• Gość odsłony: 10530

    Czy poród rodzinny to dobry pomysł?

    Decydujecie się na poród rodzinny? Z mężem, siostrą, mamą etc.? Czy Wasi małżonkowie chcą być przy porodzie waszych dzieci??? Ja bardzo chciałabym rodzić z moim przyszłym mężem, nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

    Odpowiedzi (98)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-04-11, 18:13:04
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Anecick 2013-04-11 o godz. 18:13
0

Co prawda jeszcze nie miałam okazji rodzić, ale chciałabym, żeby był przy mnie mój wybranek i tatuś dzieciątka :)

Odpowiedz
Anna400 2013-04-11 o godz. 18:09
0

a u mnie było tak. Najpierw on się bał i nie chciał. Potem jak zmienił zdanie to ja stwierdziłam, ze nie chcę, zeby był obecny a teraz oboje chcemy. Najwięcej "ale" i innych obaw pojawiało się jeszcze przed poczęciem i we wczesnej ciąży. Teraz jesteśmy na końcówce i nie wyobrażam sobie rodzić bez męża. Uprzedziłam go o wszystkich "ble" rzeczach np o tym, ze podczas porodu dośc często się zdarza, ze kobieta (choc zwykle sobie tego nie uświadamia) oddaje stolec... Zajecia na porodówce miałam dawno temu ale pamiętam, ze to własnie negatywnie mnie zaskoczyło. O tym, że tam na dole wszystko jest powiekszone, obrzekniete i nie wyglada tak jak zwykle.
Mysle, ze jak facet wie mniej więcej co się moze zdarzyć to potem lepiej wszystko odbiera. Przynajmniej nie przeżywa aż takiego zaskoczenia.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 18:05
0

ZalEwka napisał(a):JA w sumie to nie wiem czy chcę rodzić z mężem. Z jednej strony chcialabym żeby ktoś przy mnie bliski był i dbał o moje sprawy i wspierał mnie, z drugiej nie chciałabym żeby on oglądał mnie w takim stanie.
I dlatego mój mąz siedzial zaraz za drzwiami - wszedl jak tylko maly pojawił się na świecie a ja rodzilam z przyjaciólką 8)

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 18:02
0

Zanim jeszcze okazało się, że mąż może być obecny przy cesarce, przeżywał, że nie będzie go przy tym. Jak się okazało, że jednak może być z nami - mało nie odfrunął ze szczęścia :)
Tak, że rodziłam z mężem - przeżycie i dla mnie i dla niego nie do przecenienia. On będzie chyba do końca życia wspominał, że pierwszy widział naszego synka - jeszcze zanim ja go ujrzałam :D

Odpowiedz
Alix 2013-04-11 o godz. 18:01
0

Ja bank chce z mezem. Bo wiem, ze nie da mi zrobic krzywdy i sie zatroszczy. I jakos nie wyobrazam sobie, zeby moglo go nie byc w tak waznej dla naszej rodziny chwili. I on tez chce. Kiedys, jak jeszcze mialam co do tego watpliwosci (a on nie mial :o ) to powiedzial, ze moze byc lub nie, to bedzie zalezalo ode mnie, tak, zeby mi bylo dobrze. I teraz ja tez od dluzszego czasu juz ne mam watpliwosci ;)

Odpowiedz
Reklama
ZalEwka 2013-04-11 o godz. 17:59
0

JA w sumie to nie wiem czy chcę rodzić z mężem. Z jednej strony chcialabym żeby ktoś przy mnie bliski był i dbał o moje sprawy i wspierał mnie, z drugiej nie chciałabym żeby on oglądał mnie w takim stanie. Ja muszę jakoś przez to przejść, on nie musi. Aczkolwiek moje wątpliwości wzięły się stąd iż mój były zapierał się rękami i nogami że on nie zdecyduje się na ewentualny poród rodzinny, ja wówczas nie wyobrażałam sobie innego. Ale co ja się nasłuchałam to moje. Na szczęście nie dane będze mi już z nim nigdy współpracować. Obecny połówek coś wspominał na razie o tym ile trzeba zapałcić za poród rodzinny - apropos kolegi to było akurat :), ale jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Zmuszać go nie będę, jeśli sam się zdecyduje to nie bedę protestować :) A jak go znam to raczej nie pośle mnie samej na wojnę :)

Odpowiedz
kkarutek 2013-04-11 o godz. 17:58
0

my też będziemy rodzić z mężem :D nie wyobrażam sobie inaczej i on już też nie 8) choć początkowo się wahał, to im bliżej porodu tym bardziej chce mnie trzymać za rękę, wycierać mi czoło, a potem zobaczyć to sine pomarszczone cudeńko :love:

Odpowiedz
ladybird7 2013-04-11 o godz. 17:56
0

My bedziemy rodzic rodzinnie :) i jezeli bedzie wolna sala z wanna to bede mogla sobie rodzic w wodzie :). Tak czy inaczej nie martwie sie jak sobie moj maz poradzi, byl juz ze mna w sytuacjach ktore byly bardzo intymne, np. podczas badania ginekologicznego podczas ciazy - zawsze przy mnie jest. Znosi to dzielnie :)

Odpowiedz
Anna400 2013-04-11 o godz. 17:54
0

"Przypominam sobie też, jak skrępowana się czułam, gdy krzyczałam z bólu".
Duzo racji w tym poscie.
No własnie skrepowania sie boje, zwłasza jak wiem jakie jest jego nastawienie. Na porodówce byłam jako studentka AM i swoje widziałam.Rózne rzeczy sie dzieją. Niektóre panie (co jest jak najbardziej fizjologiczne) oddaja bezwiednie stolec podczas porodu. Nie chce sie wstydzic przed nim i myslec nie o dziecku ale o tym co on sobie mysli. Chciałabym rodzic w domu..wiec co? mam go wyprosić np w środku nocy?
Ale ciągle mi jeszcze przykro..chciałabym miec w nim oparcie w każdej chwili..

Odpowiedz
Anna400 2013-04-11 o godz. 17:51
0

No to zazdroszczę wszystkim, które piszą "nie wyobrażam sobie bez..". Ja też tak myślałam, ale ile razy podejmowaliśmy kwestię porodu (nawet nie czy razem czy ja sama ale tak ogólnie) to jedyne co T miał do powiedzenia to, ze naczytał sie, że potem facet może czuc obrzydzenie do seksu. Jesli on postrzega poród tylko w takich kategariach to ja dziękuję. Przykro mi z tego powodu ale zdecydowałam sie rodzic sama, choc zawsze uważałam poród rodzinny za oczywista i naturalna sprawe.. Pocieszam się, ze od wieków kobiety rodziły bez asysty mężów i jakoś to było.
pozdrawiam

Odpowiedz
Reklama
wiewrióra 2013-04-11 o godz. 17:48
0

jak najbardziej poród rodzinny. czułabym sie strasznie samotna bez niego mimo ze częśc porodu przespałam lol
a co do zaglądania "tam" i patrzenia czy idzie główka czy nie to naprawde było mi wszystko jedno czy M zagląda czy nie .. najpiekniejsza byla chwila jak Mała leżała mi na brzuchu i oboje patrzylismy na nią. A M z łzami w oczach tylko powtarzał "jaka śliczna, jak piękna" :)

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:44
0

Oczywiście poród rodzinny :D Bałam się o męża bo wiem,że ne widok krwi i tym podobnych rzeczy nie jest mu za wesoło ale spisał się na medal :supz: Nie zmuszałam go chciałam żeby to była jego wyłącznie decyzja.

Odpowiedz
Cathy502 2013-04-11 o godz. 17:41
0

Jestem za...wszystkie plusy porodu rodzinnego zostały podane powyżej...i potwierdzam

Odpowiedz
leelou 2013-04-11 o godz. 17:38
0

TAK

Ze mna byla siostra i w 100% polecam porod rodzinny!!!
...siostra zaklinala sie ze nie bedzie patrzec mi miedzy nogi ;)... a wyszlo tak ze szybciej od poloznej zaczela krzyczec na caly szpital ze widzi glowke he he :D :D

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:36
0

Rodziłam z mężem i teraz oboje twierdzimy, że nie mogło być innej opcji :D

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:35
0

Rodziliśmy razem i teraz nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:33
0

bardzo chciałam poród rodzinnny z mężem na nikogo innego raczej bym sie nie decydowała.
los chciał inaczej mąż musiał jechać do pracy po 8 a Maja urodziła sięo :30

Odpowiedz
Madziiaa 2013-04-11 o godz. 17:31
0

razem zrobilismy dziecko wiec razem je urodzilismy!!!!

Odpowiedz
Scully16 2013-04-11 o godz. 17:29
0

U nas też poród był rodzinny choć mój mąż od początku nie był do niego zbyt pozytywnie nastawiony. Stwierdził, że nie życzy sobie żeby jakieś położne na szkole rodzenia albo ktokolwiek inny przymuszał go do uczestniczenia w "rzeźni" (jego słowa). Mi natomiast na początku ciąży, a potem coraz bardziej zależało na jego obecności bo okropnie bałam się bólu i tego, że będę musiała spędzić kilka godzin walcząc z nim sama. Chciałam żeby mąż chociaż trzymał mnie za rękę podczas skórczów i żeby po prostu był obok. Uzgodniliśmy, że zostanie na pierwszy okres porodu a samo parcie przeczeka na korytarzu. Jak przyszło co do czego to na sali nagle pojawiła się dodatkowa położna, dwóch lekarzy i jeszcze neonatolog (bo chyba były problemy z tętnem małego) no i biedny mój mąż został zastawiony przez ten tłum na swoim krzesełku w kąciku i nie miał jak uciec ;) No chyba żeby skok nad łóżkiem porodowym albo pełzanie pod nim... lol Tak więc z przerażeniem oglądał rozwój sytuacji za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, bo jego obecność bardzo mi pomogła :D

Odpowiedz
ada.ant 2013-04-11 o godz. 17:27
0

luna napisał(a):Kerala ma sporo racji. Zanim spotkałam mojego męża, porody rodzinne wydawały mi się właśnie dokładnie tym co napisała - próbą zawłaszczenia przez mężczyzn, tego co od wieków było tylko kobiece. Podczas mojego przyszłego porodu nie chciałam być sama ale brałam pod uwagę jedynie matkę lub przyjaciółkę, a hipotetyczny mąż miał czekać gdzieś z dala.
Później wyszłam za mąż i nagle okazało się, że osobą mi najbliższą stał się mąż.
Jest moim przyjacielem, kimś kto towarzyszy mi we wszystkich upadkach i wzlotach, tak jak ja towarzysze jemu (przepraszam za górnolotność ;)). Wspólnie podejmujemy decyzje, razem zdecydowaliśmy się na posiadanie dziecka i razem zrealizowaliśmy ten cel :D .
Jednym słowem tworzymy nas własny, wspólny rodzinny krąg. I przedkładam ten rodzinny krąg nad hipotetyczny krąg kobiecy. Bo jestem ja, jest mój mąż a później również nasze dziecko. Ktokolwiek inny nawet moja mama był by intruzem. Dlatego przy porodzie towarzyszył mi mąż.
Zaś jeśli chodzi o manipulacje personelu medycznego, to moim zdaniem, matka czy siostra tak samo łatwo może zostać zmanipulowana jak mąż. To, że same przeżyły to samo niewiele zmienia. Jak czytam opisy porodów to widzę że każdy jest inny, bo mamy inne ciała i inne progi odczuwania bólu. Sądze, że w tej chwili lepiej moje ograniczenia zna mąż niż matka. I jeśli powiem, że boli jak cholera i żeby coś z tym zrobili to potraktuje to poważnie.
Na koniec jeszcze jedna kwestia: urodzenie dziecka stawia świat na głowie. Dla kobiety jest to oczywiste dla mężczyzny trochę mniej. Towarzyszenie kobiecie przy porodzie jest dobrym przygotowaniem do tej zmiany .
podpisuję się obiema rękami :D

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:25
0

natalia25 napisał(a):panna_van_gogh napisał(a):NIE 8)

bede rodzila sama
dalej tak uważasz?jestemm ciekawa, bo ciąża zmienia percepcję pwenych spraw ;)

U nas zmieniła u męża. Zawsze mu powtarzałam: robisz ze mna, rodzisz ze mną ;) zgadzał się, ale z przerażeniem w oczach.
Dopiero jak zaszlam w ciążę mu sie zmieniło. Teraz nie wyobraża sobie, zeby go nie było.
Może dużo zalezy od faceta. Mój jest moim lekiem na wszystko 8)

Post Kerali jest stary, ale się odniosę. Też jestem za porodami domowymi i oby nasz taki był, ale to o czym piszesz to raczej marzenia, bo w końcu większość rodzi w szpitalach. I gdzie tam jest świętosc porodu? Są lekarze (mężczyźni), studenci, czasem zwiedzający. Jest zmieniający się personel, traktujący kobietę jako kolejny medyczny przypadek... I kto tu zabiera kobiecie poród? Mąż? Jakoś tego nie rozumiem...

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:22
0

Kerala ma sporo racji. Zanim spotkałam mojego męża, porody rodzinne wydawały mi się właśnie dokładnie tym co napisała - próbą zawłaszczenia przez mężczyzn, tego co od wieków było tylko kobiece. Podczas mojego przyszłego porodu nie chciałam być sama ale brałam pod uwagę jedynie matkę lub przyjaciółkę, a hipotetyczny mąż miał czekać gdzieś z dala.
Później wyszłam za mąż i nagle okazało się, że osobą mi najbliższą stał się mąż. Jest moim przyjacielem, kimś kto towarzyszy mi we wszystkich upadkach i wzlotach, tak jak ja towarzysze jemu (przepraszam za górnolotność ;)). Wspólnie podejmujemy decyzje, razem zdecydowaliśmy się na posiadanie dziecka i razem zrealizowaliśmy ten cel :D . Jednym słowem tworzymy nas własny, wspólny rodzinny krąg. I przedkładam ten rodzinny krąg nad hipotetyczny krąg kobiecy. Bo jestem ja, jest mój mąż a później również nasze dziecko. Ktokolwiek inny nawet moja mama był by intruzem. Dlatego przy porodzie towarzyszył mi mąż.
Zaś jeśli chodzi o manipulacje personelu medycznego, to moim zdaniem, matka czy siostra tak samo łatwo może zostać zmanipulowana jak mąż. To, że same przeżyły to samo niewiele zmienia. Jak czytam opisy porodów to widzę że każdy jest inny, bo mamy inne ciała i inne progi odczuwania bólu. Sądze, że w tej chwili lepiej moje ograniczenia zna mąż niż matka. I jeśli powiem, że boli jak cholera i żeby coś z tym zrobili to potraktuje to poważnie.
Na koniec jeszcze jedna kwestia: urodzenie dziecka stawia świat na głowie. Dla kobiety jest to oczywiste dla mężczyzny trochę mniej. Towarzyszenie kobiecie przy porodzie jest dobrym przygotowaniem do tej zmiany .

Odpowiedz
okruszek 2013-04-11 o godz. 17:20
0

Rodziłam z mężem i oboje byliśmy z tego zadowoleni. Mąż na początku ciąży miał wątpliowści czy podoła ale spisał się na medal a zdecydował sie rodzić ze mną po uczestnictwie w szkole rodzenia. Mimo że wiem już jak poród wygląda to drugie też będziemy rodzić razem :D

Odpowiedz
AniaPorter 2013-04-11 o godz. 17:18
0

Polecam wszystkim poród rodzinny,ale pod warunkiem,że partner jest tego pewien na 100% Mój mężczyzna od samego początku twardo postanowił,że będzie rodził ze mną. To ja Go odciągałam od tego pomysłu a On twardo. I dzięki Bogu!!! Nie dałabym rady bez Niego! Był wspaniały,pomocny i bardzo dzielny. Jestem z Niego taka dumna!!! Położna pytała się nas,czy chodziliśmy do szkoły rodzenia,Bo tak nam dobrze poszło. Mam wspaniałego męża a nasz Jasiu fantastycznego ojca. Sorki,że tak słodzę,ale chcę,żeby cały świat wiedział,że są tacy dobrzy ludzie.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 17:14
0

Mój mąż z początku nie był za bardzo przekonany, ale teraz, gdy jest coraz bliżej... zmienił zdanie i będzie. Bardzo się z tego powodu cieszę. Słyszałam bardzo wiele opinii że mąż przy porodzie jest niezbędny, A jak będzie - zobaczymy :)

Odpowiedz
Ol 2013-04-11 o godz. 17:12
0

Mąż był przy nas podczas porodu. :) :supz:

Odpowiedz
roza_pustyni 2013-04-11 o godz. 17:08
0

nie wyobrazam sobie rodzenia bez meza, co prawda jeszcze maz dojrzewa do tego faktu ale napewno nie pozostawi mnie samej ;)

Odpowiedz
igamalczyk 2013-04-11 o godz. 17:05
0

Bez męża nie wyobrazam sobie porodu :D Był baaardzo pomocny samym faktem, że po prostu był.

Odpowiedz
Zupa 2013-04-11 o godz. 17:04
0

3xtak, gdyby nie mąż zapomniałabym oddychać. Był dla mnie wielkim oparciem :heart: .

Odpowiedz
satylka 2013-04-11 o godz. 17:01
0

Rodziłam z mężem i nie wyobrażam sobie że mogłoby go przy mnie nie być.

Odpowiedz
nusia20 2013-04-11 o godz. 16:57
0

rodziliśmy razem i nie wyobrażam sobie inaczej wspierał mnie i bardzo pomagał

Odpowiedz
Nale 2013-04-11 o godz. 16:56
0

He, mi akurat chyba właśnie zmienia te percepcję ;)
Zawsze byłam przeciw, a teraz jestem już tak zmęczona szpitalami i lekarzem, że potrzebuję, żeby mnie ktos pilotował.
Sa niestety dwa problemy.
1.Jak na razie w moim szpitalu nie ma cesarek z osoba blisko.
2. Jak mój maz leżał na oddziale, to pielęgniarki mnie prosiły, żebym przychodziła po obchodzie bo on mdleje na sam widok igły do pobierania krwi o zastrzyku nie mówiąc, a one potem muszą to odnotowywać w karcie i lekarze sie denerwują lol Wiec chyba mógłby narobic więcej kłopotu niż ustawa przewiduje...

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-04-11 o godz. 16:53
0

natalia25 napisał(a):panna_van_gogh napisał(a):NIE 8)

bede rodzila sama
dalej tak uważasz?jestemm ciekawa, bo ciąża zmienia percepcję pwenych spraw ;)
Odpisałam w watku lipcowym, ale sie powtorze ;)

na poczatku kiedy jeszcze nic sie nie dzieje moze ze mna byc, do ostatniej fazy wolałabym podejsc bojowo sama - niech idzie na herbate, podzownic gdzie trzeba ewentualnie do warzywniaka po głowke kapusty na piersi ;)

Odpowiedz
Liberales 2013-04-11 o godz. 16:50
0

No cóż...u nas miało być bez męża. Na słowo szpital robi mu się słabo, więc nie chciałam go zmuszać bo jeszcze były by z tego problemy ;) Doszliśmy do wniosku, że na samą końcówkę mąż wyjdzie. Bardzo mi pomógł do momentu parcia. Potem to wszystko tak szybko się potoczyło, że był do końca. Jestem z niego dumna że nie padł jak długi ;) ale powiem szczerze, że na końcówce było mi obojętne, czy to obok stoi mąż czy pan Kaziu z kotłowni ;)
Myślę że i mąż zostając do końca udowodnił sobie że potrafi być twardy ;)

Odpowiedz
buniuta 2013-04-11 o godz. 16:48
0

buniuta napisał(a):Ja bym bardzo chciala byc z moim J...
W ciezkich chwilach dziala na mnie jak lek uspokajajacy i zawsze umie mi poprawic nastroj....
Byloby mi bardzo smutno, gdyby nie chial byc przy porodzie... Ale zmuszac bym nie zmuszała....
Jednak tak cos mi sie zadje,ze nie posciłby mnie samej na "wojnę".
Co bedzie, zobaczymy...
A było tak, ze mąż nie był przekonany do porodu wspólnego (mówił, jak będziesz chciała to będe z Tobą - ale tak to ja nie chciałam, chciałam,żeby on tak z własnej inicjatywy) i wraz z rosnącym brzuszkiem i po szkole rodzenia Pan J z własnej inicjatywy powiedział, ze będziemy razem rodzić.

Rodziłam naturalnie, bez znieczulenia. Gdyby nie balsamiczna obecność J poprosiłabym o zzo, albo najlepiej o pełną narkozę zaraz po odejściu wód (czyli przed pierwszymi skurczami).
Było super. J robił wszystko, zeby było mi lepiej... Był silny, dzielny i niezwykle wspierający.
Nie patrzył mi w krocze i na czas badań dyskretnie zmykał za winklem, zeby mnie nie krępować!
Pępowinę przeciął, pierwszy widział naszego chłopaka.
Teraz z duma mówimy, ze rodziliśmy razem!
J twierdzi, ze poród to coś niesamowitego. Podziękował mi za to, ze mógł uczestniczyć w tym cudownym doświadczeniu!
Nastepny poród tylko z nim!

Odpowiedz
Pucia 2013-04-11 o godz. 16:45
0

Powiem tak: ja jestem szczęśliwa, że mąż był. Spisał się zawodowo, co z resztą pisałam już. Niemniej rozumiem facetów, którzy nie chcą. I proponuję nie zmuszać, tym bardziej, że nie dla wszystkich godziny przed "godziną Zero" są błogie - mój małż czuł się potwornie bezradny wobec mnie wijącej się na łóżku a do tego niepotrzebny i bezsilny. nie wszyscy lubią te uczucia i je znoszą (ja dziękuję położnej za rozsądne teksty do nas).

Niemniej tak czy owak - sama nigdy bym nie rodziła. Jeśli nie mąż to moja ukochana siostra, nigdy mama lub teściowa :D

Odpowiedz
matylda_zakochana 2013-04-11 o godz. 16:43
0

Bez męża chyba poród nie byłby tak cudownym przeżyciem, nie wyobrażam sobie, żeby to nie on przecinał pępowinę.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:40
0

Jestem zdecydowanie za, obecnosc meza bardzo mi pomogla.

Odpowiedz
jackasia 2013-04-11 o godz. 16:38
0

Zdecydowanie Tak!
Pierwsze dzieciątko rodziłam z mężem i przy dochodzącej mamie. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Dla kobiety w tych strasznych i ciężkich chwilach jest to bardzo ważne by miała kogoś bliskiego! Mój mąż widział mni i "tam" i trzymał za rękę- relacje nie zmieniają się absolutnie! Nie bójcie się, bo to tylko zbliża do siebie- naprawdę! Mąż twierdzi do dzisiaj, że mu było bardzo ciężko, bo widział jak ja cierpię i nie może mi pomoć. Ale polecam każdemu. Chcę by był przy drugim też, mamę też bym chciała!

Odpowiedz
satylka 2013-04-11 o godz. 16:36
0

My też razem przywitamy nasze maleństwo ;) , nie wyobrażam sobie porodu bez mezulka ;)

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:33
0

Jestem za porodem rodzinnym i taki tez planowalismy
Mialam jednak cc przy ktorym moj maz nie chcial byc i to uszanowalam
za to byl od razu przy macku na noworodkach (podczas badan) i caly pierwszy dzien gdy nie wstawalm nami sie zajmowal.
i nie mam mu tego za zle. rozumiem ze ktos moze nie znosic widoku krojenia ukochanej zony. szczegolnie ze moj maz na widok krwi ma problemy..
wiem ze przy porodzie nat bylby ze mna

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:31
0

Poczekam na moj wlasny porod, ktory mam nadzieje bedzie naszym, ja swojej kobiecosci w takich momentach nie zamierzam bronic. Ufam mezowi i mam gleboka nadzieje, ze sie nie zawiode. I nie nabawie kompleksow.

Odpowiedz
Kerala 2013-04-11 o godz. 16:28
0

Wierz siostrze jak najbardziej, na wszystkich porodówkach mnie nie było, zaręczać mogę sobie do upojenia, co nie oznacza, że zawsze będę mieć w przedmiocie dyskusji rację. Jesli nie wyproszono męza na czas tego zabiegu- to cóż, sama nie wiem, co by było lepsze. Zapewne siostra była zadowolona z takiego przebiegu porodu, jaki miała. Nie ma więc sensu się o to spierać.
O Twojego męza też się nie spieram, bo ani go nie znam, ani Ciebie nie znam, a ponadto napisałam wyraźnie, że nie uzywam kwantyfikatorów.
Wyrażenie "masz prawo mieć swoje zdanie" moze zabrzmiało niezręcznie, nie sądzę jednak, abym dała Ci powód do interpretowania tego w kategorii "zarozumiałego twierdzenia z góry". Ale jesli Cię to dotknęło, to przepraszam.
Kerala

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:25
0

Kerala napisał(a):Ziutka, zaręczam Ci, że przy masażu szyjki macicy wyprasza się męzów. I nawet wiem dlaczego, bo miałam ten masaż robiony trzykrotnie. Skurcze porodowe są dziecinną igraszką w porownaniu z tym kur..em.
[...]
Co do reszty- masz prawo do swojego zdania.

Dziekuje Ci Keralo za pozwolenie na posiadanie wlasnego zdania. ;)Pozwole sobie pojsc krok dalej i BARDZIEJ wierzyc wlasnej siostrze niz Tobie, a tym samym trwac w przekonaniu, ze nie wszedzie wyprasza sie mezow, mimo ze moja siostra barwnie opisala, co oznacza masaz szyjki.
Jeszcze przy jednym sie upre - jesli moj maz da sie zwiesc bialemu fartuchowi i poslucha lekarza, a nie mnie +temu, co bedzie widzial (czyli temu, co sie bedzie ZE MNA dzialo), to oficjalnie publicznie bede bic sie w piersi. Moze to dziala na niektorych, czy wiekszosc facetow, ale ja wyszlam za jednego takiego konkretnego, co do ktorego co jak co, ale wiem, ze byle kitel na nim nie zrobi wrazenia.
Co do pozostalych rzeczy moge gdyba.

Odpowiedz
Kerala 2013-04-11 o godz. 16:23
0

Ziutka, zaręczam Ci, że przy masażu szyjki macicy wyprasza się męzów. I nawet wiem dlaczego, bo miałam ten masaż robiony trzykrotnie. Skurcze porodowe są dziecinną igraszką w porownaniu z tym kur..em.
To odnośnie weryfikacji "mąz zawsze i wszędzie".
Na tyle na ile wiem po sobie i znajomych, to raczej standardem są badania ginekologiczne pod nieobecnośc facetów. Podobnie jak nie zaprasza się ich na golenie krocza czy lewatywę ( w tych nielicznych szpitalach, które jeszcze stosują te zabiegi).
Co do reszty- masz prawo do swojego zdania. Ja nie jestem wrogiem cywilizacji i postępu, a mojego syna nie leczę kulkami z chleba i pajęczyny. Zwracam tylko uwagę na jeszcze jeden aspekt porodu- może do kogoś to przemówi, a do kogoś innego wcale.
Co do manipulacji męzczyzn- niestety jest w tym wiele prawdy. Nie feruję tutaj wyroków w rodzaju "każdy męzczyzna", ale wiem, jak działa potęga białego fartucha i autorytetu lekarza. I wiem, że męzczyzna mając do wyboru zaufać irracjonalnym, intuicyjnym prośbom wijącej się w skurczu żony, a rozsądnemu, opanowanemu lekarzowi, zazwyczaj wybiera tę drugą opcję.
Jeśli chodzi o kobiety arabskie to celowo nie rozwijam tematu, żeby nie robić sobie z forum pola do zawodowych dyskusji. Mogłabym tu jednak wiele dodać od siebie, ale w żadnym miejscu nie wyraziłam się o muzułmankach jako o istotach ubezwłasnowolnionych czy godnych współczucia. Wręcz przeciwnie.
A teraz wyjeżdżam na dwa dni, więc uprzedzam lojalnie, że dyskusja się będzie toczyć już bez mojego udziału ;)
No i miłych porodów zyczę (cięzarnym i nieciężarnym, jak również i sobie)
pozdrawiam
Kerala ;)

Odpowiedz
Sylvik 2013-04-11 o godz. 16:19
0

Oczywiscie z mezem i tylko z mezem. Razem postaralismy sie o dzidziusia wiec razem musimy go urodzic! A mamy jakos sobie przy tym nie wyobrazam... takie dziwne uczucie, ze teraz na mnie kolej. Chyba czulabym sie bardziej zestresowana

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:16
0

Nie rodzilam, nie jestem w ciazy, nie planujemy w najblizszym czasie dziecka.
Mimo wszystko napisze, co mysle z mojego 'laickiego' punktu widzenia.
Moze i porod jest pierwotny, ale my nie zyjemy w czasach pierwotnych. Miesiaczkowanie tez jest czysta biologia, taka sama od wiekow iiii... ciesze sie, ze mamy tampony, ze nie jestem "odstawiana" jako nieczysta i inne takie.
Ciesze sie z postepu. Tak samo, jak lepiej mi na mysl, ze mam w razie czego do dyspozycji wykwalifikowany personel medyczny, a nie jedynie grupe kobiet, ktore juz rodzily. Teoria 'zawlaszczania ostatniego przyczolka kobiecosci' przez mezczyzne, przyznam w ogole do mnie nie przemawia. Wyobrazam sobie obecnosc meza, jako wsparcie, a nie jako potencjalnego wtoga, ktory ukradkiem skrada sie do swiata, do ktorego nie powinien miec dostepu.
Wole krzyczec i odstawiac inne cyrki w obecnosci bliskiego mi meza (oczywscie, dobrowolnej obecnosci) niz zostac sama w sterylnym pomieszczeniu ze stadkiem potrzebnych i wyksztalconych, ale obcych mi ludzi. I wierze, ze moj maz, jako ta osoba, ktora bedzie w tym momencie bardziej przytomna, nie da sie zamanipulowac lekarzom, a wrecz przeciwnie - bedzie mnie wspierac i zapobiegac ewentualnym 'atakom' poloznych. Bo co zrobimy jako rodzace, kiedy bedziemy na sali same, a polozne nieprzyjemnie zaczna sie zachowywac, krzyczec, czy tez twierdzic, ze wiele przed nami urodzilo bez ZZO i my tez musimy (jakiego to zachowania nie mozna wykluczyc)?

Ja nie postrzegam obecnosci meza jako uwlaczajacej mi, czy odbierajacej kobiecosc. Nie mam wobec niego kompleksow, ufam mu i wierze, ze bedzie mi wtedy pomocny. Tak, jak bywal pomocny i wczesniej. Nie rozumiem, dlaczego porod ma byc czyms innym? I co zlego w stwierdzeniu meza "rodzilismy razem"? W koncu, na litosc boska, przecietnie rozgarniety dwunastolatek juz wie, ze to kobieta rodzi dzieci.

Co do powolania sie na swiat arabski. Zyje w miejscu, gdzie na co dzien stykam sie z muzulmankami i muzulmanami. Moge tylko powiedziec jedno - nic nie weimy o ich kulturze i nasze wyroki, bredzenia o tlamszeniu kobiet, odbieraniu im podstawowywch praw, zapedzaniu do siedzenia wylacznie w gronie kobiet sa grubo przesadzone. Calosc gadania na ten temat nalezaloby zaczac od wychowania i innej kultury. Dla nich to nasze zachowania i zwyczaje uwlaczaja kobiecie i mezczyznie, odbieraja prawa. Ale to na osobny temat.

Co do badan wskazujacych na to, jakoby kobiety rodzace w obecnosci mezow bardziej powstrzymywaly sie od krzykow, szamotan itd. Moge sobie poteoretyzowac na ten temat, ale mimo wszystko jest dla mnie niepojete jaki musi byc uklad w malzenstwie, zeby kobieta, ktora rozdziera nieprzecietny bol, zaprzaqtala sobie glowe tym, ze jej maz uslyszy ja ryczaca, zobaczy krew, czy tez doswiadczy innych naturalistycznych zdarzen. :o Mnie sie to w glowie nie miesci. I bardzo kojarzy mi sie z jedna znajoma ze studiow, ktora nie pozwalala swojemu wtedy narzeczonemu dotknac swoich nog, jesli miala je nieogolone, nigdy jej nie widzial bez makijazu, mimo ze pomieszkiwali ze soba - zawsze byla idealna

Przyznam, ze szlag by mnie trafil, gdyby lekarz wyprosil meza na czas badania czy masazu. Jeszcze bardziej bym sie wnerwila, gdyby moj maz wtedy wyszedl. Wiem jednak, ze nie zawsze sie takie rzeczy praktykuje - moja siostra opowiedziala mi, ze jej maz byl caly czas z nia.
Moze nie powinnam sie odzywac, bo co ja moge wiedziec o porodzie, ale... to moj obecny punkt widzenia, moze Foruma bedzie jeszcze istniec, kiedy bede mogla zweryfikowac to z wlasnym doswiadczeniem. W tej chwili wierze, ze jesli tylko moj maz zechce byc przy porodzie to zrobi to nie po to,z eby kierujac sie testosteronem zdobyc ostatni bastion kobiecosci, a dlatego, ze wiedzac jaki to ekstremalny wysilek dla kobiety, bedzie ze mna aby mi pomoc najlepiej jak potrafi.

Odpowiedz
katarinka7 2013-04-11 o godz. 16:12
0

Dzieki Kerala. Warte przemyślenia.

Mówiłam, że dobrze się czyta? 2min. :D

Odpowiedz
Nezi 2013-04-11 o godz. 16:09
0

Dziękuję Kerala.
Nie przechodziłam przez poród ale podświadomie bliższa jestem i byłam porodowi w obecności mamy niż męża. Zobaczymy jak będzie jak przyjdzie co do czego. ;)

Odpowiedz
Kerala 2013-04-11 o godz. 16:06
0

No dobrze, to napiszę lol
Wbrew pozorom nie chodzi mi o względy estetyczne, czy, w dalszej perspektywie, seksualno-erotyczne. To prawda, że można się często spotkać z opinią "kiedy mężczyzna zobaczy fizjologiczny poród zniechęci się do ciała żony". Zawsze jednak wtedy zastanawiam się, z kim się wiąze taki mężczyzna: z gładką buzią i świetną figurą, czy z człowiekiem? NIe sprowadzajmy miłości do- za przeproszeniem- dupy i wyliftingowanej twarzy. Jeśli więź jest głęboka, to w niczym jej nie zaszkodzi wspólny poród, a wręcz przeciwnie: przeniesie taką relację na zupełnie inny poziom naznaczony wspólnym, trudnym, ale i niepowtarzalnym doświadczeniem.
(Acz nie ukrywam, że pierwsze słowa mojego ex męza po porodzie brzmiały "chcesz wiedzieć, jak wyglądało twoje łożysko?" lol )
Mój sprzeciw wynika z dwóch bardziej ideologicznych rzeczy. A- jak już napisałam- rodziłam wspólnie z męzem, więc wiem, o czym piszę.
Po pierwsze- dotarłam kiedys do wyników badań odnosnie porodów rodzinnych robionych na zlecenie Fundacji Praw Kobiet. I wyniki mnie zdumiały. Otóż okazało się, że w większości przypadków personel medyczny bardzo wspiera ideę rodzinnych porodów, bo obecność męza (partnera) przy porodzie, stanowi swietny "kaganiec emocjonalny" dla zony (partnerki). Wyobraźmy sobie taką sytuację:

ona: nie wytrzymam już, zróbcie coś z tym bólem!
lekarz: To dopiero piąty centymetr, na tym etapie ból jest do wytrzymania, wiem to z praktyki. Proszę jeszcze wytrzymać.
on: Kochanie, postaraj się jeszcze wytrwać, słyszysz, co mówi lekarz: to naturalny ból

Niby nic, a jednak mąz jest w umiejętny sposob manipulowany przez lekarza i wykorzystywany jako narzędzie nacisku na rodzącą. Badania wykazały także, ze kobiety odczuwały mimowolny respekt przed męzami i lepiej kontrolowały wyrażanie własnych emocji (rzadziej krzyczały, klęły, odmawiały współpracy). W części przypadków kobiety bardziej skupiały się na potencjalnych trudnosciach męza (lęk, estetyka itd) niż na własnym porodzie. Prowadziło to do absurdalnej sytuacji, w której rodząca oprócz odpowiedzialności za siebie i dziecko czuła się jeszcze odpowiedzialna za męża.

Teraz będzie z innej beczki: ok, mamy wiek XXI. Wiek komputeryzacji i antybiotyków, tomografii i mediów. Poród jest jednak czymś pierwotnym. Od zarania dziejów moment porodu był uwazany za graniczny: dokonywała się inicjacja kobiety w matkę i była to inicjacja naznaczona ryskiem smierci. Kto jej towarzyszyl w inicjacji? Ano inne kobiety-matki. Była to strefa sacrum, w którą mężczyźni nie mieli prawa wstępu. Popatrzcie na kultury arabskie (abstrahując już od kwefów, czadorów i szariatu)- tamte kobiety nie mają równouprawnienia i są pozbawione szeregu przywilejów obywatelskich oraz ludzkich, ale mają coś innego: poczucie przynależności do wspólnoty kobiecej. W kulturze arabskiej świat jest dwudzielny: dzieli się na męski i kobiecy. Kobiety zyją w swojej własnej enklawie i doświadczają w jej obrębie lojalności, solidarności i wsparcia. Jak wiele z nas ma podobne doświadczenia? Bo ja mam wrażenie, że u nas raczej funkcjonują stereotypy na zasadzie "kobieta kobiecie wilkiem" czy "jak suka nie da to pies nie weźmie". Od dawna szczuje się nas na siebie- czy to nie wygórowana cena za równouprawnienie? Zyskałysmy wiele na polu zycia publicznego i zawodowego; straciłysmy kobiecą tożsamośc, głębokie więzi między matkami, córkami, siostrami, kuzynkami, straciłysmy świętośc takich momentów przejścia jak menstruacja czy poród. To już nie jest nasze: stało się własnością koncernów kosmetycznych, szpitali i mediów. Poród był ostatnią strefą, która była przynależna wyłącznie kobiecie. Miała prawo krzyczeć, wić się z bólu- to był jej krzyk,jej ból i jej chwila. Nagle została wprowadzona na inną płaszczyznę tego doświadczenia: zrobił się z tego poród rodzinny, a więc już nie: egzystencjalny, indywidualny, jednostkowy, zaś ona sama poddawana jest niezwerbalizowanej ocenie.
Ja wiem, że każda z Was może to storpedować argumentem "u mnie było inaczej, mnie mąz pomógł". I ja do pewnego momentu myslałam, ze i u mnie było inaczej. Ale potem przypomniałam sobie, jak wypraszano męza na czas badań ginekologicznych i masażu szyjki macicy. Czyli jednak: nie uczestniczył w pełnym porodzie. To ja w nim uczestniczyłam w pełni, nie on. Nazywajmy rzeczy po imieniu: to jest nasza chwila i nasze ciało, a nie męzów. Oni są tylko widzami. Nie ma czegoś takiego jak "poród rodzinny". Poród jest zawsze kobiecy. Przypominam sobie też, jak skrępowana się czułam, gdy krzyczałam z bólu. Bo jak wyjasnić drugiej, zdrowej osobie ( i w dodatku męzczyźnie), że tego bólu nie da się opisać, znieśc, przemilczeć? Czułam się histeryczką, choć nikt mi tego nie rzucił w twarz. Obok mnie stały świeże, czyste, wypoczęte pielęgniarki, lekarze i mąż. Odczuwałam to, jak gdyby ze mną było coś nie tak: w tym uroczym obrazku pełnym pastelowych kolorów i nowoczesnej aparatury, byłam jakimś reliktem przeszłości i pierwotnych uczuć. Nie pasowałam do otoczenia.
Dla porównania: moja przyjaciółka rodziła z Jeanette Kalytą. Bez faceta, bez lekarzy. Miała poród dla siebie- ja swój oddałam.
Brakowało mi tego, aby powiedzieć jasno: tak, doświadczam teraz porodu, pierwotnego, zwierzęcego aktu, w którym cierpię, rozrywa mnie ból i mam do tego, kurwa, prawo. Nie muszę wyjśc ładnie na porodowej fotografii, mam prawo ociekać potem, wykrzywiać twarz, wić się w skurczach. To mój czas, mój poród i moja kobiecość. A mężczyznom od tego wara. Jeśli mówię, że boli- to boli. Jeśli mówię, że nie dam rady- to nie daję rady.
Byłam z tym sama- bo nawet najbardziej empatyczny mężczyzna nie zrozumie w życiu aktu porodu. Czułam się też wyizolowana z jakiegoś doświadczenia, którego mnie pozbawiono. Na zajęciach w szkole rodzenia towarzyszyły mi entuzjastyczne położne, które poród sprowadzały do fajnego przezycia integrującego małżeństwo. Nikt nie skupiał się na jego, hmmm...biologicznej świętości? Nie wiem, jak to nazwać. Poród stał się oswojonym, nowoczesnym aktem, który wspiera KTG, kroplówka i pan mąz z kamerą video. A to nieprawda: poród nie jest taki. Jest dokładnie taki sam, jak tysiące lat temu i obecnośc lekarza w białym kitlu niczego tu nie zmienia. Obecność męża też nie. I moja antropologiczna refleksja: jak dla mnie u źródeł idei porodów rodzinnych lezy męska chęć przywłaszczenia sobie doświadczenia, które nigdy nie będzie męskie, bo jest wyłącznie kobiece. Ale w świecie, gdzie tak wiele rzeczy udało się nam zawłaszczyć, poród był swoistym wyzwaniem. Patrząc nawet na wszelkie mity nt. stworzenia świata (z babliońskimi i biblijnymi włącznie) ten kompleks "kreacji" jest obecny. I powtarza się w różnych wariantach. Obecnie chyba osiągnięto stan najbliższy ideałowi: męzczyzna może powiedzieć z dumą "tak, rodziłem razem z zoną". Że co? Że KTO rodził? Nie, miły panie, to twoja zona rodziła, ty się mogłeś tylko temu przypatrywać.
Nie mamy tej wspólnoty kobiecej, nie mamy przygotowania od strony własnych matek, nie przechodzimy inicjacji, inne kobiety nam nie towarzyszą i nie wspierają. Ja swojego kolejnego porodu już nikomu nie oddam. NIe będę robiła medialnej i małżeńskiej sensacji, wydarzenia sezonu, z czegoś, co jest moje od początku istnienia ludzkości.
Niech sobie mężczyźni wchodzą tam, gdzie chcą- ale nie na moją porodówkę. To ostatni przyczółek kobiecości.
Reasumując: w wielkiej batalii o porody rodzinne największymi przegranymi są-IMHO- same kobiety. I w większości przypadków nawet tego nie widzą.
A tak w ogóle to jestem za porodami domowymi i ambulatoryjnymi.
Kerala

Odpowiedz
Nezi 2013-04-11 o godz. 16:03
0

Kerala,
zgadzam się z Katarinką7. Napisz proszę. :)

Ja co prawda też jeszcze w ciąży nie jestem, ale mam duże wątpliwości czy chciałabym by mój mąż był przy porodzie... czasami sobie o tym myślę...

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 16:00
0

TAK!
Ja rodziłam z mężem i oboje jestśmy barzdo zadowoleni.Nie zmuszłam go do tego,sam tego chciał i teraz nie żałuje,chce też być przy następnym porodzie :) Mój mąż bardzo mi pomógł i nie wyobrażm sobie że mogło by go wtedy przy mnie nie być.Nie poradziła bym sobie bez niego,cały czas był przy mnie,trzymał mnie za rękę,podawał wodę i dodawał otuchy.No i oczywiście filmował i robił zdjęcia,cudowna pamiątka :D

Odpowiedz
Evek 2013-04-11 o godz. 15:57
0

Tylko z mężem Razem poczęliśmy, razem urodzimy ;) I On tego naprawdę chce :)

Odpowiedz
katarinka7 2013-04-11 o godz. 15:53
0

Kasiucha napisał(a):Kerala napisał(a):Ja jestem na "nie", ale gdybym pisała, dlaczego, zrobiłby się z tego chyba najdłuzszy post na Forumi ;) lol
Kerala wiem co masz na myśli ;) ;)
A ja nie bardzo wiem, a chetnie bym się dowiedziała.
Póki w ciąży nie jestem i mogę sobie porozmyslać.
Napisz Kerala, nawet długo. Twoje posty dobrze się czyta i długość nie męczy.

Odpowiedz
wjola 2013-04-11 o godz. 15:51
0

widzę że w niektórych przypadkach bardzo pomogła szkoła rodzenia, żeby oswoić męża z porodem lol

u nas mąż jeszcze przed ciążą wspominał że chciałby być przy porodzie, z czego ja się bardzo cieszę, bo co prawda wyobrażam sobie poród "samotny" ale wiem też że dużo łatwiej mi będzie rodzić razem z nim :D

tam gdzie będę rodzić mąż może nawet towarzyszyć przy cesarce :o , no ale z tym to czas pokaże...

Odpowiedz
agga73 2013-04-11 o godz. 15:49
0

hmm mi juz moj P. daawno temu oswiadczyl, ze zaden porod rodzinny w gre nie wchodzi, bo on sie nie nadaje :(
mialam czas zeby sie z tym oswoic...
bardzo bym chciala, zeby byl ze mna, ale uszanuje jego decyzje :)
i tak sobie mysle, ze pomoze mi nawet jego obecnosc za sciana :)

Odpowiedz
Kasiucha 2013-04-11 o godz. 15:47
0

Kerala napisał(a):Ja jestem na "nie", ale gdybym pisała, dlaczego, zrobiłby się z tego chyba najdłuzszy post na Forumi ;) lol
Kerala wiem co masz na myśli ;) ;)

Odpowiedz
aguita 2013-04-11 o godz. 15:45
0

Moj maz nie wyobraza sobie, zeby go nie bylo przy porodzie. I wiem, ze jego obecnosc bedzie mi potrzebna w takiej chwili jak przyjscie na swiat naszego dziecka.

Odpowiedz
Kerala 2013-04-11 o godz. 15:42
0

Ja jestem na "nie", ale gdybym pisała, dlaczego, zrobiłby się z tego chyba najdłuzszy post na Forumi ;) lol
Kerala

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:38
0

No ładnie.. :o

Widzę, że rodzenie sama planuje tylko ja i panna_van_gogh :(

Cóż... nikt więcej nie chce się zdecydować...

Odpowiedz
aniaza 2013-04-11 o godz. 15:34
0

mrówka napisał(a):Zdecydowanie TAK - aczkolwiek nie chcę żeby mój mąż patrzył czy widać główkę ma stać za moimi plecami tudzież z boku - nie zaglądając zupełnie na ............. (swoją drogą cieszę się że sama nie będę tego widziała).
Tylko on działa na mnie jak lekarstwo :love: , więc jego obecność jest konieczna
podpisuję sie w całości :)

Odpowiedz
kapelusik 2013-04-11 o godz. 15:32
0

TAK, TAK, TAK!
Mąż chodzi ze mna do szkoły rodzenia i to bardzo pomaga mu się oswoić ze wszystkim, co nas czeka. Razem oddychamy, nauczył się, jak masować mi plecy...
Mama też będzie, bo pracuje w szpitalu, w którym będę rodzić. :D

Odpowiedz
gruba żaba 2013-04-11 o godz. 15:30
0

Mój mąż zarządził wspólny poród jak tylko dowiedział się o ciąży. :)
Na usg też ze mną drepcze. :)
Spotkał wprawdzie niedawno naszego sąsiada plotkarz-mitomana, który zdał mu relację z porodu jego żony ociekającą krwią, śluzem, potem i cholera wie czym jeszcze, co troszkę go przeraziło. Ale stwierdził, że on będzie dzielny! :D
Swoją drogą - niektórzy ludzie nie maja za grosz taktu, ech.

Odpowiedz
buniuta 2013-04-11 o godz. 15:28
0

Ja bym bardzo chciala byc z moim J...
W ciezkich chwilach dziala na mnie jak lek uspokajajacy i zawsze umie mi poprawic nastroj....
Byloby mi bardzo smutno, gdyby nie chial byc przy porodzie... Ale zmuszac bym nie zmuszała....
Jednak tak cos mi sie zadje,ze nie posciłby mnie samej na "wojnę".
Co bedzie, zobaczymy...

Odpowiedz
pucek 2013-04-11 o godz. 15:26
0

mąż na razie twierdzi, ze chce byc ze mna przy porodzei (i ja tego chce!), mam nadzieje, ze mu się nie odwidzi ;)

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:22
0

Donia napisał(a):kiwi napisał(a):wychodze z zalozenia, ze skoro razem robimy dziecko to i razem je rodzimy.
Wyznaje dokladnie ta sama zasade :)
:)
faktem jest, ze facet bardzo sie przydaje. nie tylko psychicznie - juz sama jego obecnosc mnie bardzo uspokajala, ale tez fizycznie - bylo na kim sie wesprzec podczas spacerowania z bolami, no i do trzymania nogi :) (przez pewien czas kazali mi lezec na boku z noga do gory,ktora bylo wyyyyyjatkowo ciezka). byl ze mna przez caly czas i bardzo to sobie chwale. najwazniejszy moment w zyciu przezylismy razem :D

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:21
0

kiwi napisał(a):wychodze z zalozenia, ze skoro razem robimy dziecko to i razem je rodzimy.
Wyznaje dokladnie ta sama zasade :)
Moj maz nie byl caly czas przy porodzie, bo bardzo dobrze znosilam rozwarcie, ajego masaze plecow za bardzo mi nie pomagaly, bo albo robil je zbyt mocno albo za pozno zaczynal... za to wted gdy jzu trzeba bylo rodzic, byl z nami do konca...niesamowice pomocna jest sama swiadomosc ze najblizsza osoba jest w tym ciezkim momencie ze mn... no i pozniej , jak juz dzidzia jest na swiecie..cala nasza trojka...niesamowite przezycia!

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:17
0

oczywiscie, ze rodzinny. drugi raz tez bedzie razem. wychodze z zalozenia, ze skoro razem robimy dziecko to i razem je rodzimy. gdy sie zaczal porod strasznie sie denerwowal (natomiast mnie ogarnal dziwny i blogi spokoj). gdy juz bylo po, stwierdzil, ze to wcale nie jest takie straszne i nie bylo po co sie denerwowac. :D

Odpowiedz
Evek 2013-04-11 o godz. 15:14
0

Zawsze miałam oparcie w moim mężulku, więc chciałabym, żeby tak też było w tym jakże ważnym dla nas obojga momencie.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:12
0

Mój maż na początku nie był przekonany czy chce być przy porodzie. BYło mi trochę przykro, ale nie zamierzałam go do niczego zmuszać...
NA usg też nie chciał iść...
Ale zawsze zdawałam mu pełne relacje, widział fotki z usg - mało czytelne, ale zawsze ;)
Potem poszedł ze mną na szkołę rodzenia.
I to chyba pomogło mu się przełamać...
Był ze mną przez cały czas i zachował zimną krew
Bardzo mi pomagał i pilnował bym oddychała gdy z bólu zdarzało mi się o tym zapomnieć ;) I nie wyobrażam sobie, żeby go miało przy mnie nie być...

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 15:09
0

Mój mężuś jest tak na 90% przekonany, ze chce rodzić za mną ale jak to będzie to zobaczymy bo statnio na USG słabo mu się z wrażenia zrobiło W każdym razie bedę miała mamuśkę w zapasie, mam tylko nadzieje, że w razie czego pozwolą jej wejśc. :D

Odpowiedz
Asiowa 2013-04-11 o godz. 15:05
0

Mój mąz gdy jeszcze nie bylismy w ciąży nie chciał byc przy porodzie ale jak już bylismy to zmienił zdanie.

Mąż prawie zawsze stoi za głowa rodzacej ale i tak wszystko widzi lol
Mój mąz krzyczał "widze głowke ma włosy"
I powiem Wam na pocieszenie ze lewatywyjuz prawie wszędzie nie robia a krwi jest bardzo mało - to juz chyba w I fazie bylo więcej.

Pepowine meżulo przeciąl z wielką ochotą.

Mi tez sie wydawało ze bede sie krepować (ale nie męża) tylko personelu. Że bedę sie głupio zachowywać że coś niecoś popuszczę ze obcy facet bedzie mnie badał i szył. No ale jak rodziłam to tak bardzo byłam skoncentrowana na parciu ze prawie nie zauwazałam obecnosci innych osob - nawet męża. Słuchałam tylko poleceń personelu i starałam sie je dokałdnie wykonać - poszło nam świetnie wiec to chyba dobra metoda

lol

Odpowiedz
Och 2013-04-11 o godz. 15:02
0

Rodziłam z mężem i nie wyobrażam sobie, że mogłoby tam jego nie być. Pamiętam jednak jak mówil (jeszcze gdy nie planowaliśmy dziecka), że nie chciał by być przy porodzie. Ale jak tylko zaszłam w ciążę to stwierdził, że będzie przy mnie i nie mam nic do gadania. Nie chciałam aby "tam" zaglądał ale jakoś tak wyszło, że widział główkę ;) stał później pod ścianą jak sparaliżowany i taki dziwnie bezradny. Pępowiny nie chcial przeciąć (chyba był w lekkim szoku), położne go jednak zmobilizowały i przeciął. Następny poród tylko z NIM!

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 14:58
0

Ja tez tylko z mezem. Oboje nie wyobrazamy sobie zeby bylo inaczej :D

Odpowiedz
Kasiucha 2013-04-11 o godz. 14:54
0

A ja zamierzam po raz drugi rodzić z moim mężem (za pierwszym razem nie był moim mężem lol - ale i tak wszyscy tak mówili). Nie wyobrażam sobie być zdaną tylko na siebie...

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 14:51
0

Ja tak - chcę rodzić z nim, ale tylko pod warunkiem, że to ja ustalam warunki (typu: nie ma patrzenia "tam", golenie, lewatywy i inne - o ile wogole nastąpią, bo sama musze to przemyśleć - są poza nim - on przychodzi dopiero na samo parcie i stoi przy głowie (tylko i wyłącznie!!)). W każdej sytuacji, w której złamałby warunek umowa ulega zerwaniu i Mąż robi bezpowrotny wypad za drzwi.

wszystko dlatego, że poród dla kobiety, to oprócz śmierci kogoś bliskiego, utraty pracy itp. jedna z najbardziej stresujących sytuacji w życiu i nie zamierzam sobie tego stresu potęgować.

hough!

Odpowiedz
Vilemo 2013-04-11 o godz. 14:48
0

a ja mam mieszane mysli co do porodu z moim M
napewno bedzie moja mama, ale nie wiem czy chce zeby moj przyszly maz ogladal mnie w taki stanie chodzi mi o lewatywe, krew, nacinanie krocza.. i te inne mało przyjemne rzeczy..
generalnie paralizuje mnie na samam mysl o porodzie (choc na razie nie planujemy dzieciątka).
ja wiem ze jest to naturalne, ale chyba wolalabym, zeby mnie w takim stanie nie ogladal

Odpowiedz
Lianka 2013-04-11 o godz. 14:46
0

Wowo Aga alez bedziesz miala odpowiedzialna funkcje :) To musi byc niesamowite widziec porod od drugiej strony :)
Tak wiec koniecznie zdaj nam relacje jak bylo i podziel sie wrazeniami, a moze przekonasz niejednego przyszlego tatusia?

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 04:51
0

Ja chciałabym rodzić z moim mężem ale jeżeli bedzie inaczej to nie bedę go zmuszać.

Mam teraz podobna sytuacje moja kolezanka za 2 tygodnie ma termin i jej maz zapiera sie, ze nie pójdzie i nie bedą rodzić razem-przestraszył sie. Ona zaś nie chcąc rodzić sama bez bliskiej osoby poprosiła mnie czy bym z nia nie rodziła. Tak wiec siedze jak na szpilkach bo niedługo będę rodzić ciekawe kto bedzie sie bardziej stresował ;) Chociaz mam nadzieję, ze jej maz jeszcze się zdecyduje jak przyjdzie ten moment.

Odpowiedz
Gość 2013-04-11 o godz. 04:33
0

Masz rację Lianka był bardzo podobny temat, ale dla mnie tamta ankieta jest mało "wyraźna", bo nie do końca o to mi chodziło...

Odpowiedz
Lianka 2013-04-10 o godz. 20:20
0

Asiulaaa wcale nie "czy rodzilyscie z partnerem" tylko "Jeśli facet nie chcialby...." Dobrze pamietam bo sie lekko w tym watku sprzeczalam z Malym.
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=6479

Oczywiscie tytul moze mylic ale byla tam wlasnie dyskusja na temat porodow rodzinnych i to wlasnie niekoniecznie z mezem.

Odpowiedz
Gość 2013-04-10 o godz. 07:53
0

Lianka napisał(a):Poza tym taki temat juz byl na forum.
Był podobny, ale dotyczył raczej czasu przeszłego: "czy rodziłyście z partnerem?", a mnie interesują głównie Wasze zamiary, czyli co planujecie i niekoniecznie dotyczy to Waszego mężczyzny,bo można rodzić np. z mamą czy siostrą.

Odpowiedz
Gość 2013-04-09 o godz. 09:29
0

Zaglosowalam na tak. Mam nadzieje ze moj M to wytrzyma :)

Odpowiedz
Gość 2013-04-09 o godz. 08:51
0

Jestem zdecydowanie na tak, ale tylko jeśli chodzi o poród z mężem - myślę, że w takiej chwili powinnam móc liczyć na wsparcie z jego strony.

Jeśli chodzi o inne osoby, to jestem raczej na nie, ale to chyba zależy od tego, jakie stosunki łączą nas z tymi osobami. Ja jakoś nie potrafię wyobrazić sobie obok siebie w takiej chwili mamy, czy siostry...

Odpowiedz
Lianka 2013-04-08 o godz. 21:08
0

Na dzien dzisiejszy jak najbardziej rodzinny, ale zobaczymy co czas pokaze :)

Poza tym taki temat juz byl na forum.

Odpowiedz
Gość 2013-04-08 o godz. 12:55
0

zdecydowanie TAK!!!!!!!!!! :D

Odpowiedz
Gość 2013-04-08 o godz. 12:30
0

Asiulaa napisał(a):Ja bardzo chciałabym rodzić z moim przyszłym mężem, nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Ja też tak mam

Odpowiedz
Kasia_S 2013-04-03 o godz. 12:25
0

Tylko z mężem!
I pozostawiam jemu decyzję czy chce mnie tylko trzymać za rękę, czy też widzieć co "tam" się dzieje.

Odpowiedz
Jania 2013-03-31 o godz. 15:09
0

z ojcem dziecka jak najbardziej. W końcu jest winowajcą tego bólu i trzeba miec na kim się wyładować - konsekwencje trzeba ponieść ;)

A tak powaznie, to nie wyobrażam sobie być tam sama, to duże wsparcie fizyczne i przede wszystkim psychiczne. Kobiecie w takiej chwili poczucie bezpieczeństwa jest potrzebne najbardziej.

Odpowiedz
kasik_cz 2013-03-30 o godz. 14:22
0

chciałabym rodzić z mężem (ale żeby "tam" nie zaglądał ;) )
Ale jak będzie - zobaczymy :D Mamy jeszcze czas na podjęcie decyzji (najpierw trzeba zacząć starania ;) )

Odpowiedz
Gość 2013-03-30 o godz. 14:14
0

mrówka napisał(a):Zdecydowanie TAK - aczkolwiek nie chcę żeby mój mąż patrzył czy widać główkę ma stać za moimi plecami tudzież z boku - nie zaglądając zupełnie na ............. (swoją drogą cieszę się że sama nie będę tego widziała).
Tylko on działa na mnie jak lekarstwo :love: , więc jego obecność jest konieczna
jestem dokladnie tego samego zdania, ja tez chce zeby moj ukochany byl przy porodzie, ale ma byc tam dla mnie wsparciem, trzymac mnie za reke, chce czuc jego obecnosc , bo biedaczyna moglaby zemdlec gdyby zagladal miedzy nogi he he lol lol lol

Odpowiedz
ewcccia 2013-03-30 o godz. 10:33
0

My będziemy z mężem rodzić razem :) Nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej

Odpowiedz
Gość 2013-03-30 o godz. 09:14
0

kiniutek napisał(a):mama to na bank bedzie, chociażby dlatego iż jest oddziałową w tym szpitalu ;)
to fajnie masz... :)

Odpowiedz
mrówka 2013-03-30 o godz. 08:05
0

Zdecydowanie TAK - aczkolwiek nie chcę żeby mój mąż patrzył czy widać główkę ma stać za moimi plecami tudzież z boku - nie zaglądając zupełnie na ............. (swoją drogą cieszę się że sama nie będę tego widziała).
Tylko on działa na mnie jak lekarstwo :love: , więc jego obecność jest konieczna

Odpowiedz
panna_van_gogh 2013-03-30 o godz. 07:11
0

NIE 8)

bede rodzila sama

Odpowiedz
Danetka 2013-03-30 o godz. 06:47
0

stanowczo tak, oczywiście nie na siłę, ale mój juz postanowił że chce, nie jest jeszcze pewnien czy wytrzyma do samego końca i nie skapituluje w ostatniej fazie, ale zobaczymy i tak uważam że mąż jest potrzebny i pomocny najbardziej w pierwszej i drugiej fazie porodu,kiedy położna jest tylko na dochodne, bo w trzeciej jak juz się rodzi dziecko to jest cały czas.

Odpowiedz
kiniutek 2013-03-30 o godz. 06:47
0

my razem bedziemy rodzic ;) a mama to na bank bedzie, chociażby dlatego iż jest oddziałową w tym szpitalu ;)

nie wyobrażam sobie rodzic bez męża... wiem ze bedzie mnie wspierał w trudnych chwilach

Odpowiedz
Gość 2013-03-30 o godz. 06:40
0

bardzo bym chciała rodzic z mężem i mamą... mama wiem, że będzie przy mnie, a mąż musi sie oswoić z tą myślą... he, he... widziałam troszkę strachu w jego oczach na tę myśl... nie pogniewam się jednak jeśli się nie zdecyduje mi towarzyszyć... do niczego nie będę go zmuszać :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie