• Gość odsłony: 1896

    Lekcje w domu ucznia - moja nieufność.

    Sprawa wygląda tak:
    Kończę właśnie specjalizację "nauczanie języka polskiego jako obcego" w Centrum Języka Polskiego i Kultury Polskiej UW Polonicum. Wcześniej nie myślałam o pracy nauczyciela. Na obu studiowanych przeze mnie kierunkach nie było zresztą specjalizacji nauczycielskiej. Podczas robienia tej specjalizacji połknęłam jednak bakcyla. Bardzo mi się to spodobało.

    Zaczęłam zastanawiać się nad pracą w tym zawodzie. Chcąc się zorientować, jak to w rzeczywistości wygląda (opłacalność tej pracy, zakładanie własnej działalności itp.) założyłam topic na "branżowym" forum. Kilka osób mi odpowiedziało, co rozjaśniło mi trochę w głowie i jeszcze bardziej skłoniło do planowania właśnie takiej drogi zawodowej.

    Niby wszystko super, ale mam pewien problem. Dostałam prywatną wiadomość od człowieka, który przeczytał moje posty na tamtym forum. Jest cudzoziemcem. I szuka kogoś, kto pomógłby doskonalić mu jego znajomość polskiego. Człowiek oferuje całkiem dobre warunki finansowe i dużą częstotliwość lekcji. Niby super. Szansa na dobry początek w tym zawodzie.
    Ale jest spore "ale" Człowiek, chce, aby lekcje odbywały się u niego w mieszkaniu. I tu mam problem. Może mam zbyt bujną wyobraźnię, ale najzwyczajniej w świecie boję się chodzić do domu 44-letniego faceta. Wyobrażam sobie, że może on mieć jakieś nieczyste zamiary. Jestem tym bardziej nieufna, że jakieś 1,5 miesiąca temu już "znalazłam" sobie ucznia. Tamtego człowieka poznałam najpierw osobiście. Kiedy dowiedział się, że mam kwalifikacje, żeby uczyć polskiego dla cudzoziemców, zaproponował, żebym go uczyła. Ustaliliśmy wstępne warunki. Dałam mu swój nr telefonu i jeszcze tego samego dnia dostałam smsa o treści zupełnie nie dotyczącej uczenia się polskiego (dodam tylko, że ten człowiek doskonale wiedział, że mam męża).

    Dziewczyny, poradźcie, jak można "sprawdzać" potencjalnych klientów?
    Może na forum są dziewczyny uczące czegoś prywatnie dorosłe osoby i zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami.

    Przepraszam, że taki długi post wyszedł.

    Odpowiedzi (13)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-02-24, 17:54:32
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-02-24 o godz. 17:54
0

vesna - to jeszcze kurs samoobrony w koszty ;)

i wcale nie zartuje - dwa lata trenowalam karate, krociutko, wiem, ale zyski dlugoterminowe widze bardziej w pewnosci siebie i odblokowaniu sie psychicznym (wcale nie jest tak latwo kobiecie uderzyc z calej sily... dopoki nie pocwiczy) niz w znajomosci konkretnych technik.

no i chce pocieszyc - naprawde sporo uczniow mialam i nawet z glupimi dowcipami sie nie spotkalam, przynajmniej nie w tym kontekscie, o ktorym piszesz. i w sumie latwiej mi sie pracuje z facetami, nie wiem do konca, z czego to wynika.

jeszcze jedna rzecz do przemyslenia: jesli tak Ci bedzie latwiej - utrzymuj z uczniami kontakty bardzo formalne - bez zartow, przechodzenia na 'ty' i spoufalania sie. bedzie moze mniej przyjemnie, no ale pozostanie wiekszy dystans.

Odpowiedz
ewan 2010-02-24 o godz. 17:28
0

ja uczę polskiego obcoktajowców i zajęcia odbywają się tylko i wyłącznie w siedzibie firmy moich klientów.
Bałabym się wizyt u kogoś nieznajomego w domu....chyba też mam bujną wyobraźnię

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 16:16
0

Shiadhal napisał(a):a tak na marginesie: czy w domu jest mniej bezpiecznie niż w biurze po godzinach pracy? oczywiście, zależy od tego, jak bardzo po godzinach, gdzie to biuro itp - no ale wydaje mi się, że przynajmniej czasami różnica baaaardzo złudna.
No właśnie, też się nad tym zastanawiam. Tak samo nie mogę zagwarantować, żeby zawsze ktoś był u mnie w domu, kiedy prowadziłabym lekcje.

Założenie, że nie jeżdżę do nikogo i uczę tylko u siebie w domu, równałoby się właściwie z rezygnacji z rozkręcania całego interesu, bo, jak już pisałam, klientela taka, a nie inna.

Shiadhal, dzięki za pomysł z gazem, czy jakimś innym środkiem samoobrony. Jest warty rozważenia.

Muszę po prostu opracować jakiś system sprawdzania ludzi, z którymi będę pracować.

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 13:34
0

a tak na marginesie: czy w domu jest mniej bezpiecznie niż w biurze po godzinach pracy? oczywiście, zależy od tego, jak bardzo po godzinach, gdzie to biuro itp - no ale wydaje mi się, że przynajmniej czasami różnica baaaardzo złudna.

Odpowiedz
owca.te 2010-02-24 o godz. 13:20
0

Ja za żadne skarby nie dałabym się namówić na lekcje u kogoś w domu. Moim zdaniem to zbyt duże ryzyko, a ja niestety nie jestem w stanie do tego stopnia zaufać ludziom (mam na myśli osoby dorosłe, oczywiście).
Chociaż niby mówią, że naiwna jestem... ;)

Na Twoim miejscu starałabym się jednak umawiać na neutralnym gruncie lub u Ciebie w domu, nie tylko na początku, ale przez cały czas trwania korepetycji. Mąż za ścianą może okazać się na dłuższą metę 'rzeczą' niewykonalną, bo nie zawsze będzie mu pewnie pasowało, by robić za Twojego ochroniarza, ale na początek - obowiązkowo.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-02-24 o godz. 12:46
0

uczylam i w firmach, i w domach, i u siebie w domu (czas przeszly bo obecnie mi tylko firmy zostaly) - zalezy, jak bylo wygodniej organizacyjnie. nigdy zle nie trafilam, ale jesli cos Cie niepokoi - dolacze sie do rad poprzedniczek - umawiaj sie na poczatku na neutralnym gruncie.

a w ramach podwyzszania poczucia bezpieczenstwa - moze alarm osobisty / gaz pieprzowy / paralizatorek? albo chociaz pocwiczenie glosnego krzyku?

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 12:11
0

Ja tez udzielam prywatnych lekcji tylko u siebie w domu.
Kilka lat temu miałam z kilkoma uczniami szkoły nauczanie indywidualne u nich w domach, ale to inna sytuacja bo przecież byłam skierowana ze szkoły. Mimo, to nie lubiłam tych lekcji bo czułam się nieswojo u kogoś w domu i musiałam targać podręczniki. A jako, że pracowałam wtedy w Krakowie do uczniów miałam czasami naprawdę daleko.

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 11:22
0

vesna moja koleżanka zawsze umawiała sie z potencjalnymi uczniami na pierwsze spotkanie, takie "organizacyjne" na neutralnym gruncie, np. w parku, w kawiarni. W czasie gdy oni uzgadniali szczegóły, jej przyjaciółka spacerowała sobie niedaleko, zeby w razie czego interweniować.
Ale chyba rzeczywiscie najlepiej by było, żeby na pare pierwszych lekcji przyjechał do ciebie (podczas obecności męża).

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 11:13
0

Chociaż:

W pierwszej kolejności możemy
jednak próbować parę tygodni (..), żeby sprawdzać, czy
chemia pasuje.
Zastanawiam się, czy to niedostatek znajomości języka, czy jakaś propozycja lol .

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 10:59
0

Ajka napisał(a):A moze u niego w firmie, np w czasie przerwy na lunch albo nawet po godzinach. Jeden z moich pracodawcow mial taki system uczenia. A dla ciebie to zawsze jakas gwarancja nietykalnosci bo zawsze ktos tam bedzie.
To jest najlepsze wyjście, ale jest możliwe właściwie tylko w przypadku menadżerów.
Mój ewentualny uczeń, z tego co pisze, pracuje u siebie w domu właśnie.

Na razie ustaliłam (niech żyje Google), że ktoś o takim imieniu i nazwisku rzeczywiście istnieje i zajmuje się tym, o czym pisał w mailu.

Rzeczywiście chyba na początek spróbuję umówić się albo w kawiarni, albo spróguję namówić go na wizytę u mnie podczas gdy mąż będzie w domu. Na dłuższą metę w kawiarni nie da się uczyć, bo co np. z ćwiczeniami z rozumienia ze słuchu (rozumienia kelnerów nie można ćwiczyć w nieskończoność ;) ). Zresztą, gdybym to ja była uczniem, wcale by mi to nie odpowiadało.

Niestety tak to z tym uczeniem obcokrajowców jest, że zazwyczaj uczy się osoby dorosłe, które nie mają czasu jeździć do kogoś. Wolą zapłacić więcej, żeby ktoś przyjeżdżał do nich.

Odpowiedz
Reklama
lideq 2010-02-24 o godz. 09:57
0

Carrie napisał(a):Ja zaprosiłam do siebie do domu. Może to naiwne. Ale mąż był w domu (uczeń o tym nie wiedział).

Mam zasade, ze lekcji prywatnych udzielam w domu i zawsze przy pierwszym spotkaniu maz jest za sciana. Dopiero po kilku spotkaniach jestem w stanie ocenic, czy moge udzielac lekcji u kogos, chociaz twardo stawiam warunek lekcji u mnie i koniec.
jezeli nie jest to mozliwe w twoim przypadku, to moze umawiajcie sie na lekcji w kawiarni przy kawie.
Nie widze w tym nic dziwnego i jezeli ten czlowiek ma czyste zamiary, to tez nie powinien oponowac.
Najwazniejsza zasada, ktorej przestrzegam - jezeli cos mi 'smierdzi', to olewam, bo zadne pieniadze nie sa warte ewentualnych konsekwencji

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 09:55
0

A moze u niego w firmie, np w czasie przerwy na lunch albo nawet po godzinach. Jeden z moich pracodawcow mial taki system uczenia. A dla ciebie to zawsze jakas gwarancja nietykalnosci bo zawsze ktos tam bedzie.

Odpowiedz
Gość 2010-02-24 o godz. 09:51
0

Ja zaprosiłam do siebie do domu. Może to naiwne. Ale mąż był w domu (uczeń o tym nie wiedział).

Jeśli się boisz, umów się najpierw na neutralnym gruncie może?

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie