Matka "wyproszona" ze sklepu ze względu na płaczące dziecko. Burza na gorzowskim profilu

Matka "wyproszona" ze sklepu ze względu na płaczące dziecko. Burza na gorzowskim profilu

Na grupie facebookej "Nie polecam/polecam w Gorzowie Wielkopolskim" znalazł się wpis jednej z oburzonych klientek sklepu odzieżowego, która skarży się, że obsługa wyprosiła ją ze względu na płaczące dziecko. Kobieta relacjonuje, że chciała wziąć ubrania do przymierzalni, lecz zirytowana krzykiem malca osoba z obsługi zabrała jej rzeczy, tym samym dając do zrozumienia, by opuściła sklep.

Reklama

W tym o to sklepie zostałam wyproszona bo cytuję "proszę uspokoić dziecko bo się nie da pracować". Pani podeszła do mnie i z rąk zabrała mi ciuchy do przymiarki. Czyli oznaka zakupy skończone. Serdecznie NIE POLECAM - pisze klientka.

print screen z Facebook/Nie polecam/polecam w Gorzowie Wielkopolskim

Post wywołał lawinę komentarzy, głównie innych mam, które doskonale wiedzą, z czym wiążą się zakupy z dziećmi.

A w jaki sposób matka ma iść sobie kupić coś do ubrania żeby nie wyglądała jak szmaciara?? I w jaki sposób ma uspokoić dziecko co? Wpieprzyć czy jak bo nie rozumiem? A czemu dorosłych się nie wyprasza jak stoją w kolejce jest gorąco i mówią "kurwa Mac po co Pani tyle nabrała" to jest dziecko i są sytuacje gdzie matka nie ma z kim go zostawić a chce wyglądać jak człowiek, a ekspedientka to jakiś niereformowalny człowiek mogła zaproponować pomoc, ja się z czymś takim wiele razy spotkałam że panie pracujące zwróciły uwagę na dziecko które stwierdziło że chce chodzić a nie siedzieć w wózku i nie było problemu jak wołało mama co chwilę

Dziecka nie da się zaprogramować na "spokój " a czasem niestety trzeba wyjść na zakupy, zwłaszcza, że panowie- ojcowie coraz dłużej i więcej pracują. Trochę więcej empatii, bo teraz jestem matką, ale wcześniej pracowałam kupę lat z klientem i nigdy dzieci mnie w oczy nie raziły.

Nie miała prawa jej wyrzucić, takie życie "klient nasz pan i nie inaczej" jak właściciel sobie tego nie życzy, to niech wywiesi kartkę z zakazem wstępu dzieci lub z nakazem ich pilnowania. A pracownika z " bólem głowy" na zbity pysk, musi zmienić profesję, bo to jest utrata możliwości zysku dla właściciela, a chyba ten sklep nie ma działalności charytatywnej !!!

Od razu można wyczuć kto ma dzieci, a kto ich nie ma. Każdy rodzic wie, że noworodki, niemowlaki i dzieciaki są często trudne do kontrolowania - coś im wpadnie w oko, zabierają z półki. Wystarczy powiedzieć "nie" i awantura gotowa. W domu rodzic może przeczekać wybuch i cierpliwością wygrać starcie. W sklepie niestety już tak kolorowo nie jest. Powtarzam, kto ma dzieci zawsze zrozumie te proste fakty. Co do komentarzy typu "wychowaj gówniaka"... jeśli wychowywanie to jest prowadzenie na smyczy jak psa i pociągnie za nią jak cos się właścicielowi nie spodoba to ja współczuję takich rodziców. Niestety jesteśmy społeczeństwem, który tresuje dzieci. 

Jednak większość komentujących nie zostawiła na autorce suchej nitki.

Nie umiesz opanować dziecka i się czepiasz, że inni nie mogą znieść jego darcia się.

Co to za matka że spokojnie wybiera sukienki i nie reaguje na zachowanie swojej pociechy, na płacz zmęczenie itp ??? Jak tak można. Właścicielka ma rację to nie chodzi o interes ale o dobro małego człowieka! Bezlitosna mama ....

No i bardzo dobrze. Syn tez potrafił "umilić" czasem zakupy to zwyczajnie go brałam na ręce i wychodzimy ze sklepu. Co za przyjemność robić zakupy z dzieckiem które.wrzeszczy, do tego przeszkadza to innym ludziom. Szanujmy się.

Nie potrafisz dziecka wychować to nie zabieraj go do sklepu lub najpierw wychowaj, potem wychodź. Ewentualnie rób zakupy online. Nikt nie będzie znosił cudzego bachora. To rodzic ma wychować, nie szkoła i nauczyciel. Jeśli tego nie rozumiecie, nie rozmnażajcie się.

Więcej o sytuacji opowiedziała właścicielka sklepu. Z jej wersji wynika, że dziecko było niespokojne, krzyczało i rozlewało picie. Jednak jego mama - zbyt pochłonięta przeglądaniem ubrań - nie reagowała na zachowanie chłopca.

Klientka weszła do sklepu, jej synek miał ponad roczek, może dwa i był zapięty w szelki bezpieczeństwa, tzw. smycz dla dziecka. On bardzo protestował, rozlał jakąś wodę, potem zaczął się wręcz drzeć. A pani kompletnie nie zwracała na niego uwagi, przeszła przez cały sklep na spokojnie, wzięła trzy sukienki i chciała przymierzać - relacjonuje właścicielka rozmowie Wp.pl.

Właścicielka wyjaśnia, że nie zabrała kobiecie ubrań, by dać jej do zrozumienia, że powinna opuścić sklep. Odłożyła je na bok, żeby klientka mogła po nie spokojnie wrócić gdy uspokoi dziecko. Uwagę zwróciła głównie z troski o samopoczucie malca.

Dziecko krzyczało coraz bardziej, więc chciałam odwiesić te sukienki na bok i poprosiłam, żeby najpierw uspokoiła dziecko, zwłaszcza, że wszystkie przymierzalnie były jeszcze zajęte. Przecież to już nawet nie chodzi o komfort klientów, a wręcz o dobro dziecka – tłumaczy.

Dobrze zrobiła?

Dziecko zniszczyło kosmetyki w Sephorze za kilka tysięcy. Wizażystka ostro do matek: Nie zabierajcie dzieci do takich sklepów!

Reklama
Reklama