Nagrodzone recenzje książki "Kobiety niepokorne" Cristiny Morató

Nagrodzone recenzje książki "Kobiety niepokorne" Cristiny Morató

I miejsce - Kinga Kosiek

Reklama

Cristina Morató, hiszpańska dziennikarka, podróżniczka i fotografka, urodzona w 1961 roku, jest autorką sześciu książek, głównie biograficznych, z których, jak dotąd, tylko dwie zostały przetłumaczone na język polski. Pierwsza to „Królowe Afryki”, a druga, mająca swoją premierę zaledwie kilka dni temu, wydana przez Świat Książki, to „Kobiety niepokorne”, czyli opowieść o siedmiu słynnych kobietach dwudziestego wieku, które różniły narodowość, pochodzenie, stan posiadania, charakter czy temperament, ale łączył jeden wspólny mianownik – życie każdej z nich fascynowało i inspirowało ludzi na całym świecie. Ich nazwiska pojawiały się na pierwszych stronach gazet wydawanych na niemal wszystkich kontynentach, a każdy ich krok, każda decyzja, każda kreacja, były szeroko omawiane i komentowane. Kobiety wybrane przez Cristinę Morató to: diwa operowa wszechczasów Maria Callas, nieśmiertelna twórczyni i ikona mody Coco Chanel, kobieta, która zachwiała podstawami monarchii brytyjskiej, czyli Wallis Simpson, niekanonizowana argentyńska ludowa święta, Eva Peron, głęboko nieszczęśliwa dziedziczka wielomilionowej fortuny założyciela domów towarowych Woolworth, Barbara Hutton, niezapomniana gwiazda kina Audrey Hepburn, i wreszcie najsłynniejsza Pierwsza Dama Ameryki, Jacqueline Kennedy. Ich nazwiska są znane na całym świecie, dla mnie nowością było wyłącznie nazwisko Barbary Hutton, o niej jedynej nigdy wcześniej nie słyszałam.

Byłam bardzo ciekawa jak autorka poradziła sobie z przedstawieniem biografii tak wybitnych kobiet, czy udało się jej zachować równowagę między wiernością faktom i prawdzie historycznej a szukaniem intymnej, skrywanej strony swoich bohaterek. Bałam się trochę czy przedstawiane życiorysy nie stały się tylko zbiorem suchych faktów lub też, przeciwnie, melodramatyczną opowieścią klasy B. Nic podobnego! Książka dosłownie wessała mnie od pierwszych stron, sprawiając, że nie mogłam się od niej oderwać! Już dawno nie czytałam tak dobrze napisanych biografii. Cristina Morató ma niesamowitą lekkość pióra, którą świetnie oddało tłumaczenie Marty Szafrańskiej-Brandt. Porywa swoją opowieścią, wskrzeszając na kartach książki wszystkie bohaterki i wywołując autentyczne emocje. Najlepszym świadectwem niech będzie fakt, że pod wpływem jej książki zmieniłam swój stosunek do, wcześniej niezbyt przeze mnie lubianych, Evy Peron i Jacqueline Kennedy. Ogromną zaletą „Kobiet niepokornych” jest brak wszelkich spekulacji dotyczących niepotwierdzonych faktów z życia bohaterek. Autorka nie ulega pokusie proponowania alternatywnych rozwiązań dotyczących zdarzeń, które nie znajdują potwierdzenia w żadnych dokumentach czy relacjach wiarygodnych świadków. Tak dzieje się choćby w przypadku wspomnienia o rzekomej aborcji dokonanej przez Marię Callas, Morató potwierdza jedynie to, co wydaje się wiarygodne i spójne w relacjach świadków, a mianowicie fakt urodzenia przez diwę dziecka, które umarło krótko po porodzie. W przypadku autorki, która pokusiła się o napisanie biografii taka cecha to niewątpliwa zaleta.

Oczywiście, z pewnością autorce znacznie ułatwia zadanie fakt, że każda z bohaterek opowieści mogłaby swoim życiorysem obdzielić co najmniej kilka innych osób. To się czyta lepiej niż powieść sensacyjną! Niemniej jednak przyznam, że w jednym przypadku zastanawiałam się nad kluczem według którego Cristina Morató dobierała swoje bohaterki. Chodzi mi konkretnie o wybór Barbary Hutton, która wydaje mi się bardziej kontrapunktem w stosunku do pozostałych. Callas, Chanel, Simpson, Peron, Hepburn i Kennedy to kobiety, które umiały zmienić swoje przeznaczenie, wymknąć się konwenansom lub sprytnie je ominąć, wyrwać z życia pazurami tyle, ile się dało. Nie przeszkodziły im w tym sytuacja życiowa ( jak w przypadku Simpson i Peron, które jako nieślubne dzieci były z góry skazane na odrzucenie i ostracyzm ), sztywne konwenanse ( jak w przypadku Jackie Kennedy, traktowanej od najmłodszych lat niczym czystej krwi klacz wyścigowa, której jedynym celem miało być zwycięstwo w wyścigu o najlepszą partię ), problemy z akceptacją własnego wyglądu ( jak w przypadku nieśmiałej i latami zakompleksionej z powodu kłopotów z nadwagą Marii Callas ) czy tragiczne wspomnienia ( jak w przypadku Audrey Hepburn, na której niezatarte piętno odcisnęły lata Drugiej Wojny Światowej ). W porównaniu z nimi wszystkimi Barbara Hutton, choć to postać głęboko tragiczna, próbująca całe życie uciec od poczucia dojmującej samotności, wydaje mi się zupełnie nie na miejscu. Chociaż Morató wzbudziła we mnie swoją opowieścią głębokie współczucie względem tej bohaterki, nie mogę pozbyć się wrażenia, że Hutton, jako jedyna, nie umiała umknąć swojemu tragicznemu losowi i, jak w antycznej greckiej tragedii, całe jej życie od początku zmierzało ku katastrofie. Wcześnie osierocona z powodu samobójstwa nadwrażliwej matki, spowodowanego niewiernością męża, wychowywana przez zdziwaczałych i surowych dziadków, dziedziczka ogromnej fortuny, była nazywana „biedną bogatą dziewczynką”. 26 milionów dolarów, które odziedziczyła po bogatej matce, pomnożone dwukrotnie przez mądrze nimi zarządzającego ojca, nie wystarczyły jej, aby zapewnić sobie szczęście. Przetrwoniła je na zbytkowne życie i rekordowo hojne prezenty dla siedmiu mężów, całe życie usiłując kupić sobie miłość, aby na końcu umrzeć w samotności, z zaledwie trzema tysiącami dolarów na koncie. W porównaniu z pozostałą szóstką jej „osiągnięcia” wypadają raczej blado i dlatego zastanawiam się skąd jej wybór na bohaterkę tej książki.

Już po przeczytaniu nazwisk kobiet, które zostały opisane w książce, uznałam, że dla mnie na tytuł „Niepokornej” najbardziej zasługuje francuska ikona mody, Coco Chanel. Byłam ciekawa czy po przeczytaniu biografii wszystkich siedmiu opisanych bohaterek nie zmienię zdania. Nie zmieniłam, przeciwnie, utwierdziłam się w nim. Coco Chanel jako jedyna, od samego początku aż do końca swojego życia wzięła los w swoje ręce, i konsekwentnie, krok po kroku, przeprowadzała swój plan, który uczynił ją ostatecznie królową francuskiego haute couture. Córka ubogiej wieśniaczki i obwoźnego handlarza, druga z piątki rodzeństwa, od najmłodszych lat zaznała odtrącenia i nędzy. Ojciec, choć zgodził się dać swoim dzieciom nazwisko, nie poczuwał się do najmniejszej odpowiedzialności za nie. Matka, pozostawiona samej sobie, wiecznie przepracowana, zmarznięta i niedożywiona, zmarła młodo na gruźlicę, osierocając swoje dzieci, w tym małą Gabrielle. Dziećmi zajęła się babka od strony ojca, ale sama uboga, była zmuszona oddać dziewczynki do prowadzonego przez siostry zakonne ośrodka opiekuńczego, a chłopców jako pomocników na farmie. Najwcześniejszą rozrywką malutkiej Gabrielle były zabawy na wiejskim cmentarzu, między grobami zmarłych, i wyimaginowane rozmowy z nimi. W przyszłości miała mocno podkolorować swoje dzieciństwo snując opowieści o nieistniejących ciotkach, które się nią zajęły. Jak widać, Gabrielle Chanel, nazywana później Coco, nie mogła mówić o dobrym starcie w życiu. Jednak pracowitość i determinacja doprowadziły ją do stworzenia modowego imperium. Sama tak mówiła o priorytetach w życiu: „Sekretem mojego sukcesu jest praca. Nic nie zastąpi pracy – ani tytuły, ani równowaga ducha, ani łut szczęścia”. Ten „sekret” Chanel nie różni się niczym od sekretów współczesnych kobiet, które często zaczynają budowę własnej firmy czy własnej marki od dużego kredytu, wynajmowanego za grosze byle jakiego pomieszczenia i pracy niemal bez przerwy. Poza tym dzisiejsze kobiety też nie lubią opowiadać o traumach z dzieciństwa, wolą raczej powierzyć swoje sekrety psychologom, nie mówią o nich publicznie.

Coco Chanel miała w sobie siłę, która potrafiła wyprowadzić ją z każdego kryzysu i intuicję, która pomagała jej przekuć w sukces przeżywane trudności i dramaty. Nawet przeżywane przez nią historie miłosne znalazły odbicie w jej kolekcjach, bo efektem romansu z rosyjskim księciem były tak zwane „wpływy rosyjskie”, z kolei romans z księciem Westminsteru zaowocował wykorzystaniem w jednej z kolekcji motywów angielskich tkanin i wzorów. Poza tym imponuje jej podejście do związków z mężczyznami – miała w sobie dość siły i szacunku do samej siebie, żeby przez całe życie jej relacje miłosne były partnerskie. Nie było mowy, żeby dała się oszukać czy zmanipulować, przeciwnie, wzbudzała szacunek wszystkich mężczyzn, z którymi się związała. Jednak najlepszym przykładem jej hartu ducha był powrót do roli kreatorki mody po wieloletniej przerwie spowodowanej wybuchem Drugiej Wojny Światowej. Mając siedemdziesiątkę na karku wskrzesiła swoją markę, a jej gwiazda znowu zalśniła na firmamencie światowej mody, u boku młodych projektantów. Tym samym zasłużyła w pełni nie tylko na wszystkie tytuły, którymi została obsypana, ale i na tytuł kobiety aż do śmierci NIEPOKORNEJ.

Z pewnością mogę szczerze polecić „Kobiety niepokorne” jako lekturę obowiązkową dla każdej kobiety. Cristina Morató pokazuje dobitnie, że bez względu na osiągnięty sukces czy zdobyte bogactwo słynne kobiety, podobnie jak każda przeciętna kobieta na świecie, walczyły nieustannie z kompleksami, źle lokowały uczucia, były kochane, ale i zdradzane, oszukiwane i poniżane. Ich sekrety nie różniły się niczym od sekretów współczesnych kobiet, które też miewają trudne czy traumatyczne dzieciństwo ( co dotyczyło właściwie wszystkich siedmiu bohaterek książki, począwszy od urodzonych jako nieślubne dzieci Simpson i Peron ), bywają niekochane przez rodziców i opiekunów, surowo traktowane ( jak Callas, dziedziczka fortuny Hutton czy też, pochodząca przecież z tak zwanego „dobrego domu” Jackie Kennedy ), zaznają nędzy i głodu ( jak Callas, Chanel, Peron, Hepburn ), bywają notorycznie zdradzane i oszukiwane przez mężów i kochanków ( w tym nawet podziwiana przez wszystkich Jackie Kennedy, której mąż, najpopularniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych, według niektórych biografów mógł być seksoholikiem ), przeżywają poronienia lub śmierci swoich dzieci ( w tym najtragiczniejsze to te, które dotknęły Callas, Jackie Kennedy i Barbarę Huston ), czasem dokonują aborcji ( jak Wallis Simpson ), skrywając ten fakt skrzętnie przed światem. Bohaterki książki „Kobiety niepokorne”, wynoszone na piedestał w latach sukcesów i prosperity, były z niego bezlitośnie strącane z powodu najmniejszego błędu, a ich popularność najczęściej stawała się więzieniem, co widać zwłaszcza w historii Jacqueline Kennedy. Ta książka to coś więcej niż zbiór biografii znanych kobiet, to przede wszystkim lustro, w którym każda z nas może się przejrzeć i odnaleźć. Po jej przeczytaniu mam wielką nadzieję, że również inne książki Cristiny Morató zostaną przetłumaczone na język polski, bo chętnie bym po nie sięgnęła.

II miejsce - Dominika Róg

Kobiecość to pozytywne słowo. Oczywiście tylko z pozoru. Gdy tak leże otulona pianą jak Wenus, w prawej ręce trzymając książkę, a lewą rozpaczliwie szukając kubka z herbatą, zastanawiam się czego mi brakuje. Zawsze chciałam być uroczo dziewczęca jak Audrey, a jednocześnie emanować seksownością Marylin. Gdy staję przed szafą z rozczarowaniem stwierdzam, że nie ma we mnie nic z Chanel, a przemawiając publicznie uświadamiam sobie, że do Callas jest mi równie daleko. Gdzie tkwiło sedno ich kobiecości?

Książka, którą tak rozpaczliwie utrzymuję nad powierzchnią wody, to Kobiety niepokorne. Składa się z siedmiu biografii znanych pań i przedstawia ich życie bez fleszy czy zębnych ozdobników. Historię z reguły zaczynają się podobnie. Z zaciekawieniem czytam wstęp będący zwiastunem całego rozdziału: jakiś cytat, przełomowy moment i kilka słów o końcu życia. Czasem poznaję jeszcze scenę, której znaczenie zrozumiem, gdy pojawi się w swojej chronologicznej kolejności. Jest to kierunek typowy dla biografii i życia. Wszystko płynie, a woda zapełnia wannę. W aromatycznym klimacie słodkiego płynu do kąpieli poznaję najpierw losy rodziców, a następnie dzieciństwo głównej aktorki rozdziału. Z reguły są to chwile smutne, przepełnione bólem nawet większym od szamponu w oku. Chanel twierdziła, że to właśnie tak ukształtował się jej charakter. Gdy o tym myślę, skrycie przyznaję jej rację. Już pierwsza historia, czyli losy Callas, utwierdza mnie w tym przekonaniu. Apodyktyczna matka, zdystansowany do córki ojciec (jakich wiele w tej pozycji) i niska samoocena, to wszystko sprawiało, że występy były dla diwy walką o własną wartość. Na nieśmiałość uskarżała się również Hepburn. Narzekała na swój wygląd i umiejętności. Ostatecznie, tak jak inne bohaterki, do wszystkiego doszła dzięki ciężkiej pracy. Uśmiecham się na myśl romantyczności „Śniadania u Tiffaniego” i odruchowo powtarzam scenę z innej komedii. Niczym Julia Robert zatykam palcem stopy kranik wanny. Patrzę jak woda chlapie dookoła i myślę o przepychu, który ją wtedy otaczał. Ogromny majątek przypadł udziałem Hutton. Zapewnia mnie o tym już sam tytuł rozdziału „Milionerka o smutnym spojrzeniu”. Te kilka słów przed każdą postacią szybko wprowadza mnie w jej świat. Niby jestem tu gdzie jestem, a jednak zupełnie gdzie indziej. Myślami przygotowuję się na podróż we wskazanym kierunku. A jest to droga wybitnie kobieca.

Książka często wyjaśnia mi jak były ubrane bohaterki, akcentuje emocje. Wszystkie wydarzenia przedstawia z subiektywnego punktu widzenia kobiet. Dzięki temu zabiegowi wczuwam się w ich losy, współodczuwam, cierpię, czuję dreszcze emocji, poznając tajemnice romansu. Miłość to bardzo ważny punkt na mapie życiowej wielu pań, jest niczym oaza mająca wypełnić dotychczasową pustkę. Niestety, często okazuje się być tylko fatamorganą i sprawia że usychają z tęsknoty za bliskością. Ich losy w większości nie są szczęśliwe. Niejednokrotnie łamią stereotypy, niepokornie walczą o siebie, często jednak bezskutecznie. A wszystko pod czujnym okiem kamery, ustawicznie czekającej na najmniejszy błąd. Kennedy do końca swoich dni nie wiedziała, czemu ludzie tak bardzo interesują się jej życiem. Książka po raz kolejny skłania mnie do myślenia o granicach prywatności. Czy publikowanie zdjęć z kochankiem to wciąż dziennikarstwo? Czy mamy prawo zaglądać za małżeńskie drzwi i dopytywać się o szczegóły? Otaczająca mnie woda lekko stygnie, jak miłość przez lata. Gasnące uczucie, coraz mniejsze zainteresowanie, to doprowadziło do rozpaczy niejedną kobietę. I obojętnie czy diwa operowa czy żona prezydenta, szalały, prosiły, uciekały, a potem cierpiały, gdy on wybierał inną.

Perspektywa „Kobiet niepokornych” jest niesamowita. Czuję się jakbym patrzyła na świat ich oczami. Wiem dobrze, kiedy kłamią, kiedy udają, kiedy płaczą pod maską uśmiechu. Z dużą dokładnością śledzę ich losy, czasami gubiąc się w zbyt szczegółowych informacjach. I gdy dochodzę do końca, wycieram skórę, zakładam piżamę i wracam do swojego życia, wciąż nie mogąc przestać myśleć. Czy sława i sukces to pakt z diabłem opłacony samotnością i złamanym sercem? Gdzie jest granica poświęcenia, po której przekroczeniu czy to miłość, czy inne uzależnienie, zabiera nam radość? Gwiazdy nigdy nie były tak bliskie jak tej nocy, a ich kobiecość tak bardzo ludzka.

III miejsce - Karolina Tyszkiewicz

Co łączyło Audrey Hepburn, Marię Callas, Evitę Peron z Jackie Kennedy? Co miały ze sobą wspólnego Coco Chanel, Wallis Simpson i Barbara Hutton? Na te i wiele innych pytań odnajdziecie odpowiedzi na kartach książki Cristiny Morato pt. „Kobiety niepokorne”. Wraz z autorką odbywamy podróż śladami kobiet silnych i kruchych, majętnych
i tych pochodzących z nizin społecznych, które musiały ciężko pracować na swoją pozycję społeczna i zawodową, kobiety instytucji sterujących wielkimi karierami swoich mężczyzn, wreszcie femme fatale, dla których mężczyźni tracili głowę, serce, majątek, a czasem również władzę i powszechny szacunek. Wreszcie, zagłębiając się w losy przedstawionych bohaterek, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że każdą z nich cechowała determinacja, aby spełnić swoje marzenia, w tym jedno największe pragnienie miłości i bliskości ze strony ukochanego. Ta nieodparta chęć była często wynikiem doznanej w dzieciństwie oschłości ze strony rodziców, którzy walczyli o byt, byli zbyt powściągliwi w uczuciach albo uważali, że drogie zabawki
i ubrania zastąpią dziecku troskę i miłość rodzicielską. Natomiast brak spełnienia w miłości
w wieku dojrzałym rekompensowały sobie w inny sposób. Część skupiała się na pracy zawodowej, część oddało się działalności społecznej bądź politycznej, niektóre z nich oddały się wychowywaniu dzieci, a jeszcze inne trwoniły majątek i kupowały sobie cudzą przyjaźń.

Ciężko jednoznacznie ocenić, która z siedmiu bohaterek książki zasługuje na miano najbardziej niepokornej, ale za najbardziej zdeterminowaną i uparcie dążącą do celu uznałabym Coco Chanel. Miała nieszczęśliwe dzieciństwo, które spędziła tułając się po domach krewnych, a potem trafiając do sierocińca, gdzie nauczyła się szyć. Gdy opuściła sierociniec śpiewała w barach, gdzie zauważył ją pewien młody arystokrata. Będąc jego utrzymanką, uzyskała środki na rozpoczęcie biznesu. Z warsztatu wyposażonego w jedną maszynę do szycia jej przedsiębiorstwo przemieniło się w wielkie imperium mody. Coco wykreowała niepowtarzalny styl, ona stworzyła kobietę XX wieku. Jej projekty do dziś stanowią inspirację dla wielu kobiet ceniących sobie ponadczasową klasyczną elegancję.

Kobiety niepokorne” to siedem fascynujących i wciągających biografii kobiet stanowiących ikony XX wieku. Mimo iż każda z historii opowiedzianych przez autorkę wydaje się niezbyt obszerna, to pełno w nich ciekawostek i smaczków. Ja, na przykład, zdziwiłam się, że w biografii Audrey Hepburn są jeszcze takie fakty, o których nie miałam pojęcia… Dla dociekliwych czytelników książka Cristiny Morato będzie świetnym wstępem do dalszych zgłębiania życiorysów opisanych w niej nietuzinkowych postaci.

Absolutnie polecam. :)

Reklama
Reklama