-
Alma_ odsłony: 1869
To już za DWA DNI!!!
Za dwa dni o tej porze... fryzjer, makijaż i cała reszta. A potem - zostanę żoną. I będziemy tańczyć do rana :D
A ja się boję...
Że zapomnę o czymś, że się zestresuje, że coś nie pójdzie po mojej myśli, że się potknę w drodze do ołtarza, że pomyslimy kroki w walcu, że goście nie będą się dobrze bawić, że będę wyglądać grubo, i milion innych "że"
I wciaż nie byłam u spowiedzi...
Macie jakiś sposób, żeby znów się cieszyć nadchodzącą sobotą zamiast spinać się z nerwów?
Ja niestety nic mądrego nie poradzę, bo to samo pewnie będę przeżywać za tydzień...
Ale tłumaczę sobie to wszystko tak, że to co zależało ode mnie zrobiłam (albo jeszcze zrobię w najbliższe dni), a reszta jeśli nie zależy ode mnie to i tak nic nie poradzę.
Nic się nie martw, będziesz najpiękniejsza, będzie najwspanialej! Trzymam kciuki! :*
Ja tak na świeżo.
Powiem to samo co dziewczyny - wyluzuj. Wiem łatwo powiedzieć.
Ja też tak jak fjona spotkałam się w piątek z koleżankami. Spędziłyśmy bardzo miły wieczór. Pomogło mi to bardzo bo nie siedziałam sama i nie zamartwiałam się.
Zdenerwowanie dopadło mnie dopiero w sobotę przed samym przyjazdem Kajtka po mnie, a odeszło zupełnie w czasie kazania w kościele.
Alma nie przejmuj się. Nie wszyttko było tak jak zaplanowaliśmy ale cóż nic się na to nie poradzi.
Ja zapomniałam wziąć z domu zapakowanej torby z kosmetykami i ubraniami na następny dzień. Z samego rana mój mąż musiał jechać do naszego mieszkania bo nie miałam nic poza suknią ślubną :)
Ciesz się i delektuje to Wasz dzień i Wasz czas!!!
Najbardziej w sumie boję się nie zdenerwowania, tremy tylko wkurzenia, że coś idzie nie po mojej myśli (a przecież na pewno COŚ pójdzie), któe nie pozwoli mi cieszyć się tym dniem - wbrew rozsądkowi.
Właśnie wyjeżdżamy do rodziców, i kolejny stres - czego zapomnę
A jak zapomnę, to klops, bo to 130 km od nas...
AAAAA.... właśnie sobie przypomniałam, że nie wzięłam butów na zmianę!
No to ciekawe, czego jeszcze...
ja tez powiem wyluzuj ;)
mnie stres dopadł dopiero w ową sobotę, u fryzjera, myslalam ze zemdleję :D
tak to cały rok z kawałkiem byłam wybitną luzaczką :D
powiem za to tak - zapamietaj co sie da z tego dnia... czas wtedy pędzi, ja niewiele pamietam z mszy, czulam sie jak aktorka w filmie ;) ze to nierzeczywistosc itd ;)
trzymam kciuki!
mnie wyluzowało spotkanie z kolezankami. w piątek przyszło do mnie 5 przyjaciółek, zjadłysmy razem kolację, która szykowałam całe popołudnie i spędziłysmy wieczór razem ,spały u mnie w mieszkaniu (ja w wałkach na głowie- czad) i oczywiście siedziałysmy do późna w nocy. tak mi się to podobało, że wyluzowałam sie skutecznie, zestresowałam się dopiero jak przyszły mężuś przyjechał z rodzicami do moich rodziców. potem juz był luz, jak jechalismy samochodem do urzedu to słuchalismy w radiu meczu i się stresowaliśmy tylko czy nasi wygrają ;)
ad rem: spotkanie z koleżankami, nawet jesli bedziecie miały przegadać cały wieczór o ślubie :)
jak powiem "wyluzuj" to pewnie nie zadziała ;)
to może: umówcie się z prawie-mężem na randkę we dwoje... co jak co, ale jako narzeczeni to już niewiele sobie pochodzicie... jakaś miła kawiarenka, z dala od tego przedślubnego zgiełku... tylko wy dwoje... :)
Podobne tematy