• Gość odsłony: 3780

    Czy nam się nie chce?

    Melba napisał(a):Czy może walimy głowami w szklany sufit? Mało nas w parlamencie, rządzie, na stanowiskach, mało nas - prezesek korporacji ...dlaczego?
    Trudno dac jednoznaczna odpowiedz. Napewno jest szklany sufit, napewno tez sa roznice w priorytetach oraz problemy z pogodzeniem kariery 'high-flyer' z obowiazkami wzgledem rodziny, wychowaniem dzieci. Troche prawdy jest w tym ze niektorym kobietom "sie nie chce", w sensie ze model bezwzglednego piecia sie w gore, harowania 16 godzin na dobe i szarzowania z kopia na przeszkody wielu kobietom nie odpowiada i same z siebie usuwaja sie na bok, mimo iz maja gromny potencjal.

    Gdy patrze na znajome kobiety w prestizowych firmach prawniczych, znane adwokatki, sedziny - tu w Melbourne - dochodze do wniosku ze malo kobiet potrafi na dluzsza mete wytrzymac narzucone przez mezczyzn - i do nich dopasowane - tempo. Wydaje mi sie ze kobiety chca czegos jeszcze od zycia, maja bardziej roznorodne marzenia, plany, cele do ktorych chca dotrzec. Im nie wystarcza tylko i wylacznie praca. A zeby zostac CEO globalnego molocha, Premierem, niestety trzeba ta praca zyc 24 godziny na dobe. Przynajmniej w aktualnym, male-dominated systemie :P

    Odpowiedzi (15)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-12-29, 01:19:57
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-12-29 o godz. 01:19
0

No i z tym co napisałaś Kerala się zgodzę. Dlatego nie jestem przeciwniczką feminizmu.
Mika, no własnie, ja sama nie wiem na ile moja praca zawodowa jest związana z moją pasją, a ile jest w niej przymusu, alby wspomóc domowy budżet. Byc moze gdybym nie musiała, to bym nie pracowała. A może gdybym nie pracowała zatęskniłabym za zawodem.

Odpowiedz
Gość 2009-12-29 o godz. 00:57
0

Agnieszka napisał(a):
Osobiście uważam, ze jej najważniejszym zadaniem, do którego ma najlepsze predyspozycje jest zarządzanie rodziną. Praca zawodowa jest dodatkowym obciażeniem. Chociaż jest wiele kobiet, które godzi obowiązki żony i matki i karierę zawodową. Uważam jednak, ze żeby zrobić karierę, trzeba trochę poświęcić dobra rodziny, nie da się wszystkich zadowolić. .
Myślę, że praca zawodowa w przypadku mam jest obciążeniem jeśli idzie się do niej z przymusu np. finansowego. Jeśli traktujesz pracę jako rozwój, nabieranie nowych doświadczeń i chcesz pracować to trudno mówic o obciążeniu.
Jest też wyjście pośrednie - nie od razu kariera ale praca dajaca satysfakcję np. w niepełnym wymiarze godzin. Niekoniecznie pięcie się po kolejnych szczeblach, delegacje, wyjazdy i późne powroty do domu.
Ale dająca możliwość, dokształcania się, rozwoju, wyjścia do ludzi.

Odpowiedz
Kerala 2009-12-29 o godz. 00:43
0

No własnie w tym leży sedno: czy wyznajemy takie poglądy w obrębie rodzinnym, czy też uważamy, że są uniwersalne? Jesli to pierwsze to się nie czepiam.
A tak serio, to nie wiem, czy czytałaś, Agnieszko, "Kobietę. Jej zadanie według natury i łaski" Edyty Stein? Osobiście nie lubię tej ksiązki, bo nie zgadzam się z poglądami autorki. Jednak w dużej mierze Twoje refleksje pokrywają się z opiniami Edyty Stein- głownie w dziedzinie poglądów na zadanie i predyspozycje kobiety. Jeżeli byś wiec chciała mieć dodatkową podbudowę (czy nadbudowę ;) ) ideologiczną, to polecam tę pozycję.

To, że rola gospodyni domowej jest niedoceniana to prawda. Ja jednak osobiście wątpię w to, aby zaczęto ją doceniac bez wkładu feministek. Ostatecznie czysta i zywa kultura patriarchalna funkcjonowała w naszym kraju tysiące lat (własciwie do dziś funkcjonuje ;) ) i nie przełożyło się to w żaden sposób na docenienie pracy domowej. Można więc powiedzieć, że Twój pogląd miał kilka tysięcy lat szansy, ale nic z tego nie wynikło. Kobiety zaczęto postrzegać inaczej (jako głosy liczące się w dyskursie politycznym, obyczajowym i kulturalnym) od momentu, kiedy same się upomniały o swoje prawa. Tak więc czy komus się podoba, czy nie podoba ideologia feminizmu, nie zmienia to faktu, ze to właśnie on zasiał ziarno zmian.
pzdr
Kerala

Odpowiedz
Gość 2009-12-28 o godz. 23:54
0

Wybaczcie, nie przytocze literatury, bo poszukanie tutułów trochę by mi zajęło, a nie dysponuję taką ilościa czasu. Pisząc miałam raczej na myśli nasze europejskie realia, bo w kazdej kulturze będzie inaczej. Pewnie że muszą być regulacje prawne, zeby ten mały procent kobiet czy mezczyzn o predyspozycjach innej płci mógł dokonać innego wyboru.

Melba, to o czym napisałam, to pewne teoretyczne założenie, niemożliwe do wykonania. Przecież w dzisiejszych czasach nie można zabronić kobietom wykonywania jakiegokolwiek zawodu. I dobrze, niech każda kobieta robi co chce. Nie każda kobieta chce mieć tez męża i dzieci.

Osobiście uważam, ze jej najważniejszym zadaniem, do którego ma najlepsze predyspozycje jest zarządzanie rodziną. Praca zawodowa jest dodatkowym obciażeniem. Chociaż jest wiele kobiet, które godzi obowiązki żony i matki i karierę zawodową. Uważam jednak, ze żeby zrobić karierę, trzeba trochę poświęcić dobra rodziny, nie da się wszystkich zadowolić. Zajmowanie się polityką było tylko przykładem. Bo to zawód, którego nie da się odbębnić w 8 godzin, tylko całe życie. Wiem, ze brzmi to tak: facet moze robic karierę, a odmawiam jej kobiecie. Ale w rzeczywiśtości sprawa sprowadza się do tego, ze to rola gospodyni domowej jest niedoceniana.

Napisałam o swoich poglądach, które chciałabym, aby funkcjonowały w obrębie mojej rodziny, a nie zalezy mi żeby były wprowadzone w życie wszędzie. Zle się też wyraziłam pisząc, ze nie jestem za równouprawnieniem, otóz jestem, ale mam specyficzne poglądy na jego temat. Uważam, ze idąc do pracy powinnam dosatwać takie samo wynagrodzenie jak mężczyzna na tym samym stanowisku, ale jeśli pracodawca uważa, ze kobieta nie nadawałby się na to stanowisko, to ja to rozumiem. Może jest Wam to trudno sobie wyobrazić, ale naprawdę tak myśle. Miałąm ostatnio taką sytuację, ze dostałam propozycję pracy od przyjaciela. Kiedy mu odmówiłam, twierdząc, że nie bedę w stanie poświęcić tej pracy tyle czasu ile powinnam, był bardzo zdziwiony. Nie mógł zrozumieć, że jeśli będzie pilna robota do zrobienia, to ja nie będę mogła zostać dłużej, bo rodzina jest dla mnie ważniejsza. Nie mógl zrozumieć, ze mogłam odrzucić tak intratną propozycję, bo dobro dziecka było dla mnie ważniejsze.

Odpowiedz
Gość 2009-12-28 o godz. 22:30
0

Agnieszka, nawet jeśli wykażemy ogromną ilość dobrej woli i przyjmiemy za prawdziwe Twoje założenia na temat różnych predyspozycji kobiet i mężczyzn, to równouprawnienie być MUSI. Dla tych kilku % kobiet, które wykazują doskonałe sprawdzają się w zawodzie inżyniera - żeby mogły spokojnie wybrać ten zawód. I dla kolejnych kilku procent, które interesuje świat polityki, które mają chęć i zapał zmieniania kraju na lepsze, które mają do tego gotowe pomysły - żeby mogły być politykami (zapewniam Cię, że to nie szkodzi ich dobru). I cholera dla każdej z nas - byśmy mogły wybierać: kariera (taka czy inna) albo dom. I żebyśmy nie były potępiane za podjęcie decyzji o zaczęciu kariery, o próbie przebicia szklanego sufitu, ale też żebyśmy mogły zostać w domu i tu się spełnić.
To tyle.

Odpowiedz
Reklama
Kerala 2009-12-28 o godz. 16:12
0

Agnieszka napisał(a):eśli kobiety zrozumieją, że odsuwanie ich od polityki służy ich dobru, męzczyźni tez poczują się docenieni. Moze to enigmatyczne o czym pisze,nie będę rozwijać, bo mądrzejsi już o tym nieraz pisali..
Ale jacy "mądrzejsi"? Święty Paweł z Tarsu czy Edyta Stein?

Co do funkcjonowania mózgów to prosiłabym o przykłady, literatura, źródła czy coś... Bo o ile się znam, to udowodniono wprawdzie, że mózg kobiecy i męski się różnią, ale jednocześnie nie wykazano, aby ta różnica przekładała się na predyspozycje w sposób istotny statystycznie. Co więcej: wykazano, że tzw. predyspozycje męskie i kobiece zależą od kultury, a nie od płci. I tak oto dziewczynki z krajów azjatyckich (mowa była głownie o dziewczynkach pochodzenia japońskiego, o ile pamiętam) wykazywały wręcz doskonałe myślenie przestrzenne, matematyczne i logiczne przewyższając w tym amerykańskich rówieśników płci męskiej. Po prostu oczekiwania ich rodziców i domowa socjalizacja byly inne, niż miało to miejsce w rodzinach amerykańskich, gdzie dziewczęta wtłaczano w schemat "matematycznych tłuków".

I więcej tematu już nie rozwijam, bo nadal pozostaję w osłupieniu. Może szanowne koleżanki coś dodadzą. Jam chyba niezdolna.

Kerala

ps. ale stawiam piwo (ba, skrzynkę budweisera) temu, który mi udowodni, że prawidłowe obracanie mapy okazało się istotne w sprawowaniu urzedu premiera przez Margaret Tchatcher

Odpowiedz
Gość 2009-12-28 o godz. 13:00
0

No moim zdaniem to nie jest kwestia tego czy się chce czy nie. Jestem przeciwniczką równouprawnienia. Nie dokonam tu żadnego odkrycia twierdząc, ze obie płcie mają różne predyspozycje. Nasze mózgi funkcjonują inaczej. Oczywiście zdarzają sie wyjątki i np. zdarzają się kobiety, które mają swietną wyobraźnię przestrzenną i nie muszą obracać mapy, i np. świetnie sprawdzają się w zawodzie inżyniera (nie piszę o sobie). Ale generalnie jesteśmy inni. Nie widze nic złego w tym, zeby mężczyźni zajmowali się polityką, byli na kierowniczych stanowiskach, a kobiety trosczyły się o dom i dzieci. Natomiast należy przy tym starać się zrozumieć różnice płci i je szanować. jeśli mężczyźni będa doceniać pracę kobiet w domu, to kobiety nie będą musiały walczyć o swoje prawa. Jeśli kobiety zrozumieją, że odsuwanie ich od polityki służy ich dobru, męzczyźni tez poczują się docenieni. Moze to enigmatyczne o czym pisze,nie będę rozwijać, bo mądrzejsi już o tym nieraz pisali... Myślę jednak, ze te założenia, o których piszę, sa utopią, bo ludzimo się nie chce dbać o potrzeby innych. Po prostu dużo rzeczy takich jak władza i pieniadze stały się celem samym w sobie i jeśli ktoś komuś z gardła nie wydrze to nic nie będzie miał :-(

Odpowiedz
Gość 2009-06-23 o godz. 01:14
0

A ja mysle, ze nam sie chce tylko gdzies tam na koncu o naszej pozycji i tak decyduje mezczyzna, ktory widzi ciaze, dziecko, choroby itp. I wg nich to nas dyskwalifikuje. Moj przyklad, bardzo lubie moja prace i jestem doceniana przez szefow, widze mozliwosci ale tu pojawia sie problem. Czyli dziecko moj wiek i wszystkie znaki na niebie wskazuja, ze juz czas ale decyzje determinuje wlasnie praca - jezeli przed ciaza czegos nie osiagne po powrocie nie bede miala szans na na przebicie tego szklanego sufitu. I naprawde bardzo chce osiagnac sukces w karierze zawodowej ale nie chce na starosc wyladowac sama w luksusowej willi.
I pewnie skonczy sie tak, ze bede miala dziecko a pozniej jak wroce do pracy to zaczne wszystko od poczatku z gorszej pozycji i bez gwarancji na powodzenie.

ALE CHCE.

Odpowiedz
Gość 2009-06-22 o godz. 22:04
0

No i tak po przeczytaniu tego, co sama napisalam dochodze do wniosku, ze jednak bardziej nam sie nie chce niz chce. Kwestia tylko - dlaczego. Odp.: bo mimo wielu postepow w mysleniu wciaz mamy bardziej pod gorke

Odpowiedz
Gość 2009-06-22 o godz. 21:56
0

I chce sie nam i nie.

Chce:
Raz; jednak sa kobiety, ktore odnosza sukcesy w teoretycznie "meskim" zawodzie, czy na "meskiej" pozycji.
Dwa; wiemy, ze jak juz dojdziemy do czegos, to zazwyczaj kosztuje nas to wiecej niz mezczyzn, w zwiazku z tym lepiej pracujemy. Doceniamy swoje stanowisko. Ugolniajac przywiazujemy wieksza wage do szczegolow niz przecietny facet. Jestesmy dokladniejsze. Niektorym z nas sie chce.
Trzy; walczymy o swoje na co dzien. O rowne pensje, o wyksztalcenie, rownouprawnienie, czy to zeby nas koledzy po tylku nie klepali. Wiekszosc z tych rzeczy faceci nazywaja feminizmem, nie majac pojecia o feminizmie, kojarzac go tylko ze stereotypami wasatej, tlustej, nieatrakcyjnej baby, publicznie palacej swoj asexowny stanik i bijacy facetow za otworzenie drzwi, czy wreczenie kwiatka w Dzien Kobiet.
Ktory facet musi na co dzien udowadniac, ze bycie facetm nie oznacza bycie kims gorszym/glupszym/stworzonm do innych, nizszych celow?
Pamietam reakcje moich najblizszych facetow na artykul bodajze w Wyborczej o dyskryminacji faceta przyjmowanego do pracy. kazal sie jakis miesiac+ temu. Mowa w nim byla o tym, ze koles pozwal do sadu kobiete, ktora w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej powiedziala, ze laboratorium to nie jest miejsce dla mezczyzny. Gosciu wezwal policje, rozpetal afere.
Jakie bylo oburzenie i poruszenie! I to ze strony mezczyzn, ktorych dobrze znam i wiem, ze daleko im do patriarchalnych zachowan.

Chcialabym zobaczyc jak ta policja przyjezdza wezwana przeze mnie, gdy w trakcie rozmow kwalifikacyjnych pytano mnie, czy mieszkam sama czy z narzeczonym, czy planuje slub, czy bede miala dzieci itd.

Nie chce nam sie:
Raz; ze nie widzimy zapewne nic pociagajacego w wypruwaniu z siebie flakow, wyrzekaniu sie zycia rodzinnego czy towarzyskiego, niedosypianiu i niedojadniu tylko po to, zeby przypodobac sie szefowi.
Dwa; po co mam sie wysilac, skoro i tak jak przyjdzie co do czego, to i tak liczyc sie bedzie to co miedzy nogami, a nie to co powyzej szyi?
Trzy; to, co juz dziewczyny pisaly - potrafimy nabrac dystansu do pewnych kwestii i w pewnym momencie, po przekroczeniu jakiejs granicy, decydujemy co jest dla nas wazniejsze. Praca nas nie pocieszy, nie wesprze, nie da poczucia bliskosci, nie sprawi, ze bedzie nam lepiej na tym swiecie. Kariera moze dac nam slawe i kase, ale nie da nam poczucia bezpieczenstwa, nie dostarczy az tylu opozytywnych emocji, co te INNE rzeczy. I te INNE rzeczy niekoniecznie musza oznaczac malzenstwo, zycie rodzinne, dziecko, a np. lepienie garnkow, oddawanie sie innym swoim pasjom, realizacja planow.

Chcialoby nam sie pewnie, gdyby to startowanie do typowo meskich stanowisk nie oznaczalo przedzierania sie przez dzungle nieporozumien, nietolerancji, stereotypow, wyrzeczen itd.

Odpowiedz
Reklama
Fiba 2009-06-22 o godz. 10:13
0

Hymmm,
pomijając kwestie ograniczeń społecznych, które niewątpliwie są (udowadnianie na każdym miejscu, że się jest kompetentną nie mniej niż facet)...
pomijając te kwestie wydaje mi się, że mimo wszystko kobieta zawsze zdaje sobie sprawę z tego że praca i kariera to tylko gra, zabawa w klocki lego ;) że najwazniejsze jest co innego. A facet jest jak dziecko - bawi się do końca życia :D

Odpowiedz
Gość 2009-06-21 o godz. 08:23
0

A ja sobie myslę, ze tak to juz mają kobiety poukładane w główkach...

Mój przykład z życia: pracujemy razem z mężem, jest godzina 15 a ja już odlatuje myślami od mojego biurka:

*co by tu dzisiaj na obiad
*kurcze, a chleb jest?
*musze zaraz wstawic białe rzeczy do prania
*sterta ręczników czeka na uprasowania
*przyjdą znajomi, trzeba coś tam kupić słodkiego...itd

A jesli dochodzi jeszcze dziecko!? Nie jestem typem kury domowej, ale mam w myślach mój dom i to że muszę go czasami ogarnąć, coś tam upitrasić.
A mój mąż mógłby jeszcze o 18 i 19 siedzieć w pracy, kanapka strczy mu za obiad.

I to chyba stąd jest tak, ze dla kobiety priorytetem zawsze będzie rodzina i dom, wiec nie chcą sie zaharowywać w pracy

Odpowiedz
Gość 2009-05-17 o godz. 11:04
0

Kasiape napisał(a):Hmmm... cos tam smedze. Moze ktos inny sie wypowie????
Eee tam, mi sie to smedzenie podoba lol

Czy ja wale w sufit... chyba nie, za nisko jestem ;) Natomiast cos w tym jest, co napisala Kasiape - moim celem raczej nigdy nie bedzie robienie kariery (chociaz nieskromnie mowiac - od wielu ludzi slyszalam juz o moim potencjale w tym kierunku) - bo wyzej cenie wolny czas, spokoj, zycie prywatne.
Ale moze byloby inaczej - z drugiej strony - gdybym wiedziala, ze mozna kariere polaczyc z zyciem prywatnym za mniejsza cene, to moze wlasnie chcialabym osiagnac pelnie we wszystkich dziedzinach. Bo w to, ze sie to moze udac, staram sie wierzyc - ale cena jest chyba raczej wysoka.

Odpowiedz
Gość 2009-05-17 o godz. 01:49
0

Chce nam się chce, ale wiele z nas jeszcze ogranicza się stereotypem, że na kierowniczym stanowisku tylko mężczyzna i wiele z nas jest tym ogranicznaych.....

Pracuję w dużej prężnie rozwijającej się firmie i mam okazję ogladać pewne zachowania:

dużo częściej powierza się odpowiedzialne stanowiska/zadania mężczyznom
bardzo często kobiety o tych samych a nawet wyższych kwalifikacjach pracują na niższych stanowiskach lub na równorzędnych ale za mniejsze pieniądze
często u nas zdarza się, że przyjmuje się do pracy mężczyznę a nie kobietę.....
kilku koleżankom zdarzyło się że usłyszały, pani zajdzie w ciążę, pani urodzi dziecko więc pani nie może zostać kierownikiem
te dziewczyny które są kierownikami mają minimalny wymiar urlopu macierzyńskiego i po powrocie z niego harują po 10 godzin dziennie....
nie mamy (kobiety) siły przebicia :( brak nam kontrargumentów na argumenty które nie są argumentami rzeczowymi (wykraczają poza zakres kompetencji)
mimo wszystko nie jest źle ;)

Odpowiedz
Gość 2009-05-15 o godz. 02:11
0

Melba napisał(a):Mamy inne priorytety?
Hmmm... teraz sama nie pamietam co mialam na mysli
Moze w sensie ze wolimy pozostac w mniej platnej czy mniej prestizowej pracy ale ktora daje nam dodatkowe benefisy (lepsza organizacja czasowa, mniejsza presja, bardziej wyrozumieli zwierzchnicy, mniej odpowiedzialnosci - jezeli czujemy sie niepewnie podejmujac role liderki). Wydaje mi sie ze kobiety bardziej sklonne sa do kompromisow, oddac cos jezeli w zamian dostana cos na czym im zalezy, jezeli tym sposobem spelnia jakis swoi inny priorytet: pozwolenie na rozwiniecie skrzydel w pracy mezowi, obowiazki wzgledem rodziny, wychowywanie dziecka, opieka nad chora matka, itp itd.

Nie neguje oczywiscie ze czesc tych kompromisow jest nam niejako narzucana wlasnie przez obowiazujacy model. Sa kobiety ktore sie w nim bardzo latwo odnajduja i pna sie w gore. Sa kobiety ktore bardzo dobrze lacza bycie prezesem korporacji czy top chirurgiem czy naukowcem w NASA z rola zony i matki. Sa kobiety ktore rezygnuja z szansy zostania CEO w multinational gigancie... i to tez w pewien sposob jest tym szklanym sufitem - inflexibility systemu sprawia ze tylko nieliczne kobiety sa dopuszczane/decyduja sie przedrzec przez bariere. A nawet jak juz sie przedra, to niestety czesto dluga na topie nie pozostaja :-( I to chyba nie z wlasnego wyboru

Hmmm... cos tam smedze. Moze ktos inny sie wypowie????

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie