• Monik27 odsłony: 4427

    Wiecznie zapracowany mąż...

    Noo jeszcze nie mąż ale już wkrótce :) moj narzeczony jest ambitny, chce coś osiągnąć, ale jednocześnie nie jest osobą która łapie wiedzę w lot, musi swoje wysiedzieć, wyuczyc sie, spedzić sporą cześć czasu na nauce..Na studiach gdy nadchodziła sesja była nauka od rana do nocy pod presją czasu, nie było nawet mowy o jakichś przerwach. ja potrafiłam to zrozumieć, u mnie było podobnie, ale gównie z powodu tego, iż zostawiałam wszystko na ostatnią chwilę.

    Studia skończyliśmy juz parę lat temu, pracujemy. Parę miesięcy temu on zmienił pracę na bardzo adekwatną do jego zawodu. Ale musi sie jeszcze wiele nauczyć, z tym, że ze w tym zawodzie stale trzeba się dokształcach, być na czasie, uczyć się nowych rzeczy. Od paru miesięcy on całymi dniami siedzi w pracy, następnie wraca i znów się uczy, pracuje do późnych godzin nocnych. Widujemy sie raz w tygodniu na ok 1h. Najgorsze, ze nie wydaje mi sie ze to jest tylko taki okres przejściowy, jeśli chce być w czyms dobry, musi na to poświecac b. dużo czasu. Niedługo mamy się pobrać. On sam zdaje sobie sprawę i najbardziej boi się, że " nie będzie miał na nic czasu".

    Ja sie tez coraz bardziej obawiam, nie usmiecha mi sie wizja np. niedzieli spędzanej w domu, gdyż on nawet nie znajdzie czasu na spacer. :((

    Czy któraś z Was ma podobną sytuację??

    Odpowiedzi (16)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-04-21, 14:25:09
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
fiubzdziu 2009-04-21 o godz. 14:25
0

Moj maz prowadzi wlasna dzialalnosc , a w weekendy dodatkowo studiuje. Ja wiekszosc dnia spedzam w pracy. Widzimy sie zazwyczaj przez dzien moze z 30 min. Ale zawsze razem jemy kolacje. Jest to chyba dla mnie najlepsza czesc dnia - gdy moge sobie z nim usiasc i rozmawiac. Ale sa tez dni gdy moj maz postanawia wziac sobie wolne i wtedy zazwyczaj caly wolny czas spedzamy razem - chociaz tez nie zawsze - czasami spotykami sie osobno ze swoimi znajomymi. czy mi jest z tym zle?? czasami tak, szczególnie gdy bardzo potrzebuje jego obecnosci. Ale na codzien to hmmm ja chyba jestem typem samotnika - oczywiscie lubie imprezy, spotkania ze znajomymi itp. ale potrzebuje tez czasu tylko dla siebie - bez nikogo.

Odpowiedz
Aleks24 2009-04-21 o godz. 07:16
0

kasia_ewa napisał(a):
Dziewczyny, glowa do gory... Wolalybyscie miec leni w domu, co wstaja na obiad ;) a pozniej do nocy siedza z piwem przed TV? ;)
Jesli takie sytuacje rodza problemy - rozmwiajcie... A przede wszystkim - miejcie rowniez wlasne plany, wlasne zajecia itd...


Zgodzę się z tym całkowicie. Oczywiście, że jestem dumna że mój przyszły mąż jest ambitny, pracuję w swojej branży. Jednocześnie pisze pracę inż i pracuje i jeszcze dojeżdża około 3-4 godzin dziennie.
Ale dla mnie jest co innego problemem-jak już mamy ten wolny czas dla siebie, to ja nie czuję, nie zauważam żeby on miał zcas spędzić ten czas ze mną. Ostatnio ciągle się miajmy i te Wasze rady dziewczyny wypełniam-oprócz pracy mam wiele zajęć, swoje pasje hobby, nie nudzę się nigdy. To nie chodzi o to, że mam nadmiar wolnego czasu, ja po prostu tęsknię za nim, chciałabym żebyśmy robili coś razem. I rozumiem i jestem wyrozumiała,że on ma teraz bardzo mało czasu, ale nie wierzę że nie ma go w ogóle A jak już ma to nic mi nie zaproponuje-żadnego wyjścia do knajpki, spaceru, no nic Jak ja coś zaproponuję to on owszem korzysta z etgeo. Po prostu jakoś mu tak wygodnie A ja też czasem chciałabym poczuć, ze on naprawdę chce ten wolny czas spędzić ze mną.
Tak więc jesli jest wolny czas ,chociaż jest go bardzo mało, ale spędzacie go na maksa razem to jest O.K.
Sorki za chaotyczność

Odpowiedz
DobraC 2009-04-21 o godz. 07:01
0

a u nas jest troche inaczej
K. - "stary wyga" - wraca do domu kolo 16-17.
Ja - "mlody pistolet" - w pracy moglaby siedziec i siedziec. Od niedawna (bo zmienilam firme i nauczylam sie odpowiedzialnosci) ale jednak...
Robota mnie kreci, daje fun, zaczynam sie po raz pierwszy (choc mam 30lat) spelniac i realizowac... Do tego dochodza wyjazdy sluzbowe za granice, do tej pory w miare rzadkie ale maj mialam taki ze nie umialam po przylocie odpowiedziec na pytanie celnika "skad pani przyleciala"... czerwiec tez sie szykuje niezle...

I tylko niepoki mnie gdy przypomne sobie jak spieralam sie z moim przyjacielem ze nie umie poustalac sobe priorytetow - najpierw rodzina, potem praca...

I tylko niepokoi mnie to ze moj K. mowi ze jeszcze pol roku temu mowilam o jak najszybszej ciazy.. A dzis spuszam tylko oczy....

A tak a propos. Poszlam ostatnio troche po bandzie, na wyjezdzie pytajac szefa (juz tak troche w rozmowie prywatnej) co mysli o ciazy pracownika :) Powiedzial ze oczywiscie - dla firmy to jest katastrofa, ale on nie bedzie moja wymowka zeby nie miec dziec....
No i jak tu sie nie fascynowac praca :)

lol

Mysle ze jesli nie ma mozliwosci zeby Wasz mezczyzna spasowal troche z praca (bo uklady, bo kasa, bo takie sa mozliwosci) - trzeba sobie znalezc cos dla siebie - kurs nurkowania, joge, angielski, cokolwiek. Zeby nie siedziec w domu i wkurzac sie ze nie wraca.... Bo ten etap tez przechodzilam i wiem juz ze do niczego dobrego nie prowadzi...

:)

Pozdrawiam cieplo

ps. troche sie rozpisalam.. sorki:)

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-04-21 o godz. 06:37
0

EVE napisał(a):kasiu_ewo mozesz sie nam pochwalić dziełem swojego życia ja od paru dni ostro szukam inspiracji na biznes w sieci??
Co do mojej firmy... ruszam dopiero w nastepnym tygodniu, caly czas jest masa rzeczy do zrobienia...
Ale cieszy mnie to wszystko, bo nie mam zrzedzacego szefa nad glowa, na razie moge pracowac do nocy a spac do obiadu ;) hihi... A jak Kochany wroci, to sama sobie spowolnie prace na ile bede mogla, by miec dla Niego wiecej czasu....

Zapraszam na www w podpisie ;) - za ok 2tyg bedzie mozna obejrzec tam cos bardziej ciekawego... ;)

Odpowiedz
Gość 2009-04-21 o godz. 04:34
0

kasiu_ewo mozesz sie nam pochwalić dziełem swojego życia ja od paru dni ostro szukam inspiracji na biznes w sieci??

Odpowiedz
Reklama
aneczek 2009-04-20 o godz. 17:39
0

Ja wróciłam właśnie do domu z angielskiego, a moje Słoneczko jak zwykle w pracy :(

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-04-20 o godz. 15:58
0

EVE... Ja zawsze marzylam o firmie, jak Ty, a swego wlasnie dopianm ;)

A ze trudne te czasy... Zgadzam sie w pelni... Niestety... :|

Odpowiedz
Gość 2009-04-20 o godz. 08:56
0

Kochane dziękuję wam za wsparcie, macie świetną rację, że najłatwiej jest siedzieć z założonymi rękami i narzekać:oops: .
Trzeba działać, mężowi i tak pomagam w firmie, ale mam małe pole do popisu w branży związanej ze ślusarstwem jak i w spawaniu elementów stalowych tez jestem kiepska ;), a w papierkach jest tego niewiele.

Ale mam plan zrobię sobie raz jeszcze spacer po wszystkich konkretniejszych urzędach i firmach, zostawię swoje CV. Jak nic się nie ruszy będę myśleć nad własną firmą ( to zawsze było moje ciche marzenie), choć nie mam pojęcia, co mogłabym robić w tak małym miasteczku co miałoby rację bytu.

Co do mężów i naszych mężczyzn...to zgodzę się z Kasią_ewą "... takie są czasy, takie życie" tylko dlaczego jest to takie trudne i bolesne. W pogoni za karierą i pieniędzmi zapomina się o bliskich czy rodzinie.

Gdy ja rozmawiam o tym z moim K. on zadaje mi czasem pytanie - mieć czy być
ja nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć...

:papa:

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-04-20 o godz. 06:44
0

Coz...
Mam podobna sytuacje... ale podejscie troche inne...

Zamieszkalismy razem na koniec grudnia... Koniec lutego juz Go nie bylo... Wraca? - jest na linijce... ;)

Taka praca, takie zycie... Zawsze wybiera sie cos kosztem czegos innego... A nasza w tym glowa, by nadal bylo w miare normalnie...

Ja nauczylam sie radzic sobie sama... o jakas tam samodzielnosc walczylam odkad bylam dzieckiem... ale ta terazniejsza, czasem bardzo dokucza... Nie ma, ze boli - nikt inny tego nie zalatwi i musze ja...

Nauczylam sie organizowac sobie swoj czas, w nastepnym tygodniu rusza moja firma, przygotowania trwaly pol roku prawie, bo chcialam to zrobic za unijne pieniadze ;)... Udalo sie, wiec wieczorem jestem juz tak zmeczona, ze nie mam sily dumac nad swoja samotnoscia, tylko zasypiam...

A wracajac do tematu ambicji ;). Jestesmy tacy oboje... Spelniamy sie w czyms tam, co bardzo czesto niesie za soba wyjazdy... Gdyby Kochany nie wyjezdzal, ciezej byloby mi wyjechac na dlugie stypendium... Gdybym ja nie wyjezdzala... I Jemu byloby gorzej mnie opuszczac ;) Poza tym, nie mamy jakiegos takiego poczucia 'straconych szans'...

Jak mowilam, takie czasy ;). Spelnianie sie, czesto niesie za soba jakies przykre niespodzianki... Wasza i Waszych mezow/chlopakow/narzeczonych w tym glowa, by niespodzianki byly spodziewane ;), a zadna ze stron nie czula sie opuszczona i samotnie gdzies tam czekajaca...
Wiem, ze latwo mi mowic, ze kazda sytuacja jest inna itd. Ale mysle, ze mozna. Ze przy wzajemnym zrozumieniu i umiejetnosci organizowania swojego czasu, zycia, realizacji wlasnych planow, moze sie udac. :) Ja ukladam sobie prace tak, by, jak Luby wroci, miec dla Niego tyle czasu, ile tylko bede mogla... Jak znow wyjedzie ( ), ja rozpoczne doktorat...

Dziewczyny, glowa do gory... Wolalybyscie miec leni w domu, co wstaja na obiad ;) a pozniej do nocy siedza z piwem przed TV? ;)
Jesli takie sytuacje rodza problemy - rozmwiajcie... A przede wszystkim - miejcie rowniez wlasne plany, wlasne zajecia itd...

EVE - wz sie za cos... pracuj z mezem... otworz cos wlasnego... znajdz prace gdzies dalej... Nie polecam takiego siedzenia w domu ;)

Odpowiedz
asia_asica 2009-04-20 o godz. 05:57
0

Mój mąż jeszcze nie dawno pracował na wyjazdach. Siedziałam sama w domu całymi tygodniami. Jedyne na co czekałam to wieczorny telefon od niego. Pod koniec tej jego pracy zupełnie się "rozsypałam". Straciłam resztki poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Gdy wyjeżdżał w kolejną trasę płakałam cały wieczór, zresztą nie tylko ja, dziecko też płakało. W wakacje zeszłego roku firma zbankrutowała, a mój mąż zaczął prowadzić własną. Teraz pracuje od 7.30 do 15. Wiadomo, że własna firma to więcej stresów. Wiele rzeczy robi się w domu, trzeba był pod telefonem 24 godziny na dobę itp. Ja już patrzę na to wszystko przez palce, czasem się wkurzam jak ktoś obudzi mnie smsem o 2 w nocy, ale nic to. Najważniejsze, że wreszcie go MAM

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-04-19 o godz. 19:41
0

Mój mąż to dla mnie coraz bardziej ktoś obcy...ciągle tylko praca, budowa...wraca do domu (jeśli wogóle wraca) późno, zmęczony je, bierze kąpiel i idzie spać...a rano już się nawet nie widzimy...
Bardzo mi go brakuje...a jeśli przychodzi dzień, kiedy jesteśmy na " Siebie skazani" to kompletnie nie umiemy się porozumieć...o byle co wybucha kłótnie i koniec miłego dnia,...
Za miesiac wyprowadzamy się do Naszego Domku...boje się ,że może się nie udać ale w głębi serca wierzę też...że może się wszystko zmienić....

Odpowiedz
Vilemo 2009-04-19 o godz. 14:32
0

EVE napisał(a):Mój mąż ma swoją firmie, pracuje do 20 każdego dnia z wyjątkiem niedziel ja czuje się samotna nie bardzo umiem się pozbierać w "swoim nowym życiu".
Jesteśmy prawie rok po ślubie zamieszkaliśmy w naszym rodzinnym małym miasteczku, ja dla wielkiej miłości po 5 latach pracy na dobrym stanowisku w międzynarodowym koncernie wylądowałam na zasiłku.
Od tego czasu wiele się zmieniło jako żona jestem szczęśliwa, mam cudownego męża, ale nie umiem pozbierać swego życia odnaleźć się w nowej roli. Wcześniej żyłam pracą czułam się dowartościowana teraz siedzę w domu i nie wiem, co ze sobą zrobić. Ta sytuacja przytłacza mnie coraz bardziej, ze znalezieniem pracy na tym zadupiu jest ogromny problem - jedynie słyszę "..ale Pani nie musi pracować"
Nie wiem jak się wyrwać z tego letargu, czuję że we mnie rośnie coraz większa rozpacz czy dobrze zrobiłam wyprowadzając się z Warszawy..
EVE :usciski:
bardzo ci wspolczuje..wiem co to znaczy frustracja na tle zawodowym... :(
a czy nie moglabys pracowac razem z mezem?
albo dojezdzac do pracy do Warszawy lub innego wiekszego miasta?
moze moglabys pomyslec o wlasnym biznesie?
kochana musisz cos przedsiewziac bo frustracja nie minie a bedzie tylko narastac :|
trzymam kciuki ;)

Odpowiedz
Gość 2009-04-19 o godz. 14:15
0

Mój mąż ma swoją firmie, pracuje do 20 każdego dnia z wyjątkiem niedziel ja czuje się samotna nie bardzo umiem się pozbierać w "swoim nowym życiu".
Jesteśmy prawie rok po ślubie zamieszkaliśmy w naszym rodzinnym małym miasteczku, ja dla wielkiej miłości po 5 latach pracy na dobrym stanowisku w międzynarodowym koncernie wylądowałam na zasiłku.
Od tego czasu wiele się zmieniło jako żona jestem szczęśliwa, mam cudownego męża, ale nie umiem pozbierać swego życia odnaleźć się w nowej roli. Wcześniej żyłam pracą czułam się dowartościowana teraz siedzę w domu i nie wiem, co ze sobą zrobić. Ta sytuacja przytłacza mnie coraz bardziej, ze znalezieniem pracy na tym zadupiu jest ogromny problem - jedynie słyszę "..ale Pani nie musi pracować"
Nie wiem jak się wyrwać z tego letargu, czuję że we mnie rośnie coraz większa rozpacz czy dobrze zrobiłam wyprowadzając się z Warszawy..

Odpowiedz
Justa_lublin 2009-04-18 o godz. 04:22
0

U mnie podobnie. Cóż chyba takie czasy...

Marzeniem byłaby praca od 7-15, wolne weekendy i urlop zaplanowany i zrealizowany w terminie.

No ale cóż. Dążyliśmy do wolnego rynku i teraz to on nam narzuca pewne schematy i pozbawia nas czasu.

Odpowiedz
Gość 2009-04-17 o godz. 18:53
0

Moja sytuacja jest również podobna.

Mój mąż 9 lat temu zaczął swoje zawodowe życie poświęcając mu się bez reszty. Sam sobie wybrał gdzie chce pracować i czym się będzie zajmować (wtedy to były jeszcze czasy, że było to całkiem realne lol ).
Praca jest jednocześnie jego pasją, czego mu trochę zazdroszczę.

Z drugiej strony przez lata pracy przyzwyczaił też swoją firmę, że jest dyspozycyjny przez 24 godziny na dobę na każde zawołanie, że w razie potrzeby może pracować po kilkanaście godzin dziennie, zawsze ostatni ustawia się w kolejce po urlop, a nawet może nie brać go wcale

Mi osobiście ciężko jest to czasami zaakceptować :(
Marzy mi się mąż, który przychodzi w piątek o 16 do domu i później idzie do pracy w poniedziałek, ale wiem, że takie coś szybko u nas nie nastąpi i muszę się jakoś nauczyć z tym żyć :|
Chociaż ciężko czasem :(

Odpowiedz
Gość 2009-04-17 o godz. 17:38
0

Moja sytuacja jest chyba podobna.

Moj maz co tydzien wyjezdza na 3-4 dni, jak jest w domu to z pracy wraca okolo 20-21 a pozniej siedzi jeszcze i pracuje (taki system spowodowany jest iloscia pracy i odpowiedzialnoscia).

I co da sie z tym zyc, trzeba tylko to zaakceptowac, znalezc sobie zajecie na samotne chwile i wykorzystywac na maksa i cieszyc sie z tych chwil, ktore macie dla siebie.

A tak z innej beczki to powinnas byc dumna z niego, ze jest taki ambitny i ma cel.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie