasjonatki, osoby ciekawej różnych smaków. To kuchnia, w której chętnie eksperymentuję, ale z drugiej strony jest ona prosta i dostępna. Nie wymaga drogich, trudno osiągalnych składników czy dużego nakładu pracy.

Z kolei podtytuł publikacji informuje "bo każdy jest inny". Jak odbiorca ma rozumieć ten komunikat?

K.P.: Chodziło mi o to, aby znaleźć jak najwięcej odbiorców dla książki. Stworzyłam przepisy, w których podaję rożne możliwości wykonania każdego z proponowanych dań. Po to, aby każdy mógł sobie stworzyć własny wariant smakowy, bo przecież każdy z nas jest inny i lubi coś innego.

Ksiazka na stole

Do kogo więc jest adresowana książka?

K.P.: Książka jest praktycznie dla każdego. Zarówno dla tych, którzy lubią gotować, bo mogą z nią rozwijać swoje umiejętności. Jak i dla tych, którzy traktują gotowanie jako zło konieczne, bo dzięki książce przekonają się, że gotowanie może być łatwe i przyjemne, a jego efekty naprawdę bardzo smaczne.

Oprócz kuchni, ważną częścią książki jest fotografia. W albumie znajdziemy zdjęcia Pani autorstwa. Czy kuchnia i fotografia to powiązane dziedziny? 

K.P.: Moim zdaniem w tej książce jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć. Przez to, że sama wszystko wykonałam, jest ona jeszcze bardziej wiarygodna. Zależało mi na tym, aby zdjęcia były „smaczne”, przyciągały i pobudzały zmysły, a przede wszystkim zachęcały do korzystania z przepisów. Mam nadzieję, że to mi się udało. Pochodzę z rodziny, która z pokolenia na pokolenie, nieprzerwanie od 1929 r. zajmuje się fotografią i uwielbia gotować, więc może miałam ułatwione zadanie.

Mieliśmy w Polsce okresy, kiedy wszyscy śpiewaliśmy, potem tańczyliśmy, a dzisiaj chyba wszyscy gotujemy. Jest wiele blogów i vlogów kulinarnych, powstają kolejne restauracje i knajpki, jak grzyby po deszczu wyrastają programy kulinarne. To dobra tendencja, dobra wróżba dla polskiej branży kulinarnej czy przeciwnie? Jakie mogą być tego konsekwencje?

Uważam, że jest to bardzo dobry trend. Dzięki niemu mamy możliwość poznawania nowych smaków. Coraz więcej ciekawych składników dostępnych jest sklepach spożywczych, ale przede wszystkim rośnie nasza świadomość konsumencka. Kiedyś na polskich stołach dominowały ziemniaki i schabowy. Dziś wiele osób eksperymentuje z różnymi smakami, a tradycyjna kuchnia polska staje się coraz bardziej wyrafinowana i zdecydowanie zdrowsza, niż jeszcze kilka lat temu.

Zatrzymajmy się jednak na teraźniejszości. Jak scharakteryzowałaby Pani obecny stan branży kulinarnej w Polsce? Reprezentujemy dobry poziom czy czegoś wciąż nam brakuje?

Pod kątem restauracyjnym zauważyłam, że wszystko zależy od regionów Polski. Zdecydowanie wysoki poziom reprezentują lokale w centralnej Polsce. Deficyt dobrych miejsc odczuwa Śląsk, a szybki rozwój interesujących restauracji obserwujemy na Pomorzu. Generalnie mamy świetnych szefów kuchni i świetne rodzime produkty, więc potrzebujemy jeszcze trochę czasu, a będziemy naprawdę wyjątkowi.

Jak przekonać Polaków, że to, co dobre jest polskie? Dlaczego tak bardzo lubimy kebaba i pizzę, a nie doceniamy naszych, lokalnych produktów?

Myślę, że Polacy powoli przekonują się do rodzimych produktów i przysmaków. Potrafimy być lokalnymi patriotami. Dowodem na to jest chociażby ostatnia akcja promująca smaczne, polskie jabłka. Tak jak wspomniałam, szybko rośnie świadomość konsumencka. Zdecydowanie widać, że pomagają w tym fundusze unijne wspierające promocję polskich produktów i chwała im za to.

O książce "Nie...zwykła kuchnia" więcej TUTAJ, a relacja z warsztatów kulinarnych z Kingą TUTAJ!

Reklama
Reklama