Skusiła się na makijaż permanentny oczu, brwi i ust za 1000 złotych. "WYGLĄDAM JAK KLAUN!"

Skusiła się na makijaż permanentny oczu, brwi i ust za 1000 złotych. "WYGLĄDAM JAK KLAUN!"

Mary Malargic z Brisbane (Australia) zdecydowała się na makijaż permanentny w jednym z lokalnych salonów piękności. Kobieta cierpi na rzadką chorobę skóry, która sprawia, że słabo toleruje produkty do makijażu. Tatuaż wydawał się w jej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem. Tureckie SPA, do którego trafiła 49-latka, oferowało makijaż permanentny oczu, brwi i ust w bardzo niskiej cenie 300 dolarów (ok. 1000 złotych). Oferta wydawała się bardzo atrakcyjna biorąc pod uwagę fakt, że samo wykonanie kreski na powiece kosztuje zwykle od 450 do 600 złotych.

Reklama

Gdy po blisko siedmiu godzinach Mary przejrzała się w lustrze, mało nie wybuchał płaczem. Niestety efekt nie miał nic wspólnego z obiecanym "delikatnym i bardzo naturalnym podkreśleniem urody". Kontur oczu odbiegał o kilka milimetrów od linii rzęs, brwi były zdecydowanie za ciemne, podobnie jak linia wytatuowana wokół ust.

Z ledwością się poznaję. Wyglądałam jak klaun - skomentowała oszpecona Mary w programie "A Current Affair".

Kobieta padła ofiarą niewykwalifikowanej kosmetyczki. Malargic wspomina, że w trakcie zabiegu dziewczyna wykonująca makijaż wkropiła jej do oka jakiś środek, który spowodował palący ból i mocne zaczerwienie. Nie zainteresowała się nawet, czy klientka cierpi na jakąkolwiek alergię. Na pytanie, czy posiada odpowiednie kwalifikacje i certyfikaty, zasłaniając twarz przed kamerami odpowiedziała: Nie wiem. 

49-letnia Australijka ma nadzieję, że kiedyś pozbędzie się koszmarnych kresek. Czeka ją jednak kosztowny i dość bolesny zabieg laserowego usuwania tatuażu.

Źródło: print screen/A Current Affair
Reklama
Reklama