Karolinę Plachimowicz poznaliśmy w drugiej edycji programu Projekt Lady. Zajęła wtedy czwarte miejsce, a później zdecydowała się na ogromną metamorfozę. Najpierw zrzuciła sporo kilogramów, a później pozwoliła sobie na serię operacji plastycznych. Uwaga! Zdjęcia będą drastyczne.
Znana z programu "Brigitte" zaczęła od "naprawy" nosa. Nigdy go nie lubiła, więc postanowiła to zmienić. Później zajęła się piersiami, ale operacja nie przyniosła jej oczekiwanych rezultatów i dalej było jej mało. Dlatego właśnie zdecydowała się na kolejne zabiegi, o czym otwarcie i odważnie opowiedziała na swoim profilu na Instagramie!
Dziewczyna ma nowy podbródek, jeszcze inne piersi, a później poprawiła jeszcze pośladki. Co sama pisze o operacjach?
Powiem tak: idąc na operację nie wiedziałam czego się spodziewać. Szczerze to nawet nie wiedziałam, czy chcę robić ją czy nie na 100%. Poleciałam bardzo zdenerwowana, poszłam na spacer i próbowałam spóźnić się na samolot, ale na szczęście były Teściu na to nie pozwolił. Zawiózł mnie na lotnisko w Düsseldorf i czekałam 3 godziny na samolot do Berlina, tam już czekała na mnie Mama. Przespaliśmy noc i czekałyśmy na następny samolot, ja się okropnie stresowałam bo każdy mówił: Turcja zła, okradną Cię, zabiją, nie wrócisz.
Więc doleciałam. Na lotnisku czekał na nas pan z kartką z imieniem i zaprowadził nas do nowoczesnego busa, który zawiózł nas do hotelu. Pod hotelem już czekał Lokaj, zabrał walizki, potraktował nas jak Królowe. O 6 pobudka i o 7:30 przyszła po nas prześliczna Asystentka. Doszłyśmy do kliniki, dostałam ubranko oraz skarpetki i kapcie, potem pobrano krew do badań oraz wbiła mi Welflon.
Około 30 minut później był lekarz obrysować mnie, wytłumaczył dokładnie czego mogę się spodziewać, a czego nie i dopiero wtedy płaciłam za zabieg.
Wszystko działo się tak szybko, a o 9 przyszła pielęgniarka i mówi: kładź się na łóżku i jedziemy.
Serce biło mi chyba milion na minutę, a w windzie dostałam zastrzyk i zjechaliśmy na dół. Pamiętam, że jakiś asystent coś tam robił i obudziłam się już w pokoju.
Po operacji miałam drgawki: 3 godziny mocne - z zimna, potem przez następne 5 lekkie. Dostałam tabletkę na sen, z nerwów nie usnęłam bo przecież się naczytałam na internecie że po lipo można umrzeć, to ja czekałam aż minie jedna noc. Ale o 24 pielęgniarka chciała mnie już wyciągnąć z łóżka. Ja mówię: o nie! Płacz, lament, nerwy, pikawa biła jak szalona. Więc mówi: dobrze, rano.
W nocy przychodziła co godzinę i cały czas dokładała kroplówki i zaglądała.Rano 7 rano a ty z łóżka. Ściągają i każą iść. Na chama ściągnęły mnie pielęgniarki z Mamą i kazały patrzeć do góry, w głowie mi się kręciło, ale ja się tak zdenerwowałam że myślałam, że pikawa siądzie. Co chwilę dzwoniłam, by sprawdzali puls, temperaturę, potem już chyba z litości lekarz mówi: pobierzcie jej krew, ale ja się tak ścisnęłam, że dwie osoby nie dały rady wiec przyszedł lekarz i pobrał krew.
Historia trochę jak z horroru ale uwierzcie, że zdjęcia są bardziej drastyczne. Przygotujcie się na szok!