• Gość odsłony: 17731

    Kiedy przychodzi zmęczenie dzieckiem?

    Pytanie jak w temacie - ile miesięcy miało dziecko, kiedy poczułyście, że potrzebujecie oddechu? Wiadomo - na początku o tym się nie myśli, tylko stara przeżyć ;) Ale potem przychodzi więcej rutyny i pojawiają się myśli, żeby odpocząć od swojego - skądinąd kochanego - dziecka.
    - kiedy to nastąpiło u Was i czy w ogóle?
    - jak się objawiało?
    - i co z tym zrobiłyście/ robicie?

    Przyznam, że u mnie ten moment jeszcze nie nadszedł i ciągle dziwią mnie wypowiedzi, że "dzięki czemuś [głównie powrotowi do pracy chyba] mam więcej cierpliwości dla swojego dziecka" - ale domyślam się, że co się odwlecze, to nie uciecze lol

    Odpowiedzi (31)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-07-14, 04:06:22
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
kasia_kl 2010-07-14 o godz. 04:06
0

U mnie przyszedł kryzys po dwóch miesiącach, pierwsze dwa miesiące były bardzo trudne, pomogło to że
wróciłam do męża do łóżka (wcześniej spałam z małym w pokoju),
wyjechałam na tydzień do rodziców gdzie co chwilę gdzieś wychodziłam a szczęśliwa babcia zajmowała się maluchem,
wróciłam do szkoły i co dwa tygodnie byłam na zjeżdzie
podjęłam decyzję o przestaniu karmienia jak mały skończy trzy miesiące.
Mieszkamy z teściami i przy tak małym dziecku to jest naprawde zbawienie, bo bez problemu wyskocze do fryzjera, kosmetyczki sklepu itp, bo babcia uwielbia zostawać z Marcelem.
Uwielbiam się z nim bawić, śmiać , jest super dzieckiem i nie zmieniłabym w żaden sposób decyzji o macieżyństwie ale nie mam żadnego problemu z zostawieniem małego u dziadków na noc (dziś mam taką noc:))))) i to jest mi od czasu do czasu bardzo potrzebne, ale zawsze jak wraca po takiej nocy od dziadków to jestem za nim niesamowicie stęskniona i nikomu go nie oddaję.
A i moj mąż nie chce, nie umie i nie potrafi się zająć małym dłużej niż 15 min więc bez pomocy mamy i teściowej było by ze mną krucho.

Odpowiedz
fjona 2010-07-13 o godz. 05:33
0

Mika_ napisał(a): chęć odpoczynku mi sie nie pojawia ;)
Czerpię dużo radości z mojego dziecka - zrobiło się kumate, rozmowne. Nie rozstajemy się na dłużej niż moja praca.
Po prostu szkoda mi czasu spędzonego razem w trójkę.
Dziś znajomi opowiadali nam o wyjezdzie do Wenezueli na dwa tygodnie a ich syn zostaje z babcią. Dla mnie to inny świat ;)
no własnie mam bardzo podobnie!
pierwsze miesiące były dla mnie koszmarem. potem było coraz lepiej a odkąd maciek zaczał sie poruszac czyli ok 6-7 miesięcy to juz w ogóle czad. kocham ponad życie mojego synka i siedzenie razem n apodłodze i bawienie się daje mi ogromną satysfakcję.
na ten moment jakos nie wyobrażam sobie osobnego wyjazdu. może za jakiś czas. teraz praca (choc część etatu wykonują w domu) i zostawienie czasami macka na noc u dziadków daje mi możliwość życia innym niz dzieciowym życiem i całkowicie zaspokaja to moje potrzeby "odpoczynku".

Odpowiedz
Nezi 2010-07-13 o godz. 03:56
0

Dla mnie najtrudniejsze były pierwsze 2 miesiące. Potrafiłam siedzieć przy łóżeczku, płakać i mieć myśli "po co mi to wszystko było". Ale to minęło. Jutro Lena kończy trzy miesiące. Nie wiem kiedy nastąpił przełom. Lena nadal jest trudnym dzieckiem - dużo płacze i marudzi. Ale pzy tej trudności jest cała masa cudownych chwil których nie zamieniłabym na żadne chwile wolności. I już się martwię jak emocjonalnie sobie poradzę z powrotem do pracy...

Odpowiedz
Fiba 2010-07-12 o godz. 22:43
0

Panna_Nikt- spokojnie. Tak to juz jest, że na początku mała potrzebuje Ciebie i tatuś będzie dobry na 10 minut zabawy... Podziwiam Cie, że chciałaś "wolności" akurat przy wieczornym karmieniu. Dziecko zasypiając w Twoich ramionach czuje się bezpieczne- przecież jest jeszcze bardzo malutkie :) Nie martw się- to minie. Wiem, że teraz to dla Ciebie średnia rada, ale ciesz sie tymi momentami... Przed wami tyle lat razem, a te kilka miesięcy już neidługo minie. (mnie teraz smutno, że synek dostaje już obiadki, a też marudziłam, że śpi tylko przy cycu i jaka ja jestem ubezwłasnowolniona). Jeśli śpi w czasie spaceru, to może rzeczywiście wspólny spacer a Ty w tym czasie fryzjer? A jak nie- to nadrobisz jeszcze ;)

U mnie kryzys był, tak jak u Panny w 2 miesiącu. Tylko ja znałam instrukcję obsługi dziecka tylko przy mnie nie płakał. W innym przypadku był ryk. Myślałam, że to koniec mojego życia ;) Ale minęło. Teraz jest ok. Niedługo wracam do pracy. Pewnie wtedy tez będzie trudno, ale pod innym względem :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 21:57
0

Panna_Nikt napisał(a):
No wlasnie ta butelka miala byc pierwszy krokiem do wolnosci. Ustalilismy z mężem, ze co dziennie po kąpieli zamiast lezenia przy piersi, Pola dostanie butlę (z sciagnietym wczesniej mlekiem) podaną jej przez mojego męża. Ja mialam sobie w tym czasie odpocząć, wziasc kapiel, ogladnac TV itp. Taki byl plan, ktory szybko runal, bo Pola wydziera sie i prezy jak butelke trzyma mąż. Jak przejmuje ją ja, natychmiast nastaje cisza.
Wiem, ze dlugo tak nie pociagne, wiem tez ze problem lezy we mnie, ale nie mam na tyle sily by wyjsc, trzasnac drzwiami i miec wszystko w d...

p.s za miesiac ide do pracy...to chyba bedzie moja terapia, ...terapia szokowa
poza tym nie rozumiem dlaczego chcesz zrezygnowac z wieczornego karmienia... dziecko sie do niego najbardziej przyzwyczaja (Mati mimo, ze pije mleko sciagane, to wieczorem az do 11 miesiaca musial sobie pociumkac cysia) wiec nie dziwne ze protestuje... lepiej moze (jesli w ogole) to jakies popoludniowe...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-12 o godz. 21:53
0

Panna dlaczego juz za miesiac? chyba urlop teraz trwa troche dluzej...
Ja na poczatku tez mialam dola, walczylam o karmienie piersia, wydawalo mi s ie ze nikt nie moze mnie zastapic w wielu sprawach i tylko ja wiem co potrzeba Mateuszkowi...ale
... mnie się wydaje ze musisz dac sobie troche czasu, dla kazdego poczatek jest trudny... Ty musisz poznac dziecko a dziecko ciebie... niestety tak to natura urzadzila ze niektorych rzeczy nikt za Ciebie nie zrobi, ale przeciez mozesz umowic sie z mezem ze to on kapie corke i potem ubiera... dzieki temu ty masz przynajmniej pol godziny jak nie lepiej dla siebie.
U mnie tak jest (oboje pracujemy z mezem) ze dzielimy sie popoludniowymi obowiazkami i przyjemnosciami - staramy sie razem isc na spacer (jedno w tym czasie robi zakupy a drugie jest na placu zabaw), kapiel nalezy do meza a do mnie wieczorne karmienie i usypianie. Jakos udalo sie wszystko pogodzic wiec glowa do gory!

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 21:35
0

Melka napisał(a):Jeżeli piszesz, że mąż miał ja nakarmić to chyba pije z butelki? Tym bardziej spróbuj.
No wlasnie ta butelka miala byc pierwszy krokiem do wolnosci. Ustalilismy z mężem, ze co dziennie po kąpieli zamiast lezenia przy piersi, Pola dostanie butlę (z sciagnietym wczesniej mlekiem) podaną jej przez mojego męża. Ja mialam sobie w tym czasie odpocząć, wziasc kapiel, ogladnac TV itp. Taki byl plan, ktory szybko runal, bo Pola wydziera sie i prezy jak butelke trzyma mąż. Jak przejmuje ją ja, natychmiast nastaje cisza.
Wiem, ze dlugo tak nie pociagne, wiem tez ze problem lezy we mnie, ale nie mam na tyle sily by wyjsc, trzasnac drzwiami i miec wszystko w d...

p.s za miesiac ide do pracy...to chyba bedzie moja terapia, ...terapia szokowa

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 18:42
0

Co do karmienia piersią przy ludziach, ja też karmię w "towarzystwie". Na początku było mi troszkę niezręcznie, ale z czasem przeszło, przecież nie będę się chowała z dzieckiem nie wiadomo gdzie

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 18:13
0

Miewałam i nadal miewam chwile, dni, w których jestem zmęczona Szymonem - zazwyczaj wtedy kiedy nie wie czego chce i nic mu nie pasuje :) ale nigdy nie jest to stan permanentny.
Nie czuje się ograniczona przez dziecko, owszem wiele się zmieniło np. już nie ma weekendowego gnicia w łóżku z książką, ale jest bardzo niewiele rzeczy (imprez, wyjazdów), których nie zrobiliśmy ze względu na dziecko.
Jeśli chodzi o opiekę to od początku zajmujemy się Szymonem razem z mężem. Wielokrotnie karmiłam go piersią przy gościach i to przy stole, jedzą w tym czasie posiłek - komentarze: "O mama je i Szymon je :)"

Odpowiedz
Asia22 2010-07-12 o godz. 17:15
0

u mnie nistety dosyc szybko gdyz od urodzenia malego nie mialam chwili dla siebie, dzieckiem zajmuje sie sama, nie moge liczyc na niczyja pomoc, a do tego jeszcze studiuje i pracuje. Maz na rano ja na popoludnie. Nie mialam wolnego wieczora od 10 miesiecy i nie udalo mi sie wyrwac nawet na samotne zakupy czy spacer z psem. Jestem niestety zczona i czekam na jakas zmiane.
Sciskam

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-07-12 o godz. 16:59
0

Melka napisał(a):Panna, ja karmiłam przy gościach, bo w sumie nie miałam wyboru - mieszkaliśmy w kawalerce. Mogłam wtedy wyjść na balkon albo do łazienki.Kiedyś wydawało mi się to krępujące, ale teraz uważam, że to po prostu normalne.
Ja też zawsze karmię przy gościach. I nieważne, czy goście są u nas, czy to my kogoś odwiedzamy. Pytam kuruazyjnie, czy nie będzie im to przeszkadzało i już. :-)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 16:53
0

Ja miałam kryzys na samym początku, kiedy walczyłam z laktacją, mały płakał, a ja byłam sama, ciągle sama w domu więc wszystko było na mojej głowie i to był jak na razie najtrudniejszy moment w naszym wspólnym zyciu.
Obecnie wróciłam do pracy i nie mam już tyle czasu dla Kacpra jak to było do tej pory. Dlatego na początku tez to było dla mnie trudne choć byłam spokojna, bo Kacprem pod moją nieobecność opiekują się babcie.

Zobaczymy jak to będzie jak zacznie raczkować......

Panna Nikt poniekąd Cię rozumiem. Ale nie martw się ten trudny moemnt szybko minie i Ty szybko wrócisz do formy.

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 16:00
0

A ja czuję zmęczenie... pracą. Odkąd wróciłam do pracy czuję się niewyspana, zmęczona i poirytowana w każdy poniedziałek, wtorek i tak do popołudnia w piątek. Nie odbija się to na dziecku, bo kiedy już jestem z Olisią, to humor mi wraca. Jak mam po pracy zajechać do jakiegoś sklepu albo muszę zatankować, to wkurzam się strasznie, bo to kolejne minuty, które mi uciekają, a mogłabym je spędzić z córką.
Oczywiście czasem się denewuję też na nią - jak mnie gryzie po cyckach. Ale poza tym nic mnie w niej nie drażni, ani nie czuję się nią zmęczona. Ani bieganie za nią, ani patrzenie, gdzie jest, co robi, ani wspólne zabawy, ani wstawanie w nocy.
Zobaczymy, może i mnie dopadnie kiedyś zmęczenie psychiczne. Póki co się nie zanosi. (Oliwia - prawie 9 m-cy)

Odpowiedz
DobraC 2010-07-12 o godz. 15:52
0

Melka napisał(a): Oj, żebym ja miała ten rozum rok temu :)
dlatego licze ze gdzies mi w pamieci zostana Wasze rady, czasem zmodyfikowane, czasem obalone ale sama sobie pozostawiona nie bede :P

swoja droga dobrze wiedziec ze kryzys bedzie. Ale dobrze wiedziec ze mija - jeszcze zanim nadejdzie :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 08:10
0

Początek ? Zmęczenie fizyczne i psychiczne ok. 3 miesięcy. Później już coraz lepiej i lepiej. Starałam się od początku dać tatusiowi możliwość zajęcia się dzieckiem. Mąż ją kąpał, zajmował się nią jak wychodziłam do sklepu na spacer ;) Do fryzjera chodziłam z Weronką, ona w tym czasie spała, albo szłam z mężem i on spacerował z wózkiem w tym czasie.
Do kina nie dotarłam, ale jakoś ten czas szybko minął, że nie zdążyłam.
Teraz staram się spędzać jak najwięcej czasu po pracy, w weekendy. Czasami inwencja w zabawach zawodzi, ale zmęczenia nie czuję.

Panna, ja karmiłam przy gościach, bo w sumie nie miałam wyboru - mieszkaliśmy w kawalerce. Mogłam wtedy wyjść na balkon albo do łazienki.Kiedyś wydawało mi się to krępujące, ale teraz uważam, że to po prostu normalne.
Popieram kometę,spróbuj zostawić małą z mężem i pójść chociaż na 15 minutowy spacer, później na dłużej do sklepu. Jeżeli piszesz, że mąż miał ja nakarmić to chyba pije z butelki? Tym bardziej spróbuj.
Oj, żebym ja miała ten rozum rok temu :)

Odpowiedz
Mała 2010-07-12 o godz. 08:07
0

U mnie najgorzej bylo przez okolo pierwsze dwa miesiace. Bylam zmeczona fizycznei i do tego doszla burza hormonow po porodzie. Dosc dlugo mnie trzymalo. Potem zaczelam rozumiec moje dziecko, o co jej chodzi, czego chce, ona zaczela lapac z nami coraz wiekszy kontakt - zaczelo robic sie lepiej, lzej.

Kolejnym momentem przelomowym byl moj powrot do pracy. Ania miala wtedy pol roku. Wracam i czuje, ze mam wiecej sily i checi do zajmowania sie nia.
Teraz ma 8 miesiecy. Raczkuje, wstaje i ogolnie jest wszedzie i przemieszcza sie z predkoscia swiatla. Nie meczy mnie to. Lubie sie z nia bawic.

Odnosnie cedowania opieki nad corka.
Przede wszystkim jest to moj maz. Uwazam, ze to nasze dziecko i przede wszystkim my powinnismy sie nim zajmowac. Mam ogromne opory przed zostawieniem malej z tesciami. Waze na szali: na jednej chwila sam na sam z mezem np. na kolacji a na drugiej - Ania z tesciami. I nadal kolacja z mezem nie jest priorytetem. Jakkolwiek zle by to nie brzmialo, nie jest to problemem ani dla mnie, ani dla mojego meza.

Odpowiedz
anemonka 2010-07-12 o godz. 07:54
0

u mnie kryzysiki zdarzaja sie co jakis czas najczesciej jak obie mamy zly dzien domi marudzi a ja nie mam cierpliwosci. ostatnio jak mialam juz mega dola to spakowalam sie i pojechalam z mloda na 2 tygodnie do mamy.
u nas neistety wyjscia do fryzjera kosmetyczki itp odpadaja bo cala rodzina na drugim koncu Polski a maz wraca wieczorem dopiero kiedy to juz wszystko pozamykane jest ;/
co do wyjazdow to tez mamy turystyczne lozeczko i jezdizmy dosc czesto a ostatnio zostawilismy Domi z moja mama i wyjechalismy na tydzien sami. i super bylo. oderwalismy sie troche i moglismy wreszcie pobyc we 2 :)
teraz planujemy wypad w sierpniu na 2 tygodnie a Dominisia bedzie w tym czasie na wczasach u babci:)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 07:37
0

Panna_Nikt napisał(a):Ja jestem mamą DOPIERO 2 miesiące, i przyznam się, ze jestem troche zmeczona macierzynstwem. Nie dzieckiem, je kocham ponad wszystko, tylko ta rutyną i tym, ze nikt po za mna nie umie zajac sie Polą na dluzej niz 10 min.
Panna_Nikt napisał(a):Caly czas wydaje mi sie ze jesli Pola nie jest ze mna, nie wisi u piersi, to dzieje jej sie krzywda. Bardzo jestem do niej przywiązana i to mnie starsznie męczy.
Kurcze Panna, nie chce sie wtracac, ale moze jednak warto troche odpuscic (ja tak z troski pisze)? Czy Mala faktycznie domaga sie takiego wiszenia na biuscie?? Jestes pewna, ze maz nie bedzie umial sie nia dobrze zajac, czy on moze nie chce/nie umie/ boi sie? Bo kurcze przydaloby Ci sie troche oddechu, faktycznie glupiego wyjscia do fryzjera chociaz. Ja chodzilam do fryzjera tak, ze Ola spala na spacerze, a ktos na zewnatrz z nia spacerowal (maz, mama). Bo dlugo tak nie pociagniesz chyba :( :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 07:28
0

Akna dziecko to wbrew pozorom wytrzymala bestia ;) I o ile warunki nie sa jakie nieludzkie np. duzy halas to mozna jechac wszedzie. My kupilismy Oli lozeczko turystyczne i wszedzie miala jak w domu, a bylismy nad morzem, wiele razy u roznych czlonkow rodziny, na jakichs krotkich urlopach w gorach, teraz z kolei jedziemy na urlop w okolice Ojcowa i w kieleckie do rodziny. I dziecko w niczym nam nie przeszkadza, nawet jest bodzcem do wypraw, no bo przeciez trzeba zmienic klimat dziecku ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 06:42
0

Akna74 napisał(a):Raczej nigdzie nie wyjezdzamy bo zawsze myslimy a gdzie Kubus bedzie spał, a co z jedzeniem, a bedzie zmeczony itp itd cała masa problemów nagle sie rodzi. Z jednej strony podziwiam matki które wszedzie ciagają swoje maluchy.
Akna ja też się martwię takimi rzeczami, ale później okazuje się, że całkiem niepotrzebnie. Dzieci dostosowują się do nowych warunków szybciej niż nam się wydaje ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 06:40
0

U mnie minął właśnie rok i jeszcze póki co nie jestem zmęczona dzieckiem ;) Fizycznie byłam zmęczona przez pierwsze 2-3 miesiące, później było już coraz lepiej. Od tej pory Maks zaczął przesypiać całe noce i tak jest do dziś. W ciągu dnia też trochę śpi, potrafi zająć się sobą i ogólnie nie sprawia problemów. Od rutyny odpoczywam jeden dzień w tygodniu, kiedy dzieckiem zajmuje się mąż, a ja wychodzę z domu. Czasami wychodzę też wieczorem, kiedy mąż wróci już z pracy. Na razie mi to wystarcza :)

Odpowiedz
Akna74 2010-07-12 o godz. 06:35
0

U mnie mega zmeczenie przyszło na poczatku wiosny (moze to było przesilenie wiosenne?) ciagle z małym wszedzie z małym. Bez kosmetyczki, znajomych, zakupów i sklepów. Od urodzenia Kubusia moge na palcach policzyc ile razy ktos inny był z nim na spacerze. Czasami mam tego dosc, ale z drugiej strony jak mały spi wiecej niz 3 godziny ciurkiem w ciagu dnia to nie wiem co ze sobą zrobic;-)
Ale musze sie przyznac ze czuje sie ograniczona przez Kubusia. Raczej nigdzie nie wyjezdzamy bo zawsze myslimy a gdzie Kubus bedzie spał, a co z jedzeniem, a bedzie zmeczony itp itd cała masa problemów nagle sie rodzi. Z jednej strony podziwiam matki które wszedzie ciagają swoje maluchy.

Odpowiedz
Olik:) 2010-07-12 o godz. 06:24
0

Patryk ma prawie pół roku i ja jestem zmęczona fizycznie. Od dnia porodu nie przespałam ciurkiem więcej niż 2 godziny, marzę o przespanej nocy. To zmęczenie fizyczne powoduje też doły psychiczne, ale jakoś staram się je zwalczać, bo wiem, że tak naprawdę nie mam czym się dołować, wszystko jest ok. Samo dziecko mnie nie męczy bardzo. Wiadomo, mam czasem ochotę coś zrobić sama dla siebie, oddać małego po paru godzinach zabawiania go, wtedy ojciec musi stanąć na wysokości zadania i staje na szczęście bez problemów, ale ogólnie macierzyństwo nie męczy mnie. Za to dołuje mnie na maksa perspektywa powrotu do pracy i zostawienia Pata z opiekunką...:( Nie chcę go zostawiać, chcę być z nim przez cały czas i nie stracić nic z jego rozwoju...

(No ale przede mną jeszcze te osławione 7/8 miesięcy, może wtedy faktycznie będę miała dość... lol )

Odpowiedz
WhiteRabbit 2010-07-12 o godz. 05:56
0

Jestem zmęczona, fizycznie. Od kiedy? Od ostatnich miesięcy ciąży ;)
Ale zmęczenia psychicznego nie odczuwam nadal, choć nie chodzę nigdzie bez wózka.
Czaaasem się zdarzy jakaś impreza (moje imprezy za życia Filipa policzyłabym na palcach dwóch rąk - nie wiem, czy to dużo, czy mało ;)).
Czasem fryzjer, czasem dziadek zabierze Młodego na trzygodzinny spacer.

Były momenty w życiu Młodego, kiedy zaczynałam mieć dość. Ale to było związane z nieprzesypianiem nocy (karmienie co 3h, ząbkowanie lub choroba). Bo cały dzień i cała noc z dzieckiem na rękach. 24h na dobę skupiona na Filipie.

Teraz jest fajnie, bo potrafi się zająć czymś dłużej sam. Chadza spać ok. 19:00 i śpi nawet do 9:00 z jedną przerwą na mleko.

Nie jestem zmęczona :)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 05:52
0

Tak jak u Komety ok. 7/8 miesiąca. Radykalne skrócenie drzemek, raczkowanie, nauka stania i chodzenia przy meblach i przebywanie z małym non stop do ok. 17.00 codziennie itp. Zbiegło się to z moim powrotem do pracy, który był rewelacyjnym lekarstwem. Do dnia dzisiejszego się nie pojawiło. Objawiało sie to moim zmęczeniem, poirytowaniem.
Od tego czasu chęć odpoczynku mi sie nie pojawia ;) Czerpię dużo radości z mojego dziecka - zrobiło się kumate, rozmowne. Nie rozstajemy się na dłużej niż moja praca, wyjątkiem są wyjazdy na uczelnię. Całkowicie odpadają osobne nocki - kocham moje dziecko jak ładuje mi się rano do łożka, jak się tulimy i cmokamy a potem słyszę " Mama oć ". Po prostu szkoda mi czasu spędzonego razem w trójkę. Dziś znajomi opowiadali nam o wyjezdzie do Wenezueli na dwa tygodnie a ich syn zostaje z babcią. Dla mnie to inny świat ;)

Odpowiedz
margo203 2010-07-12 o godz. 05:46
0

ja dopiero jestem mamą 4 tygodnie ale nie jestem zmęczona dzieckiem jak narazie
ale tą codzienną rutyną, tym że nie mogę zrobić czegoś zo zaplanuję bo akurat mała
ma dzień aktywności, ale dla takiego małego skarba warto się poświęcić!

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 05:20
0

Panna_Nikt napisał(a):Ja jestem mamą DOPIERO 2 miesiące, i przyznam się, ze jestem troche zmeczona macierzynstwem. Nie dzieckiem, je kocham ponad wszystko, tylko ta rutyną i tym, ze nikt po za mna nie umie zajac sie Polą na dluzej niz 10 min. Zaplanuje sobie wieczór tylko dla siebie (kapiel, maseczki i te sparwy, maz ma w tym czasie nakarmic corke i uspic) i jak to sie konczy ? Jeszcze wannan nie zdąży wypelnic sie woda a ja lecę do sypialni bo Pola wyje a mąż zirytowany próbuje mi wmowic, ze ona chce cyca.
Ponadto, odkad zostalm mamą przestalm lubic przyjmowac gosci, bo najczęściej wygląda to tak:oni w jednym pokoju pija kawe a ja w drugim leze na tapczacie z Polą przy cycku, bo akurat chce sobie pociumciac Z tego samego powodu, nigdzie tez nie jezdzimy. Caly czas wydaje mi sie ze jesli Pola nie jest ze mna, nie wisi u piersi, to dzieje jej sie krzywda. Bardzo jestem do niej przywiązana i to mnie starsznie męczy.

Panna macie napewno w Poznaniu Multikino, tam co srode o 12 sa seanse dla matek z dziecmi, sala jest dostosowana do maluchow, nikogo nie dziwia karmiace piersia matki. I spotkasz wiele takich jak ty. :D

...no i sie wyzalilam

p.s od porodu nie bylam u kosmetyczki, w kinie, restauracji, galerii handlowej ... ratunku, chyba zdziczalam

Odpowiedz
Gatka 2010-07-12 o godz. 02:15
0

Na początku miałam małe kryzysiki związane ze zmęczeniem materiału. Prawdziwy kryzys zaczął się jak Alek miał ok 1,5 roku - ma swoje zdanie, swoje humory, swoje widzimisie i mnie to strasznie męczy, a poza tym wstyd się przyznać - nie potrafię go zabawić na dłużej - jestem mało kreatywna i szybciutko się męczę wymyślaniem :( Efekt tego jest taki że ile się da to wychodzę z nim na dwór bo tam się nie męczę ;)

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 01:59
0

Ja jestem mamą DOPIERO 2 miesiące, i przyznam się, ze jestem troche zmeczona macierzynstwem. Nie dzieckiem, je kocham ponad wszystko, tylko ta rutyną i tym, ze nikt po za mna nie umie zajac sie Polą na dluzej niz 10 min. Zaplanuje sobie wieczór tylko dla siebie (kapiel, maseczki i te sparwy, maz ma w tym czasie nakarmic corke i uspic) i jak to sie konczy ? Jeszcze wannan nie zdąży wypelnic sie woda a ja lecę do sypialni bo Pola wyje a mąż zirytowany próbuje mi wmowic, ze ona chce cyca.
Ponadto, odkad zostalm mamą przestalm lubic przyjmowac gosci, bo najczęściej wygląda to tak:oni w jednym pokoju pija kawe a ja w drugim leze na tapczacie z Polą przy cycku, bo akurat chce sobie pociumciac Z tego samego powodu, nigdzie tez nie jezdzimy. Caly czas wydaje mi sie ze jesli Pola nie jest ze mna, nie wisi u piersi, to dzieje jej sie krzywda. Bardzo jestem do niej przywiązana i to mnie starsznie męczy.

...no i sie wyzalilam

p.s od porodu nie bylam u kosmetyczki, w kinie, restauracji, galerii handlowej ... ratunku, chyba zdziczalam

Odpowiedz
Gość 2010-07-11 o godz. 21:06
0

U mnie nie ma czegos takiego. Ale od samego poczatku nie mialam problemow zeby ja zostawic z moimi rodzicami albo tesciami na noc. Od jej urodzenia regularnie chodze do fryzjera, kosmetyczki, manicure. Amelka w niczym nas nie ogranicza, chcemy wyjechac gdzies to sie pakujemy i jedziemy (wlasnie policzylismy, ze od urodzenia spala juz w 30 roznych lozkach, w roznych mijscach), imprezka domowa - jedzie z nami (spi czasami w dziwnych miejscach typu lazienka bo tylko tam jest spokoj :D ). Nigdy nie bylismy "party animals" wiec nic nie stracilismy.

No i u nas jest jeszcze jedna rzecz, ze jak moj maz wraca z pracy o 18.30-19.00 to to jest czas dla nich, bawia sie, on ja kapie, karmi, kladzie spac, czyta ksiazki, tak wiec ja od 19 mam wolne i dziecka sie nie tykam. Tak samo na urlopach, nie zmieniam pieluch, nie karmie. Mala od urodzenia kapalam moze 10 razy. A ona tak jest steskniona ojca, ze jak ostatnio bylam z nia u meza w pracy to nie chciala ze mna wracac :)

I jeszcze jedno, nasze dziecko jest bardzo latwe w obsludze, najwczesniej budzi sie o 8.30, potrafi sie sama bawic itp. Od zawsze przesypiala cale noce. Wiec nie meczy mnie za bardzo.

No i wlasnie dzisiaj byla laba do 12, Amelka zostala u dzidkow. :D

Odpowiedz
Gość 2010-07-11 o godz. 20:49
0

Chyba nastapilo to w momencie, kiedy Ola zrobila sie bardziej mobilna i ekspansywna czyli ok. 7/8 miesiaca zycia. Musialam nagle "przemeblowac" mieszkanie, uzyc wyobrazni, gdzie ona jeszcze moze wejsc i pozabezpieczac wszystko. Generalnie nie nadazalam w pewnym momencie za nia ;) Zajmowanie sie nia robilo sie tez coraz bardziej meczace, teraz tez jestem zmeczona kazdego dnia, ale chyba sie juz przywyczailam. Najgorzej jest na spacerze, gdy musze za nia biegac, Ola ucieka mi z placu zabaw, idzie w swoja strone, nie chce isc za raczke itp. A mysli, zeby odpoczac pojawiaja sie w roznych momentach, zaczelam chodzic na aerobik i to byl moj "oddech" ale zaczelam chodzic raczej dla siebie, a nie po to, zeby uciec przed dzieckiem. Ostatnio tez w ramach "chwili dla siebie" wygonilam meza na zakupy do Ikei z Ola (Nie powiem, zeby byl szczesliwy, wygonilam go na sile). Ja zostalam w domu, rozkoszowalam sie cisza i w zrobilam sobie `peeling, maseczke, depilacje itp. Ale na chwile obecna nie potrafilabym Oli zostawic gdzies na dluzej np. u dziadkow na noc ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie