Po rozstaniu Bradleya Coopera z Iriną Shayk Lady Gaga jest obciążana odpowiedzialnością za rozpad ich związku. Poważne zarzuty jak na to, że konkretnych dowodów brakuje.
Problem w tym, że za sprawą filmu „Narodziny gwiazdy” tysiące ludzi uwierzyło w rzekomy romans piosenkarki z kolegą z planu. Oliwy do ognia dolało namiętne wykonanie „Shallow” podczas ostatniej oscarowej gali, kiedy to Gaga rzucała Bradleyowi namiętne spojrzenia, a ich usta niemalże się spotkały.
Potem jednak Lady Gaga wróciła do swojego bardziej agresywnego stylu robiąc striptiz na różowym dywanie Gali MET, z kolei Bradley wrócił do domowej sielanki, do żony i córeczki. I gdyby taki był finał tej historii, nikt nie poczułby się urażony.
Ale na tym się nie skończyło. Jeszcze w lutym Lady Gaga rzuciła ówczesnego narzeczonego, bogacza Christiana Carino, z którym była już zaręczona, a w ubiegłym tygodniu świat obiegła wiadomość, że Irina Shayk spakowała walizki i odeszła od Bradleya, zabierając ze sobą dwuletnią córeczkę Leę De Seine.
Smutny finał, prawda? I teraz internauci z całego świata sugerują, jakoby to Lady Gaga za tym wszystkim stała... Piosenkarka ma tego serdecznie dość. Podczas sobotniego koncertu w Las Vegas, zapowiedziawszy utwór "Shallow", gwiazda palnęła:
Albo bądźcie życzliwi albo odpieprzcie się! - niewątpliwie odnosząc się do plotek, jakie sprowokowała ta piosenka.
Obok nienawistnych komentarzy na Instagramie pojawiają się też bardziej wyważone głosy:
Ludzie, przecież trzeba odróżnić aktorstwo od prawdziwego życia - tłumaczy ktoś, kto słusznie ma świadomość, że romans na planie nie przesądza o romansie w prawdziwym życiu...
Tylko widownia "Narodzin gwiazdy" tak bardzo chciała uwierzyć...