OSTRO! Żona Olbrychskiego broni Śmigielskiego i uderza w "skrzywdzoną" Rosati: "KŁAMCZUCHA"

OSTRO! Żona Olbrychskiego broni Śmigielskiego i uderza w "skrzywdzoną" Rosati: "KŁAMCZUCHA"

Gęstnieje atmosfera wokół Weroniki Rosati, która po rozstaniu z ojcem jej córki, Robertem Śmigielskim, publicznie oskarża byłego partnera o rozpad związku. Lekarz nie komentuje sprawy, ale za to chętnie zrobiła to jego przyjaciółka Krystyna Demska-Olbrychska. Żona Daniela Olbrychskiego wystosowała do Rosati list otwarty, w którym zarzuca jej kłamstwa i manipulowanie faktami na temat Roberta Śmigielskiego. Panie starły się publicznie na Facebooku.

Reklama

Niedawno Weronika Rosati opowiedziała w "Gali" o samotnym macierzyństwie. Przy okazji nie zostawiła suchej nitki na swoim byłym partnerze i ojcu jej córki, Robercie Śmigielskim. Nie zdradziła wprost, co było przyczyną nagłego rozstania ze znanym ortopedą, lecz wiele jej wypowiedzi wskazuje na to, że to mężczyzna ponosi odpowiedzialność za rozpad związku.

Zachodząc w ciążę, która była planowana, nie miałam powodów przypuszczać, że będę samotnie wychowywać dziecko. Bo jeżelibym miała takie powody, założyłabym rodzinę z kimś innym – wyznała Rosati w "Gali".

Gdybym to ja miała ośmioro dzieci z czterema partnerami, w tym czworo nieślubnych, poczętych w trakcie małżeństwa w ukryciu, i byłabym nadal nierozwiedziona, raczej zostałabym odrzucona, wyklęta przez społeczeństwo i poddana totalnemu ostracyzmowi. Byłabym skończona jako kobieta i aktorka. Tymczasem w przypadku mężczyzny jedyną reakcją ludzi są szeroko wytrzeszczone oczy bądź parsknięcie śmiechem – powiedziała aktorka.

Wyznania Rosati najwyraźniej przelały szalę goryczy w kręgu zaprzyjaźnionych z lekarzem osób, bo na aktorkę posypały się publiczne ataki. Najpierw przyczepiła się do niej Magda Gessler, teraz wbiła jej szpilę Krystyna Demska-Olbrychska.

Żona Daniela Olbrychskiego napisała do Rosati list na Facebooku, w którym - nazywając aktorkę "liskiem" - zarzuca jej mówienie nieprawdy i manipulowanie faktami w celu oczernienia Śmigielskiego. Olbrychska wytyka aktorce, że ta niesłusznie stawia się w roli "skrzywdzonej Matki-Polki", ofiary męskiej podłości. "Przecież o wszystkim wiedziałaś" - pisze do Rosati, podkreślając, że aktorka świadomie wybrała sobie Śmigielskiego na ojca jej dziecka.

(pełna treść listu)

To jest liścik do Weroniki Rosati

Weroniko, Lisku Drogi,

grudzień to taki czas, kiedy robimy podsumowania, troszkę poddajemy się nostalgicznemu nastrojowi coś tam rozpamiętując, a wreszcie składamy sobie życzenia. I to właśnie życzenia są powodem, dla którego piszę do Ciebie.

Przed kilkunastoma dniami świętowałaś pierwsze urodziny Elisabeth. Szybko zleciał ten rok. Pamiętam , jak dzień po jej urodzeniu rozmawialiśmy przez WhatsAppa, Ty, Robert i kruszynka Elisabeth w Los Angeles, Daniel i ja w Podkowie Leśnej, jak z zachwytem oglądałam malutką Eli i cieszyłam się Waszą radością. Wszystko pamiętam. Także nasze rozmowy u nas na tarasie w Drohiczynie kiedy dumnie nosiłaś piękny, duży, okrągły brzuszek i opowiadałaś mi swoją pierwszą rozmowę telefoniczna z Robertem i Twoje wrażenie „takiego mężczyznę chciałabym mieć obok siebie”. Tak powiedziałaś. Pamiętam nasze wspólne kolacje, siedzimy przy stole i Wy (TY i Robert) macie tylko dwie ręce, żeby trzymać nóż i widelec, bo dwie pozostałe trzymacie splecione ze sobą. To nas wzruszało. Daniel trochę z Was żartował, ale patrzyliśmy na Was z ogromną czułością.

Lisku, to było piękne. Życzyłam wam, żeby na długo, na zawsze… Życzyłam wam szczęścia. Wiem, że się nie udało. Tak bywa. Ale we mnie jest ciągle bardzo dużo czułości i dobrych myśli, które chcę wysłać do Ciebie, dla Ciebie i dla Eli. Z Robertem rozmawiam często i wiemy obie, że moja dla Niego przyjaźń, serdeczność i podziw nie zmienia się od wielu lat i tak już zostanie, bo kocham go, jak młodszego braciszka, jak kogoś najbliższego, a Daniel podziela te emocje.

Miałam wrażenie, że bardzo świadomie wybrałaś Roberta na ojca Elisabeth. Przecież o wszystkim wiedziałaś. On nie był dla Ciebie tajemniczym nieznajomym, który nic o sobie nie mówi. Znałaś jego najbliższych, wiedziałaś o jego życiu więcej, niż ktokolwiek inny. No i ciągle byłaś nim zafascynowana. Obserwowałaś uważnie jak fantastycznym jest ojcem, z jaką uwagą i czułością zajmuje się swoimi synami, ile czasu im poświęca, jak są dla niego ważni. Czasem nawet uważałaś, że może za mało zajmuje się Tobą i waszą jeszcze nienarodzoną Elisabeth, a skupia się na swoich małych łobuzach, kiedy byli obok. Wtedy uważałaś, że to idealny kandydat na tatę, że to właściwie tata doskonały. Promieniałaś szczęściem. Kwitłaś. Poleciałaś do Los Angeles bo chciałaś, żeby Eli tam właśnie przyszła na świat. Tak się stało. Ale nie byłaś tam sama. Robert poleciał do Ciebie jeszcze przed porodem i był z Tobą, a potem z Waszą malutką córeczką kilka tygodni.

Teraz czytam, że Twoja ciąża była traumą. Czytam też wiele innych cierpkich słów, wiele niedokończonych zdań, niedopowiedzeń, które pozostawiają bardzo niebezpieczne pole do bardzo różnej interpretacji wszystkim, którzy tego słuchają, albo to czytają. Ludzie prymitywni nazywają takie zachowanie publicznym praniem brudów, inni, też prymitywni, brudy publicznie piorą. Nigdy nie przyszło by mi do głowy zaliczyć Cię do tej grupy. Co to, to nie. Ale dlaczego, na Boga, sama z uporem wartym lepszej sprawy, bardzo chcesz być kimś podłym, prymitywnym i manipulującym faktami, kimś świadomie mówiącym nieprawdę.

Weroniko, musisz wiedzieć, że każde kłamliwe słowo, a wypowiedziałaś ich ostatnio setki, krzywdzi nie tylko ojca Twojej córeczki. Przede wszystkim krzywdzi maleńką Eli, ale też stawia Ciebie samą w strasznie niekorzystnym świetle. Robert milczy. Nie komentuje Twoich wynurzeń. Jest delikatny, nieskazitelnie wychowany. Jest gentelmanem. Wyobraź sobie jednak, że inni ludzie, wasi wspólni znajomi uznają, że przekroczyłaś granice taktu i dobrego wychowania, że za często mijasz się z prawdą, że obrzucasz błotem kogoś, kto na to nie zasłużył. Bo na pewno nie zasłużył.

Co wtedy? A no wtedy zaczną zadawać też publicznie bardzo niewygodne pytania. Tylko o fakty. Tylko o to, co się przez wiele lat, w różnych sytuacjach i miejscach rzeczywiście wydarzało w Twoim życiu. Bardzo szybko wtedy, bez względu na treść odpowiedzi, czy tylko przypuszczeń, będziesz unurzana w tyglu brudnej afery, którą żyje środowisko od wielu miesięcy. Nie znajdziesz sposobu na skuteczną kąpiel, tak jak dzisiaj nie może go znaleźć mężczyzna, którego wybrałaś na ojca swojej córeczki. Facet, który zapewnia Ci ciągle dobry status finansowy, który nie uchyla się od żadnych obowiązków, który jest odpowiedzialnym ojcem.

Sama zdecydowałaś, żeby dyskusja o losach Twoich i Eli odbywała się w mediach społecznościowych, w gazetach i na ekranach telewizorów. To jest powód dla którego ja też postanowiłam do Ciebie napisać na FB. Jest mi przykro z powodu tego, co robisz. Jestem zdumiona bezmyślnością i brakiem inteligencji dziennikarzy, którzy jeśli już próbują wykreować Cię na skrzywdzoną Matkę-Polkę, próbującą stanąć na czele innych matek, którym tylko się wydaje, że są w podobnej do Ciebie sytuacji, nie przyjdzie do głowy przyjrzeć się, jak to jest z drugiej strony, co miałby do powiedzenia ten „winny całego nieszczęścia Tata”.

Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam, życzę dobrego Nowego Roku. Życzę też rozwagi w dobieraniu słów i świadomości, że często kłamstewko motylkiem z ust wylatuje a bombą atomową do ślicznej buzi wraca. Tak najczęściej jest. Niestety dla kłamczuchy.

Weronika Rosati nie pozostała obojętna wobec listu dawnej znajomej i choć nie chciała, ostatecznie wdała się w dyskusję z Demską-Olbrychską.

Demska-Olbrychska próbowała bronić się przed atakami internautek zarzucających jej wściubianie nosa w cudze sprawy.

Weronika Rosati miała jednak inne zdanie na temat znajomości z Demską-Olbrychską...

Co ciekawe, post Demskej-Olbrychskiej polubiło parę gwiazd, w tym Borys Szyc i Magdalena Cielecka. Czyżby Weronika Rosati zaczęła uchodzić w środowisku za czarną owcę?

Reklama
Reklama