• alicja-w-krainie-czarów odsłony: 6692

    Czy dziękowałyście w szpitalu po porodzie?

    Powtarzam ten sam temat, co na "ciąża..." Czy dziękowałyście w szpitalu za opiekę, (jeśli oczywiście uważałyście, że było za co:) ) po porodzie?I co sądzicie o prezencie rzeczowym, zamiast oklepanej już i nie zawsze akceptowanej (przez dających i przyjmujących) białej koperty? Co uważacie że będzie "na miejscu"? Dawanie pieniędzy nie każdemu odpowiada, bo kojarzy się z łapówką, więc może jakieś pomysły, doświadczenia?:P

    Odpowiedzi (25)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-02-11, 02:58:21
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Anabela 2009-02-11 o godz. 02:58
0

No cóż, nie ukrywam, że po porodzie na wybory miss bym się nie nadawała . Nie było tak źle, tyle że byłam strasznie blada, bo dostałam krwotoku zaraz po porodzie i drastycznie mi spadła morfologia (co u mnie raczej dziwne). Byłam taka biała, że jak się przeglądałam w lusterku (tym jedynym szpitalnym), to się wystraszyłam :o . Wyglądalam tak upiornie jeszcze dobrych kilka dni po wyjściu, ale inne dziewczyny wyglądały lepiej, pocieszę Cię :D . Ja natomiast specjalnie zapuściłam włosy, żeby nie mieć potem problemów z układaniem. Włosy mam do ramion, więc jak mnie wkurzą, to je związuję w kitek i już, a tak to ciągle siedziałam z suszarką i szczotką. A teraz nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam suszarkę w rękach... Jedynym mankamentem jest to, że muszę często myć włosy, bo mi się u nasady szybko przetłuszczają. W trakcie ciąży było o wiele lepiej, ale poporodzie znowu się zaczęło.

Odpowiedz
Gość 2009-02-11 o godz. 01:56
0

Tu nsie raczej nic nie daje, zeby nie wygladalo na lapowkarstwo. My wychodzac ze szpitala dalismy ogromne pudelko czekoladek recznie robionych ogolnie wszystkim pielegniarkom, bardzo byly zdziwione. Lekarz by sie chyba obrazil gdybym mu cos dala! Ledwo dal sobie wcisnac "fasolki" (to taka tradycja tutaj, na narodziny daje sie gosciom specjalnie robione cukiereczki). A przychodzil do mnie codziennie jak lezalam w szpitalu, zeby sprawdzic czy wszystko w porzadku.

Odpowiedz
Gość 2009-02-10 o godz. 03:06
0

Wiesz Ala tak się zastanowiłam i jak już tak bardzo chcesz podziekowac, to może elektryczny odciagacz pokarmu. Na oddziale noworodkowym napewno by się przydał, nie wszystkie oddział je mają.

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-10 o godz. 02:59
0

W Trójmieście, z tego co wiem, też nie ma prywatnej porodówki. Na szczęście jest...Puck, tak, bo to właśnie o Puck chodzi. Faktycznie, ja mam ciążę fizjologiczną, a gdybym nie miała - zdecydowałabym się na Gdańsk-Zaspę, ze względu na OIOM dla noworodków. Kliniczna, z tego co mówisz, też niezła, ale u mnie odpadałby ten szpital ze względu na odległość...mieszkam za Trójmiastem i akurat nie z tej strony.
Anabela ja się zastanawiam nad wzięciem lusterka do szpitala, ale chyba nie wezmę, bo będę się bała patrzeć na swoją twarz boksera po porodzie. Niektóre panie po takim wysiłku wyglądają ładnie, ja niestety raczej na pewno będę straszyć swoją upiorną fizjonomią, tym bardziej, że za ok miesiąc chcę się przejść do fryzjera (potem nie będzie przecież czasu) i ściąć włosy na bardzo krótko i trochę się boję...skojarzeń z Oświęcimiem (mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, nabijam się z siebie oczywiście, z nikogo innego). :P

Odpowiedz
Anabela 2009-02-10 o godz. 01:25
0

Wiesz alicjo o co chodzi z tymi lustrami? W każdym pokoju nad umywalką było powieszone lustro.Niestety, nie wszystkim Bozia dała wzrostu (nie mam w tym momencie zamiaru nikogo urazić :) ), więc co niektóre zdejmowały lustra i usiłowały postawić na umywalce. Najczęściej kończyło się to lądowaniem lustra na podłodze. Bardzo prozaiczna sprawa.

Tak sobie pomyślałam po przeczytaniu Twojego ostatniego posta, że u nas w Toruniu też jest jedno miejsce, gdzie miałabym 100% pewność, że zaopiekują się mną w należyty sposób. Bo ja do położnych na porodówce nic nie mam - świetna ekipa mi się trafiła, życzyła bym tego każdej rodzącej. Ale dalej... Ciężko było. Położne, które opiekowały się matkami były wporzo, ale te od dzieci (bo taki był podział) - . A szkoda.
Ale wracając do tematu - mamy u nas Prywatny Szpital "Matopat" Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych. Tam przyjmuje mój gin, tam też miałam laparoskopię rok temu, po której leżałam w szpitalu. Bałam się tego bardzo, bo nigdy nie byłam w szpitalu, ale bardzo pozytywnie się rozczarowałam. Co chwilę przychodziły pielęgniarki i przed zabiegiem i po, pytały jak się czuję, czy coś przynieść itp. Nie rodziłam tam, bo oni dopiero w tym roku chyba otworzą tam porodówkę - mieli zamiar podpisać z NFZ umowę na te świadczenia, ale Funduszowi było za drogo, więc skończy się na tym, że za poród tam trzeba będzie płacić (dodam, że część zabiegów tam wykonywanych jest refundowane z funduszu, w tym też moja laparoskopia). Koszt wyniesie prawdopodobnie 1500zł za cały pobyt w szpitalu, tj. poród i po porodzie. Sale jednoosobowe, mąż może tam być 24h na dobę, tak jak na zachodzie. Żyć nie umierać (tylko niestety płacić). Ale do nich miałabym pełne zaufanie.
Ale się rozpisałam,gaduła ze mnie...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-02-10 o godz. 00:49
0

znam szpitale trójmiejskie, i po twojej wypowiedzi jestem pewna ze zdecydowałaś się rodzić w PUCKU, czy tak? to czysta ciekawość
ja rodziłam na Klinicznej :D , stwierdziłam że do pucka za daleko. no i tam bym sie tylko zdecydowała gdyby ciąża była fizjologiczna u mnie niestety od początku było zagrożenie, a potem i tak mi wody płodowe odeszły 4 tyg przed terminem, więc wolałam pojechać tam gdzie w razie czego szybko zrobia cc :D
pozdrawiam, i życze naprawdę łagodnego porodu, w miłej spokojnej atmosferze, a zarazem z fachową pomoca personelu

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 23:58
0

Nie, nie obrażam się, skąd, nie ma powodu !
Hala, zgadzam się, że z pewnych względów to niedobrze i masz rację, że nie należy przyzwyczajać lekarzy do tego, że dostają coś ekstra. Każdy powinien wykonywać swoje obowiązki w ramach swojej pensji jak my-ludzie pracujący w innych zawodach. Nie wykluczam, że do porodu jeszcze zmienię zdanie. A poza tym może nie będzie za co dziękowac? To, że o tym tak dużo piszę sprawia poniekąd, że czuję się spokojniejsza, mniej się denerwuję samym porodem i opieką, bo chcę nastawić się maksymalnie pozytywnie do tego wydarzenia, jakim jest poród.
Tylko, wiecie, jakby Wam to wytłumaczyć...mam tylko kilka, bardzo wybranych sytuacji, w których jestem hojna, może właśnie zbyt hojna, jak sądzicie...mam bardzo, bardzo sprecyzowane poglądy jeśli chodzi o dawanie czegoś innym. NIGDY nie daję łapówek, ani mąż - taką mamy zasadę. Dałabym łapówkę tylko w sytuacji zagrożenia zdrowia czy życia mojej rodziny, ale wtedy to każdy by dał, znacie kogoś kto nie?
NIGDY nie pożyczam znajomym pieniędzy. Pożyczam tylko najbliższym i to na ważne-w moim uznaniu-cele. NIGDY nie daję żebrakom, nie lituję się, może jestem bez serca, ale cóż - taka już jestem - serce mam dla najbliższych, na zewnątrz jestem raczej chłodną osobą (a przynajmniej taką prezentuję postawę). Rzadko te zasady zmieniam, taki już ze mnie "zimny drań" i konsekwencję w postępowaniu lubię, porządkuje ona mój wewnętrzny świat.
Natomiast - do rzeczy-jeśli chodzi o poród to wydarzenie to ma dla mnie znaczenie szczególne, osobiste, intymne, trudno o tym mówić. Może będzie to jedyne moje dziecko, kto wie czy zdecyduję się na drugie, a jeśli nawet, to czy mi się uda ponownie zajść w ciążę i szczęśliwie urodzić? Pewnie wyda się Wam to nieco dziwne - tutaj wredna baba, co to nikomu nie pomaga i nad nikim się nie lituje, idzie do szpitala i nagle szasta kasą na położne, którym się to nie należy. Zgadzam się - bo faktycznie nie należy się. Ale tak sobie myślę, że złamanie własnych zasad w tak szczególnych okolicznościach może sprawić wielką przyjemność, może to taki mój sposób świętowania, lubię też zaskakiwać ludzi, kiedy najmniej się tego spodziewają. Jeśli natomiast znajduję się w sytuacji, w której ktoś ewidentnie sugeruje mi, że czeka na "podziękowanie", to budzi się we mnie diabeł i automatycznie nastawiam się do tej osoby na "nie". Cóż, taką mam naturę. Acha, jeszcze jedna kwestia - szpitala, w którym mam rodzić. To bardzo specyficzne miejsce, bardzo, zupełnie inne od szpitali, które oglądałam gdzie indziej czy też takich, o których słyszałam. Ale więcej nie chciałabym na ten temat pisać. Jednak wiem coś niecoś o tym miejscu i stąd bierze się moja "pewność" (oczywiście z marginesem błędu), że będzie tam dobra atmosfera. Spotkałam tam kilka osób z prawdziwym powołaniem do swojego zawodu, zaskoczyło to nawet mnie - starą cyniczkę, hehe.
Joanna - masz rację, ale ja troszkę pieniędzy zdążyłam przez lata pracy zaoszcz ędzić. Ale o tym pisać nie będę, gdyż nie dyskutuję o swojej (ani też innych ludzi) sytuacji materialnej, a już tym bardziej nie w internecie. To intymna sprawa każdego.
Serdecznie pozdrawiam i przepraszam za długiego posta, mam nadzieję, że nie zanudziłam. :P

Odpowiedz
Hala 2009-02-09 o godz. 23:14
0

nie obraź się Alicjo, ale uwazam ze przesadzasz z tymi podziekowaniami. Tyle narzekamy na lekarzy itd a sami ich przyzwyczajamy do "wyrazów wdzięczności".

Odpowiedz
Gość 2009-02-09 o godz. 22:47
0

Alicja nie lepiej kupić cos symbolicznie a pieniążki przeznaczyc na dziecko , tyle jest świetnych rzeczy dla takich maluszków. Ostatecznie to ich praca, dostaja za nią pensje.

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 21:07
0

A to ciekawe, faktycznie. I dziwne. Czemu akurat pacjentki nie radziły sobie z lustrami. Zagadkowe. Choć pewnie znajdzie się jakieś prozaiczne wytłumaczenie.

Odpowiedz
Reklama
Anabela 2009-02-09 o godz. 20:58
0

Gratuluję optymizmu alicjo, mam nadzieję, że będziesz miło wspominać te chwile - tego Ci życzę.
Tak sobie pomyślałam, że jakbym miała kupić coś, co by się przydało na oddziale, to były by to napewno... lustra! Wyobraźcie sobie, że na cały oddział lustra były tylko u położnych i lekarek, a także (hurra!!!!) w pokoju, w którym przyszło mi akurat leżeć. Normalnie luksus niesamowity . W innych pokojach też kiedyś były, ale podobno pacjentki nie umialy sobie z nimi radzić i wszystkie potłukły, a na nowe szpitalanie stać :o (do czego to doszło). Nawet w łazience nie ma choć jednego krzywego lusterka, także wszystko trzeba po omacku. Przykre to, ale prawdziwe.

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 20:41
0

Dzięki dziewczyny, ale ja już wymyśliłam najlepsze dla siebie rozwiązanie, z resztą zupełnie inne. Nie do końca zgadzam się z tym, że obie strony czują się niezręcznie w sytuacji takiego pytania. Miewałam też w życiu doświadczenie przeciwne, stąd pytałam Was, ale widzę, że wszystkie odpowiadacie podobnie, także sama podjęłam decyzję i nie będę w sumie nawet pytać. :D Z resztą nie było trudno na ten pomysł wpaść, choć wolałabym się nie zdradzać, bo wydaje mi się ciekawy, choć kosztowny, niestety. Opiszę po swoim porodzie i jaka była reakcja personelu. Może to kogoś dziwić, że już planuję podziękowania, choć nie wiem jak będzie. Ale po prostu wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, że w szpitalu, w którym będę rodzić, miałoby być źle. 8)
Pozdrawiam :P

Odpowiedz
Anabela 2009-02-09 o godz. 09:07
0

Ja położnym na oddziale nic nie dałam, szczerze mówiąc niezbyt miło wspominam pobyt na oddziale, bo laski generalnie nie były zbyt nami przejęte. A co do ekipy na porodówce... Świetne babki, ale też ograniczyłam się do podziękowania. Ponadto byłam w takim szoku, że nawet by mi nie wpadło do głowy, żeby coś kupić . Zresztą z moich obserwacji wynika, że żadna dziewczyna, która wychodziła w tym samym czasie co ja nie miała zamiaru dziękować w jakiś konkretniejszy sposób, to miejsce wyglądało jak piekarnia - co 2-3 doby dziewczyny się zmieniały, jak w kalejdoskopie. Co innego, jakby się leżało na patologii - tam jednak czasami jest się skazanym na siebie dobrych parę tygodni i więcej. Personel zawsze się zżywa z ciężarnymi, jest jakoś inaczej, ale podejrzewam, że też nie każdy pomyśli o jakimś upominku.
A mojemu ginowi podczas pierwszej wizyty 6 tygodni poporodzie, zaniosłam zdjęcie mojego brzdąca z podziękowaniami za opiekę, bo też się chłopina bardzo starał, żeby Igor w ogóle został poczęty, a potem, żeby urodził się o czasie. Oni mają specjalne witrynki, w których wklejają zdjęcia swoich "podopiecznych", stąd ten pomysl.

Radzę Ci alicjo, żebyś przemyślała sprawę tego pytania, podejrzewam, że zostanie ono bez odpowiedzi i obu stronom będzie niezręcznie. Najlepiej coś słodkiego, jakoś fikuśnie zapakowanego, napewno dziewczyny się ucieszą. Od zaopatrywania szpitali są jego dyrektorowie, a nie pacjentki.

Przypomniałam sobie, że kiedyś jak odbierałam moją ciotkę ze szpitala, to zrobiłam jej taką dużą bombkę z szeleszczącego papieru z bardzo dużą kokardą, w której była ekstra kawa i całe mnóstwo pysznych cukierków czekoladowych na wagę. To dostały pielęgniarki, które się nią opiekowały.

Odpowiedz
Gość 2009-02-09 o godz. 06:25
0

alicja jak masz az taki problem to dla swojego lekarza mozesz podarowac przydatny ladny notatnik z dobrym piorem.. zas dla pielegniarek itp. tradycyjnie jaks wieksza bamboniere z dobrej firmy albo cherbate i kawe i powiem ci ze to przyjmuja najchetniej (a spedzilam w szpitalu sporo czasu.. glownie na patologi ciazowej.. :/ ) o.. albo ciasto.. byle niezbyt kaloryczne ;) pozdrawiam

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 01:40
0

Dzięki za podpowiedzi, już znalazłam najlepsze dla siebie rozwiązanie. Porozglądam się dyskretnie w szpitalu co jest tam potrzebne i już. W końcu spędzę tam minimum 2 doby. :P

Odpowiedz
iskierka55 2009-02-09 o godz. 01:35
0

A ja nic nie dalam. :) , a swojemu gin poprostu zaplacilam za poród i opiekę, bo tak się z nim wcześniej umówilam. A paniom polożnym poprstu powiedzialam dziękuję i już...

Aga27 - a może jako prezent dla Twojego gin. markowe pióro? :)

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 00:56
0

Sądzę, że nie powinno dojść do takiej sytuacji, że pani powie "respirator", gdyż miałam na myśli takie poprowadzenie rozmowy, w którym obie strony rozumieją, że nie mówimy o drogim sprzęcie medycznym, fundowanym przez firmy sponsorujące, tylko o przedmiotach i akcesoriach codziennego użytku, przydatnych w codziennej pracy. Myślę, że przeciętnie wprawny rozmówca zostanie dobrze zrozumiany, przy założeniu, że dialog zaistnieje pomiędzy poważnie się traktującymi osobami. Choć ryzyko "respiratora" faktycznie istnieje, niestety, ale chyba takie samo, jak niechętna mina, kiedy daję kopertę lub alkohol osobie, która akurat sobie tego nie życzy, ewentualnie ma zły dzień i zamiast się uśmiechnąć zareaguje agresywnie, ludzie są różni...

Odpowiedz
Gość 2009-02-09 o godz. 00:49
0

A jak powiedzą respirator , to co zrobisz?

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-09 o godz. 00:28
0

Dziewczyny, a co sądzicie o takim przewrotnym pomyśle - poprostu zwyczajnie ZAPYTAĆ położną (lub lekarza) , co by się im - położnym (ewent. jemu-lekarzowi) przydało w szpitalu? Mąż uważa, że takie pytanie ma sens, ja się waham, bo boję się, że coś takiego może postawić daną panią w kłopotliwej sytuacji. Ale może się mylę, może byłoby to lepsze niż ryzyko nietrafienia czy wręcz obrażenia kogoś kopertą (wiem, że nie wszyscy to dobrze odbierają...) Już sama nie wiem, co myślicie - zapytać wprost czy nie? W końcu chodzi tu o szpital (teoretycznie), a praktycznie - wygodę pracy położnych. Nie znam się na ich pracy, nie wiem, co te panie mogą potrzebować.... :P Chodzi o coś rzeczowego, co ułatwi ich pracę, uczyni ją wygodniejszą...? Coś takiego mi chodzi po głowie...

Odpowiedz
Maminka 2009-02-09 o godz. 00:04
0

Jak już rozgościliśmy się na sali porodowej mój mąż dla osłody wręczył wielka bombomierkę oraz dobrą kawę położnej która przy nas czuwała :D
Natomiast przy wypisie ze szpital też wręczyłam pielęgniarką oddziałowym i noworodkowym bombonierki i kawę :D
Lekarzowi który opiekował się mną w ciąży nic nie dałam ponieważ go nie było bo był w tym czasie na urlopie

Odpowiedz
Gość 2009-02-09 o godz. 00:01
0

...

Odpowiedz
Aga27 2009-02-08 o godz. 23:58
0

Dobrze ze Alicja poruszyła ten temat, ja co prawda w szpitalu już zdąrzyłam podziekować, ale w przyszłym tygodniu idę do mojego lekarza i chciałabym mu coś dać, tylr tylko że kasy napewno nie bo myślę ze mogłabym go tym obrazić,a nie za bardzo mam ochotę kupować mu jakiś alkohol, nawet nie wiem co to miałoby być. a wiec mam problem bo coś dać muszę a naprawdę nie wiem co mu kupić.

Odpowiedz
Gość 2009-02-08 o godz. 23:46
0

pielegniarkom ktore byly naprawde mile wobec mnie to dalam bamboniere i kawe, zas mojej pani doktur ktora opiekowala sie mna przez cala ciaze i ktorej jestem wielce wdzieczna za to ze dotrzymala moja ciaze do konca.. bo bym urodzila w 30 tygodniu a tak urodzilam w polowie 41 tygodnia w pelni zdrowe sliczne dziecko i za to ze mnie odwiedzala po porodzie oraz przyjmowala bez wczesniejszego umawiania sie dalam duzy kosz z kwiatami,bambonierka, czekolada,kawa, winem, szampanem i drobnym prezencikiem ze zlotnika.. wiem ze moze niektorym z was wyda sie ze duzo tego jak dla jednej osoby.. ale ona nie miala ze mna latwo.. bo ciaze mielam prawie przez caly czas zagrozona.. a na koniec jej refleks i przezornosc zapobiegly urodzeniu malutkiego wczesniaka.. wiec pomyslalam ze za taka opieke to nie moge dac jej byle kawy czy kwiatow.. w koncu czuwala nademna.. i jestem jej bardzo wdzieczna pomimo ze mialam cc to jednak blizna jest niziutko i w dodatku nie jes duza :D
pozdrawiam

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-02-08 o godz. 23:38
0

Hala strasznie fajny pomysł z tym zdjęciem, bardzo mi się podoba, sama bym na to nie wpadła. :P

Odpowiedz
Hala 2009-02-08 o godz. 22:57
0

Napisałma w podforum ciązowym.
Zapomniałam zaznaczyć ze na wyjściu pielęgniarki dostały ciasto i kawę. Do tego wydrukowaliśmy zdjęcie Wojci z napisem"Wojtuś i jego mama dziekują za opiekę"

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie