• Beata* odsłony: 4077

    Gdzie się podziałeś, tato?

    Gdzie się podziałeś, tato? Gość Niedzielny -03-24 (10:12)
    Ponad pół miliona polskich dzieci wychowuje się bez ojca. Jeszcze więcej dzieci z ojcami co prawda mieszka, ale nie łączy ich żadna bliska więź. Rośnie nam nowe pokolenie, emocjonalnie okaleczone przez swoich tatusiów. Dlatego hasło II Narodowego Dnia Życia brzmi: „Być ojcem – rola życia”.

    Ten Dzień przypada 24 marca. – Dużo się ostatnio mówi o wirusie ptasiej grypy. Ale nikt nie wspomina o tym, że do Polski dotarła inna straszliwa epidemia: rodzina bez ojca – mówi Dariusz Cupiał z komitetu obchodów Narodowego Dnia Życia. Dariusz Cupiał jest też redaktorem pisma „tato.net”.

    Cupiał od dawna obserwował, że chłopcy w Polsce często nigdy nie stają się prawdziwymi mężczyznami. Przekraczają trzydziestkę, czterdziestkę, pięćdziesiątkę… I nic. Pozostają dużymi chłopcami. Nie traktują na serio swojej roli ojca, coraz częściej są zagubieni albo nawet zniewieściali. W przeciwieństwie do kobiet, które stają się coraz bardziej męskie.

    – Męski duch poważnie dzisiaj choruje. Oznaki tej choroby to rezygnacja z odpowiedzialnego przywództwa i zanik ducha walki, zdolnego chronić i żywić własne dzieci – alarmuje Cupiał. Czy duchowe i emocjonalne kalectwo dzisiejszych tatusiów pójdzie w następne pokolenia?

    To prawdopodobne. Jednak jeszcze nie wszystko stracone. Upadek ducha męskości można jeszcze powstrzymać, jeśli natychmiast weźmiemy się do roboty – twierdzi grupa ludzi z komitetu obchodów Narodowego Dnia Życia.

    Okrutny wieczny chłopiec

    Z badań przeprowadzonych w Anglii wynika, że tamtejsze dzieci przez 3–4 godziny dziennie siedzą w Internecie, a z ojcami spędzają średnio 7 minut... na tydzień. Ojcowie nie poświęcają im swojej uwagi i zainteresowania.

    Niedojrzali ojcowie kompletnie nie zdają sobie sprawy, jak głębokie rany zadają swoim dzieciom. Rany, które nigdy do końca się nie zabliźnią. Syn, który czuje się opuszczony przez ojca, często odreagowuje agresją. – Natomiast córki opuszczone przez ojców wcześnie zaczynają kontakty seksualne, bo na siłę szukają męskiej akceptacji. Takie córki mają skłonność do wpadania w depresje: uważają, że nie są warte miłości – mówi Dariusz Cupiał.

    Okazuje się, że prawie 90 proc. prostytutek i kryminalistów nie miało dobrych relacji ze swoimi ojcami. Amerykańscy naukowcy odkryli też, że ludzi dorastających bez ojca łatwiej dopadają nie tylko choroby psychiczne, ale nawet zwyczajne problemy z sercem czy z cukrzycą. To wszystko wisi także nad dziećmi tych niedojrzałych tatusiów, którzy co prawda mieszkają z dziećmi pod jednym dachem, ale nie nawiązują z nimi bliskich więzi, nie poświęcają im swojej uwagi. David Blankenhorn, autor książek o ojcostwie, twierdzi, że konsekwencje psychiczne dla dziecka są wtedy tak samo złe jak w przypadku, gdy tata opuszcza dom.

    A jeśli ojciec zdąży się zreflektować, zanim dziecko urośnie? Z badań wynika, że jeśli dziecko ma dobry kontakt z ojcem przez pierwsze pięć lat swojego życia, będzie o wiele bardziej śmiałe. Będzie się dzięki temu łatwiej dostosowywać do sytuacji w szkole, na uniwersytecie, w pracy. Będzie sobie łatwiej radzić w dorosłym życiu.

    Napis: ojciec śmierdzi

    Mariusz Dzierżawski, przewodniczący komitetu obchodów Narodowego Dnia Życia, ma wrażenie, że kryzys ojcostwa stał się bardzo wyraźny na świecie po roku 1968. Zapamiętał, jak francuscy studenci w maju 1968 roku wypisywali na ścianach: „ojciec śmierdzi”. – Władza rodzicielska kojarzyła im się z fałszem i rozkładem. Dlatego mężczyźni tego pokolenia, nawet mając dzieci, nie chcieli być ojcami. Najczęściej chcieli występować w roli kumpla – mówi. Według Dzierżawskiego, synowie ojców odgrywających rolę kumpla bywają zadowoleni. Kumpel stara się być sympatyczny, ma poczucie humoru, a przede wszystkim unika niepopularnych decyzji. Jednak chłopcy wychowywani w ten sposób mają kłopoty z głębszymi relacjami międzyludzkimi.

    – Każdy z nas potrzebuje, zwłaszcza w młodości, kogoś więcej niż kumpla. Potrzebujemy kogoś, kto nas kocha, wyjaśnia nam sens życia i stawia przed nami wymagania – mówi. – Mam 50 lat i też należę do pokolenia roku 1968. Te szkodliwe idee, które wtedy poszły w świat, oddziaływały również na moją młodość. Widzę wśród moich rówieśników i wśród mężczyzn z następnych pokoleń jakiś lęk przed ojcostwem i próbę wymigania się od niego – mówi.

    Dzierżawski zauważa jednak, że także dzisiejsi niedojrzali mężczyźni fascynują się postacią Jana Pawła II. Między innymi dlatego, że był on ojcem dla wszystkich. – To jest paradoks, że mamy taki wspaniały przykład, a jednak sami boimy się bycia ojcem – mówi. Skąd bierze się ten strach? Strach przed odpowiedzialnością, która jest związana z ojcostwem? – Niech pan popatrzy, jak ojciec jest pokazywany w naszej kulturze: jako ten, który katuje swoją rodzinę. Media mówią o ojcach tylko przy takich okazjach. I narzekają na „patriarchalne społeczeństwo” – zwraca uwagę Dzierżawski. – Ja wiem, że zdarzają się despoci, którzy znęcają się nad rodziną. Ale przecież to nie jest główna prawda o ojcach! Tymczasem ten negatywny obraz ojcostwa jakoś wsiąka w ludzi. Ma wpływ i na 30-letnich mężczyzn, i na 15-letnich chłopców. U człowieka wrażliwego ten nieustannie pokazywany obraz wywołuje w końcu wątpliwość: „To po co ja mam być ojcem, skoro ojcowie właśnie tak się zachowują? Może lepiej nigdy nie stać się ojcem?” – mówi.

    Narodowy Dzień Życia przypada tuż przed kościelnym Dniem Świętości Życia. Ma być zachętą dla mediów, żeby pokazywały ojcostwo od strony pozytywnej. Co roku w czasie tego Dnia organizatorzy próbują oświetlać jakiś ważny aspekt związany z życiem. – Oczywiście, macierzyństwo jest nie mniej istotne! Ale o ojcostwie znacznie mniej się mówi. Stąd tegoroczne hasło – mówi Dzierżawski.

    Wojenny matriarchat

    Naturalnie, nie tylko idee zbuntowanej zachodniej młodzieży z 1968 roku wywołały dzisiejszy kryzys ojcostwa. Złożyło się na niego kilka ważnych przyczyn.

    Niedawno na konferencji w Głogowie, którą organizowali ojcowie skupieni wokół pisma „tato.net”, wypowiadał się dr Peter Fischer, gość z Niemiec. Ku zaskoczeniu obecnych zaczął ich przepraszać, że jego naród w czasie II wojny światowej pozbawił ojców wiele polskich rodzin. Przepraszał, bo, według niego, skutki tamtych zabójstw do dzisiaj rzucają cień na nasze rodziny.

    – Tak, skutki śmierci taty, podobnie jak skutki rozwodu, są bardzo widoczne w następnych pokoleniach – potwierdza Dariusz Cupiał. – To ma wpływ na nasz sposób bycia matką i ojcem. Też sądzę, że polskie rodziny do dzisiaj nie otrząsnęły się ze skutków wojny i komunizmu – mówi.

    Cupiał przypomina, że w czasie wojny domy bardzo często zostawały na głowach matek. Także kiedy ojciec okazywał się pijakiem, to kobiety musiały znaleźć w sobie siłę do przejęcia całej troski o rodzinę. Niestety jednak, ich synowie wyrośli bez wzoru ojcostwa. A córki wprowadzały w swoich rodzinach model, który przejęły od matek. – Między innymi dlatego wiele dzisiejszych kobiet nie daje mężom wiele przestrzeni do odpowiedzialności za dom. To żona stała się samodzielnym domowym menedżerem. A mąż jest często tylko od tego, żeby przynieść pieniądze i wyrzucić śmieci – mówi. Mężczyźni się skrzyknęli

    Można by pomyśleć, że trendu degeneracji ojców w naszej cywilizacji już nie da się odwrócić. Czyżby? Okazuje się, że jednak można go powstrzymać, jeśli nie siedzi się z założonymi rękami. Przekonali się już o tym Amerykanie i Australijczycy.

    W USA z powodu rozwodów aż pięć milionów dzieci wychowuje się bez ojców. Jednak pod koniec lat 90. liczba dzieci wychowywanych tylko przez matki nagle przestała tam rosnąć. Stało się tak, bo Kościoły i rząd zaczęły wspierać rodziny przez... pomaganie ojcom. W każdym dużym amerykańskim mieście jest dziś kilka „centrów ojcostwa” i grup wsparcia dla ojców. Mężczyźni spotykają się tam, dzielą się pomysłami na kontakt z dziećmi, świadectwami i nawzajem się inspirują. Przychodzi wielu mężczyzn, którzy wychowali się bez taty lub nie mieli z nim dobrego kontaktu. Oni nie mają wzorca, według którego mieliby kształtować swoje ojcostwo. W tych centrach inni mężczyźni podsuwają im wiele dobrych, różnorodnych pomysłów.

    Wniosek z tych spotkań jest niezwykle optymistyczny. Nawet jeśli wychowałeś się bez ojca lub z tatą „dużym chłopcem”, sam możesz jeszcze stać się prawdziwym ojcem dla swoich dzieci. – Samoedukacją można wiele braków uzupełnić. Choć pewne piętno braku ojca nosi się przez całe życie – mówi Dariusz Cupiał.

    Właśnie dlatego także w Polsce grupa ojców stworzyła Centrum Ojcostwa. Są pierwszą taką placówką w naszej części Europy. Wydają czasopismo „tato.net” i tworzą stronę internetową, na której w ciągu roku zanotowali już 60 tysięcy odwiedzin.

    Ci mężczyźni skrzyknęli się, bo brakowało im wsparcia. W Polsce są fundacje, które pomagają rodzinom, dzieciom czy kobietom. Ale mężczyźni mogli dotąd razem spotkać się tylko w remizach ochotniczej straży pożarnej i klubach anonimowych alkoholików.

    W warsztatach polskiego Centrum Ojcostwa wzięły już udział setki mężczyzn. W czasie wakacji organizują sobie nawet wspinaczki, zjazdy na linie i spływy kajakowe, w których biorą udział ojcowie ze swoimi dziećmi. Kiedy płyną razem w kajaku albo razem przygotowują posiłki, po prostu muszą zacząć ze sobą rozmawiać.

    Wśród uczestników takich warsztatów są mężczyźni po rozwodach, którzy tęsknią za swoimi dziećmi. Są też zabiegani biznesmeni, którzy w porę zauważyli, że czegoś im brakuje w kontakcie z ich pociechami. Że najwyższy czas coś zmienić, bo dzieci bardzo szybko rosną i wkrótce będzie za późno na naprawienie błędów. Gorąco dyskutują na przykład w czasie warsztatów: „Siedem sekretów efektywnych ojców”. Czasem tylko jeden czy dwa z sekretów jest dla nich nowością, ale i to jest bardzo ważne. Dla jednych odkryciem jest, że tata nie może nigdy obrażać się na dziecko za to, że zachowuje się inaczej, niż by tego chciał. Inni są zaskoczeni, że ojciec ma obowiązek mówić dziecku o swoich uczuciach. Że musi czasem wypowiedzieć słowa, które ciężko przechodzą przez męskie gardła: „Kocham cię, synu” i „Jestem z ciebie dumny, moja córko”.

    Dariusz Cupiał przypomina, że kiedyś ojcowie przekazywali swoim dzieciom jakiś depozyt. – Podobnie, jak od Apostołów ciągnie się łańcuch władzy kapłańskiej, tak ojcowie przekazywali swoją sukcesję z ręki do ręki – mówi. – Dzisiaj to zostało przerwane. Ja już nie pójdę razem z moim synem kosić trawy, jak chodziłem z moim ojcem. Jesteśmy tym pokoleniem, które potrzebuje inspiracji innych ojców. Dopiero dzięki tej inspiracji możemy wypracować swój kształt ojcostwa i przekazać go dalej – mówi.

    Przemysław Kucharczyk

    Odpowiedzi (8)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-04-15, 18:59:13
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
caradura 2009-04-15 o godz. 18:59
0

mi jakoś ciężko przechodzi przez gardło słowo 'tata'. teraz, kiedy wyprowadziłam się z domu i przyjeżdżam tu tylko gościnnie, nie widzę co wyrabia i nie muszę go słuchać, jest między nami trochę lepiej. czasem nawet do mnie dzwoni, stara się, żeby było dobrze. i ja też się staram, ale to nie takie proste. nie stanął na wysokości zadania, kiedy go tak naprawdę potrzebowałam. teraz w moim życiu pojawił się inny mężczyzna, ważniejszy niż on. więc pewie już na zawsze zostanie 'ojcem'. można wiele wybaczyć, ale zapomnieć się nie da ...

dlatego priorytetową sprawą w doborze partnera jest dla mnie jego stosunek do dzieci. chcę, by moja córka miała w swoim tacie przyjaciela i by mogła się do niego bez skrępowania przytulić ...

Odpowiedz
xena_music 2009-04-07 o godz. 11:24
0

Maya Devi, to cudnie trafiłaś..ja mam ojczyma od kilku ładnych lat..troszkę sie zmienił po narodzinach Majki, ale nigdy nie usłyszałam od niego ze coś dobrze zrobiłam ,ze jest zadowolony, czy nawet jak było źle bym sie nie martwiła...ZAWSZE tylko docinki były z jego strony, były czasy że i ubliżania,ale odkad wyszłam za mąz powiedziałam dosć, niech spróbuje ubliżyć, a teraz to sie przeciw niemu obróci, bo nie jestem juz małym dzieckiem....
a mój tatuś??był cudownym człowiekiem budzącym duzy szacunek ludzi, i moim naprawdę opiekunem..do dziś jest-opiekunem duchowym, wiem ze czuwa(nie raz odczułam jego obecność taką autentyczną..)
ale masz racje to zależy bo czasem ten drugi jest lepszym ojcem...

Odpowiedz
Pliszka 2009-04-07 o godz. 00:59
0

W moim przypadku było tak, że mój pierwszy ojciec zupełnie się nie sprawdził, za to ten "drugi" okazał najlepszym, jakiego znam. Mojemu biologicznemu ojcu nigdy na mnie nie zależało, choć jako dziecko i nastolatka aktywnie walczyłam o jego miłość i o kontakt z nim, aż do momentu gdy uświadomiłam sobie, że są to starania jednostronne. Zrobiłam eksperyment i postanowiłam sprawdzić po jakim czasie on zatęskni za kontaktem ze mną. Eksperyment trwa już całe lata, ja mam cudownego ojca "z drugiej ręki" który już wkrótce będzie dziadkiem, a dawca połowy mojej pulu genetycznej, o ile nie zmienię zdania, nie dowie się nawet, co właśnie traci.

Ojcem nie jest ten, kto daje życie, ale ten, kto to życie potrafi obdarzyć miłością.

Odpowiedz
xena_music 2009-03-28 o godz. 23:11
0

barbarosa, napewno lepiej czasem bez ojca, niż miec uraz na całe zycie...
ja mam obraz wychowywania bez ojca ale ojca cudownego, którego nagla zabrakło, potem byli panowie którzy "próbowali" go zastąpić....ale to nie to samo...drugi ojciec który by był jak ojciec zdaża się jeszcze rżadziej.....
natomiast teraz jest typowy obraz-ojca weekendowego, który nawet w wolną sobote nie ma czasu dla dziecka, bo TV, bo komp, bo samochód, albo jeszcze co innego.... i myśle że to jest najbardziej przykre, bo gdzie ma dziecko szukać wzoru mężczyzny jak nie u ojca?????????no własnie wzoru, a gdzie wzór???

Odpowiedz
Gość 2009-03-28 o godz. 22:55
0

zgadza się ... nie ma idealnych rozwiązań,

odpowiedzialni powinni być oboje rodzice, matka nie może myśleć za dwoje

Odpowiedz
Reklama
miu miu 2009-03-28 o godz. 22:34
0

a ja mysle ze czasem lepszy brak ojca niz zły ojciec
moja mama zostawiła mojego ojca jak miałam jakies 3 lata wiec nawet go nie pamietam(raz sie z nim widzialam przed maturą)
i uwazam ze dobrze zrobiła dla siebie i dla mnie
gdybym miała sie wychowywać z kimś takim to dziękuję
na kogo ja bym wyrosła -wole nie myśleć
dobrze zrobiła bo dzieki temu moje dzieciństwo mineło w miare normalnie
nie wszystko jest białe albo czarne

Odpowiedz
Gość 2009-03-28 o godz. 20:55
0

Wychowanie bez ojca - faktycznie jest złe - a nie "normalne", ja wychowałam się bez ojca, a od nastu lat opiekuję się chora matką. Po sobie wiem - dziecko powinno mieć ojca - bo bez niego ma 2 razy trudniej "wejść" w świat i normalne życie. Pytanie - skąd wziąść "dobrych ojców" - skoro ci potencjalni ojcowie sami nie mieli wzorca bo wychowali się....... no własnie .. bez ojca

Odpowiedz
xena_music 2009-03-28 o godz. 20:33
0

przykre to..i szkoda ze takie prawdziwe....
ojcowie nawet jak są, to pracują i mają mało czasu..takie mamy głupie czasy....
a fakt ze nie raz komputer, TV itp ważniejsze niz chwilka poświęcona dziecku...
u mnie w domu ja byłam córeczka tatusia, a mamusia to był intruz:) mielismy swoje sekrety, naśladowałam tatę ile sie dało, ..zmarł jak ja miałam nie całe 11 lat, a siostra 3 lata...
tej straty niczym nie da sie wynagrodzić..

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie