Spędziła 14 dni z martwą córeczką i nawet zabierała ją na spacery w wózku. "Nie mogłam się z nią rozstać", mówi

Spędziła 14 dni z martwą córeczką i nawet zabierała ją na spacery w wózku. "Nie mogłam się z nią rozstać", mówi

Emma Woodhouse nigdy nie zapomni tych dwóch wyjątkowych tygodni. Najpierw był szok: przebiegająca pomyślnie ciąża zakończyła się nagle, w 29. tygodniu, przez cesarskie cięcie, z powodu przedwczesnego odklejenia łożyska. Emma z angielskiego Lancaster oczekiwała bliźniaczek: Belli i Jessiki. Tylko Bella urodziła się żywa.

Reklama

Ale zamiast zająć się żywym dzieckiem, które zresztą trafiło do inkubatora, bo jeszcze nie było zdolne do samodzielnego oddychania, Jessica i jej mąż Paul skupili się na siostrze, malutkiej Jessice. Zdjęcie, na którym mama trzyma dziewczynkę za rękę, tuż po porodzie, rozdziera serce. Ale to, co działo się później, nie było już tak jednoznacznie tragiczne.

Najpierw byłam w szoku, lecz gdy wzięłam [Jessikę] w ramiona, przyszło ukojenie - wspomina mama. - I natychmiastowa miłość. Wiedziałam, że Bella przeżyje i będę miała całe życie, by się o nią troszczyć. Dlatego całą miłość i uwagę ofiarowałam małej Jess.

Przez pierwsze 12 godzin rodzice tulili dziewczynkę, chcąc jak najlepiej ją zapamiętać. Jessika była pięknie ukształtowana i bardzo podoba do siostry. Niestety później dziecko zaczęło sinieć. Wydawało się, że muszą się z nią od razu rozstać.

Wtedy pomoc zaofiarował szpital. Do dyspozycji Emmy i jej męża oddano specjalne łóżeczko z opcją chłodzenia, dla dzieci, które urodziły się martwe - wynalazek, które daje rodzicom trochę więcej czasu. Pobyt w tym łóżeczku sprawił, że skóra Jess ponownie przyjęła różowy kolor.

Kolejne dni były dziwne, lecz na swój sposób piękne. Jessikę odwiedzało rodzeństwo, przynosiło jej zabawki, mama czytała jej książki i śpiewała kołysanki. Dziewczynkę myto, nacierano specjalnym balsamem, wożono w wózku na spacer. Jednak po dwóch tygodniach przyszła pora na pożegnanie.

Nie mogłam się z nią rozstać - opowiada mama. Cieszy ją to, że miała okazję pobyć z córeczką i poznać ją. Ale łóżeczko należało oddać innym potrzebującym rodzicom.

Emma i Paul mówią o sobie, że mają piątkę dzieci, z których jedno jest małym aniołkiem w niebie. Zobaczcie, jak aniołek wyglądał w tym wyjątkowym czasie, gdy był jeszcze na Ziemi:

Reklama
Reklama