• blumenka odsłony: 3497

    Mam mega problem

    Od stycznia pracuję w sekretariacie kancelarii adwokackiej,
    jest to coś zupełnie nowego w moim życiu, uczę się więc wszystkiego ale powoli... więc mimo pracy pół roku jeszcze wiele rzeczy jest dla mnie nowością...
    niestety najwiekszy problem sprawia mi pisanie "pisemek"...
    wiem, że jeżeli napiszę ich kilkanaście to będzie mi łatwiej...
    ale koleżanka która właściwie powinna mi pomagać nie bardzo potrafi mnie nauczyć... wiekszośc więc pisze ona...
    no i własnie dochodzę do meritum, w ostatni czwartek miałam mega problemy z psychiką, łatwo się wzruszałam i ryczałam... no i znowu pisemko do napisania, zasygnalizowałam kolezance "problem" ale ona jakoś nie zareagowała, tylko coś w stylu że mam zadzwonic do meca i on mi podyktuje... ja się rozryczałam i powiedziałam że jestem na nia zła bo mam problem z pisemkami a ona mi nie pomaga...
    no i masz babo...
    nastepnego dnia koleżanka ta przyszła do pracy mega zła na mnie,
    nawet nie chciała ze mną rozmawiać, usłyszałam tylko, że ona mi nie pomaga i jest taka zła, a jak nie umiem pisać to ona mnie nie nauczy i powinnam się cofnąć do szkoły średniej lub nawet podstawowej... głucha na moje słowa, wyjaśnienia, że w życiu nic złego na nia do nikogo nie powiedziałam, tylko tego dnia bo miałam bardzo zły dzień i tylko o pisemkach... od tamtej pory mam koszmar w pracy... odzywa się do mnie tylko służbowo... atmosfera gęsta... boje się nawet coś się jej spytać bo odpowiedź jest mega służbowym tonem... koszmarnie się źle czuje... ciężko strasznie... bez jej pomocy cięzko mi idzie ale się staram... mam niestety wrażenie że chce mnie "wyeliminować"... możliwe całkiem że już swoje zdanie na mój temat przekazała innym pracownikom... czyję się wręcz zbedna bo ona wszystko robi... bedzie tragedia jak pójdzie na urlop...

    co powinnam zrobić... jaki krok aby zmienić tą okropna atmosferę...

    w piatek jak przyszła mega zła na mnie i "ziajała jadem" nawet posunęłam się do tego że powiedziałam jej że ją przepraszam jeżeli czymś ją uraziłam... ale po tekście o powrocie do szkoły podstawowej to ja poczułam się urażona i zakończyłam próby przełamania jej "much w nosie"...

    a może Wy patrząc z boku zauważycie coś czego ja nie dostrzegam...

    (bardzo źle znoszę wszelkie przeciwnosci losu i porażki, po kolejnym dniu z gęsta atmosferą chcę uciekać z tej roboty... oni sobie poradzą beze mnie ale to mi jest potrzebna ta robota...)

    Odpowiedzi (15)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-05-15, 08:38:04
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Pucia 2010-05-15 o godz. 08:38
0

Blue,
wierzę w Ciebie kobieto i w Twoje podejście i zrozumienie. Co więcej - podziwiam Cię szczerze, że tak podeszłaś do sprawy,że przyjęłaś na klatę wszelkie nasze dobre rady. A nie jest to zadanie proste szczególnie już w takim stanie emocjonalnym jaki miałaś. Dlatego chylę czoła.

Co do pisania pisemek i uczenia się - to wymaga dobrej woli dwóch stron. I obie te strony muszą sobie zdawać sprawę ze swoich słabości. Nie jest łatwo się wdrażać w coś nowego, nie jest też łatwo pewne sprawy innym przekazać, nauczyć, gdy samemu wyczuwa się je już intuicyjnie. To dla Ciebie i dla koleżanki trudny okres. Ona z pewnością w duchu liczyła, że "złapiesz" wszystko w miesiąc, a Ty - że będzie łatwiej się nauczyć. Najważniejsze to jasno stawiać sprawę i nie poddawać się.
Pamiętam jak lata świetlne temu przyszłam do pracy i pierwszego dnia koleżanka zapytała mnie, czy mogę coś zbindować. Powiedziałam, że nie umiem. A ona zrobiła na to taką minę, że szkoda gadać i powiedziała, że zrobi to sama. Nie pozwoliłam, poszłam za nią, poprosiłam, żeby mi pokazała i po prostu spróbowałam. Ja poczułam, że mogę ona - że się nauczę. Nie przepadałyśmy za sobą na początku, ale później przyznała mi się, że po prostu nie lubi nowych, bo wszystko musi im tłumaczyć dużymi literami, a tu jest presja czasu itd...

Głowa do góry! Uwierz w siebie. Koleżanka też nie nabyła tej wiedzy inaczej niż Ty, nie wyssała jej z nikąd indziej. :D

Odpowiedz
kamajla 2010-05-13 o godz. 10:16
0

blumenka - pomijając wszystko chciałam powiedzieć, że też zdarza mi się rozkleić. Większość z Was dość surowo oceniła takie zachowanie. Ja tak nie mogę, bo bardzo dobrze wiem, jak ciężko jest mi nad tym zapanować. Chociaż walczę z tym od bardzo dawna. I moim zdaniem nie zawsze to oznacza histerię. U mnie prawie nigdy. Po prostu ten typ tak ma. Trzy dychy na karku, roczne dziecko, a zdarza mi się zarumienić jak nastolatce. Wzruszyć na filmie. Ktoś w złości bluźnie, kopnie, nie wiem co jeszcze zrobi, a mi świeczki staną w oczach. Myślę, że to kwestia innej wrażliwości.
Trochę może nie do końca na temat, ale tak mnie naszło ;)
Tak poza tym trzymam kciuki za pozytywny rozwój wydarzeń i opanowanie wszelkich niezbędnych w tej pracy czynności.

Odpowiedz
patunieczka 2010-05-13 o godz. 09:19
0

blumenka napisał(a):
wyjaśniłam jej swoje leki przy pisaniu pisemek
oraz ciągłą potrzebę jej pomocy,
postaram się też być bardziej samodzielna.

wierze, że będzie dobrze
Weź jeszcze pod uwagę, że ona też może mieć swoje lęki i słabe strony - piszę o tym dlatego, że sama wdrażałam do pracy trzy osoby, oczywiście nie naraz.
Przy pierwszej myślałam mściwie, że trafiło mi się leniwe i tępe dziewuszydło. I zaliczyłam ryk w toalecie, gdy szef mi zwrócił uwagę, żebym filtrowała wypociny, które ona przedkłada mu do podpisu.
Przy drugiej, że to jest jakaś złośliwość losu, że niby prawnik, a ze skleceniem trzech zdań ma problem
Przy trzeciej - że to chyba ja mam problem.
I mam... jak coś mi zlecą, lubię sama to zrobić i odpowiadać za całość, nad delegacją zadań i związanej z tym odpowiedzialności ciągle pracuję (bo zlecić zadanie to jedno, a stać komuś nad głową i denerwować, się, że sama zrobiłabym to lepiej i szybciej (?) to drugie ;) ). Dodatkowo - najwyraźniej natura poskąpiła mi talentu pedagogicznego i nawet jeżeli wydaje mi się, że tłumaczę coś jasno i wyraźnie, to tylko mi się tak wydaje 8)
To taka samokrytyka z mojej strony, osobiście nie mam możliwości przeprosić tej pierwszej dziewczyny, bo nie mam z nią kontaktu, ale tak wirtualnie się kajam za te spojrzenia pełne jadu i cedzone półsłówka I gwoli usprawiedliwienia dodam, że tuż przed przejściem na zwolnienie "zaopiekowałam" się praktykantką naprawdę się starałam być wsparciem i nauczycielem - mam nadzieję, że wyszło dużo lepiej.
A niebiosom dziękuję, że na pierwszego szefa trafiłam na miłego, cierpliwego, kulturalnego człowieka, który w nawale zajęć znalazł czas i dla mnie.

Napisałam to po to, żebyś wiedziała, że obie strony mają swoje słabości.
Faktycznie pół roku to szmat czasu, ale skoro nie jest to czynność wykonywana codziennie, to nauka może Ci wolniej przychodzić...
W żadnym wypadku się nie poddawaj i nie rezygnuj z pracy, bo identyczna sytuacja dopadnie Cię gdzie indziej!

I też doradzam szablony, przejście się po innych w biurze i wyżebranie zgrania na pendriva różnych pism które pisali (mogą być stare, bez dat, danych, szczegółów dotyczących spraw, w końcu chodzi o okrągłe formułki, które kiedyś już ktoś wymyślił i wymyślanie ich samemu byłoby wyważaniem otwartych drzwi). Ew. zbieraj do segregatora stare kopie, może się kiedyś przydadzą.

Trzymam kciuki, nie dawaj się! Nie święci garnki lepią i nie tytani intelektu pisma produkują!

(OT, każdy kogo praca polega na produkowaniu pism, ma moralny obowiązek sadzenia drzewek! :) )

Odpowiedz
blumenka 2010-05-13 o godz. 08:49
0

bardzo dziekuję z wszystkie opinie
(foruma to jest siła i kopalnia wiedzy i mądrości)

pokazałyście mi jak cała ta "kiszka" może wygladac z drugiej strony,
otworzyłyście mi oczy, dzieki

porozmawiałam na spokojnie z koleżanką,
obecnie nie jest już taka ciężka atmosfera
mimo iż powiedziała, że jej obecny klimat nie przeszkadza
to widzę, że po naszej rozmowie jakby też było jej lepiej,
była/jest na mnie zła, bo zrobiło jej się przykro,
że powiedziałam iż ona mi wcale nie pomaga...

wyjaśniłam jej swoje leki przy pisaniu pisemek
oraz ciągłą potrzebę jej pomocy,
postaram się też być bardziej samodzielna.

wierze, że będzie dobrze

Odpowiedz
Wiol-ka 2010-05-12 o godz. 21:24
0

Blumenko, chyba spróbowalabym jeszcze raz porozmawiać z koleżanką. Z tego co piszesz wynika, że pracujecie razem już trochę czasu i ze wcześniej zgrzytów nie było, a jeśli tak to ta atmosfera męczy tez pewnie i Twoją współpracownicę. I nawet jeśli nie będzie chciała Cie posłuchać raz czy drugi to może na trzecim jakoś sie dogadacie. I wcale nie chodzi o "płaszczenie się" a tylko i wyłącznie o wyjaśnienie tej konkretnej sytuacji. Jeśli jej powiesz wprost że Tobie zależy na utrzymaniu "poprawnych" stosunków to powinna to zrozumieć.
Skoro spędzacie razem cały dzień to chyba jednak warto powalczyć o to by atmosfera była przynajmniej "znośna".

A co do uczenia osób "nowych" to chyba mło kto lubi to robić Przerabiałam sytuację, w ktorej oprócz wywiązania się ze swoich obowiązków musiałam do pracy wdrożyć "nową" koleżankę i przekazać część swoich obowiązków. Bywało różnie, wiele razy brakowalo mi cierpliwości. Ale im wiecej koleżanka wykazywała samodzielności tym łatwiej układała się nasza współpraca. Po wielu zgrzytach (i wyjaśnieniu ich sobie) współpracuje nam sie bardzo dobrze. Czego i Tobie życzę.

Trzymam kciuki za szybką poprawę atmosfery.

Odpowiedz
Reklama
blumenka 2010-05-12 o godz. 21:05
0

fagih napisał(a):A na razie starałabym sie jak najbardziej radzić sama, nie prosic o zastępstwo w czymkolwiek a jedynie o sprawdzenie, zatwierdzenie itp.
przypominam sobie tylko jedną prośbę z mojej strony aby coś napisała za mnie, bo ja nie miałąm bladego pojęcia jak ugryźć temat,
od dawna staram się jak najwięcej robić sama bo wiem, że w ten sposób najszybciej się nauczę,
natomiast obecnie, jak ją proszę o sprawdzenie czegoś to gdyby ton mógł zabijać, byłabym już martwa

(wczoraj mec podyktował mi treść pisemka, napisałm i poprosiłam ją o "rzucenie okoem" czy czegoś nie pominełam... a ona mi całe pisemko po mecu poprawiła... hmmm...)

Odpowiedz
blumenka 2010-05-12 o godz. 20:58
0

natalia25 napisał(a):Pracuje w kancelarii i jedyne co mogę Ci powiedzieć, że pół roku to wystarczający czas na to, żeby sie juz nauczyć pisania " pisemek" :|
zgadzam się, ale ja a tym czasie miałam zlecone z 5, no może 8 pisemek,
wszystko jest dawane jej, a ona mi ich nie dawała nawet na"na próbę",
abym miała na czym się nauczyć

natalia25 napisał(a):Ryki w pracy sa dla mnie dyskwalifikujące - szczególnie z takiego powodu :|
niestety poryczałam się w pracy bo akurat miałam fatalny dzień emocjonalny, i ryczałam tego dnia kilka razy w różnych mejscach, wcale mi z tym nie było komfortowo, wręcz byłam na siebie zła że miało to miejsce, przy tej "akcji" były dwie aplikantki, nasz kierowca i my, powodem płaczu nie było "pisemko", ale jak już "popłynęłam" powiedziałam że nie umiem pisać pisemek, że zawsze miałam problem z pisaniem, nie powiedziałam że to jej wina

natalia25 napisał(a):Nie możesz korzystać z bazy tych juz powstałych? Poszukać czegoś w internecie?
na takich właśnie się opieram, ale są takie które się nie powtarzają,
a mi brakuje rozeznania w nazewnictwie używanej w kancelarii, mogę napisać spokojnie pisemko pod którym ja mam się podpisać, natomiast gorzej z takim pod którym podpisuje się mecenas.

wszystkie Wasze uwagi są dla mnie bardzo cenne,
do przemyślenia przeze mnie...
tylko ta ciężka atmosfera spędza mi sen z powiek...

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 20:51
0

natalia25 napisał(a):Pracuje w kancelarii i jedyne co mogę Ci powiedzieć, że pół roku to wystarczający czas na to, żeby sie juz nauczyć pisania " pisemek" :|
:lizak:
Mój ulubiony tekst sprzed kilku lat: "jak Ty na to wszystko znajdujesz czas?"
Błagam nie traktuj nas jak idiotów

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 20:49
0

blumenka napisał(a):teraz mi zależy na poprawieniu klimatu bo jest strasznie ciężki
(jak siedzę w pracy razem z nią mam wrażenie że tone mam na barkach...)
Powoli i to się poprawi, widac Twoja koleżanka z tych osób, które dłużej chowają uraze. A na razie starałabym sie jak najbardziej radzić sama, nie prosic o zastępstwo w czymkolwiek a jedynie o sprawdzenie, zatwierdzenie itp. Twój spokój w zaistniałej sytuacji plus niezalezność zawodowa, to obawiam się, najszybszy sposób na poprawienie atmosfery, jeśli koleżanka rozmawiać nie chce.

blumenka napisał(a):z ogarnięciem roboty dam sobie jakoś radę
Dobre podejście :) Trzymam kciuki.

Odpowiedz
blumenka 2010-05-12 o godz. 20:41
0

fagih dzięki za pokazanie mi jak to może wyglądać z drugiej strony,
o to mi włąśnie chodziło, niestety ona włąściwie nie chciała ze mną rozmawiać w piątek, to ja drążyłam temat...
może nie wynika to z tego co napisałam,
ale ja wcale nie chcę się wyręczać innymi,
przez pierwsze dwa miesiące byłam głodna nauki,
ale ona nie bardzo potrafiła mi ją przekazać...
jak kiedyś zwróciłam jej na to uwagę że nic mi nie daje do robienia czyli ja nie mam się kiedy i jak nauczyć,
usłyszałam w odpowiedzi że to jej zostało zlecone i ona za to odpowiada...
no ok, ale mogłabym to ja napisać a ona mogłaby sprawdzić i przekazać uwagi...
oczywiście zdarza się że ja coś sama napiszę na podstawie jej wcześniejszych prac, a potem proszę o zatwierdzenie...
ale mi brakuje tego aby mi wytłumaczyła co musi się znaleźć w pisemku (teraz już wiem po "wzorach" które zresztą sama sobie zebrałam,
chociaż też nie wszystko...)
poza tym, wiecie co ona mi często powtarzała na początku?
że jej nikt nie uczył i sama się wszystkiego nauczyła...
super, tylko może ja taka genialna nie jestem...

z ogarnięciem roboty dam sobie jakoś radę
(chociaż do moich obowiązków poza sekretariatem należy część księgowa czego ona w swoich obowiązkach nie ma...)
teraz mi zależy na poprawieniu klimatu bo jest strasznie ciężki
(jak siedzę w pracy razem z nią mam wrażenie że tone mam na barkach...)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-05-12 o godz. 20:23
0

Blumenko mimo wielkiej sympatii i zrozumienia, niestety muszę zgodzić się z Fagih.
Problemy natury prywatnej a tym samym emocjonalnej, czy też fakt ze czegos się nie umie - i to trwa rozciagnięte w czasie, niestety nie powinny w sprawach zawodowych stanowić wytłumaczenia dla jakby nie było niewykonywania lub niepełnego wykonywania swoich obowiazków.
Ja tez bym mało ciekwaie się czuła gdybym w zakresie swoich obowiazków miała wykonywanie pracy swojej koleżanki.

Skorzystaj z rady fagih :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 20:16
0

I trzymam kciuki.
Nie podawaj się, bo nie warto, w pracy różnie bywa, raz lepiej raz gorzej, nie wolno się aż tak przejmować.

Odpowiedz
Gość 2010-05-12 o godz. 20:09
0

Nie odbierz mnie źle ale ja się nie dziwię Twojej koleżance - z tego co piszesz wynika, że od pół roku pomaga Ci w pracy, pisze za Ciebie pisma a Ty niewiele robisz aby się w to wdrożyć i jednak z czasem przejąć swoje obowiązki ( bo jak rozumiem należy to również i do Twoich obowiązków? )
Rozumiem, że jeśli na codzień czegoś się nie robi to trudniej złapac dryg ale przecież można sięgnąc po pomoc nie tylko w formie wyręczenia się kims ale w formie nauczenia się z gotowych szablonów, z napisanych już pisemek, z pism, które koleżanka czy ktoś inny pisał przez te pół roku. Pytac o różne sformułowania, próbowac sama i co najwyżej prosić o sprawdzenie i korektę już napisanego pisma. Pomijając już, że to IMHO najlepszy sposób nauki, taka forma pomocy jest zupełnie inaczej odbierana niż cedowanie na kogoś jakiejś czynności w całości.

Nie gniewaj się ale to nie szkoła, kiedy ucza Cie w formie wykładów, koleżanka Ci bardzo długo pomagała, nie miała obowiązku siedziec i tłumaczyć każdego zdania.

Skoro samo przeproszenie nie pomaga ( również ciężko się dziwić kiedy ona czuje się rozżalona i wykorzystywana ) to niestety radzę zacinąć zeby i postarać się ogarnąć obowiązki:

1. pokażesz, że jestes w stanie wziąść się w garść i nie oczekujesz tego, że ktoś Cię wyręczy w każdej trudniejszej sprawie
2. jeśli ogarniesz to teraz, dopóki ma Cię kto zastąpić, tym łatwiej poradzisz sobie jak koleżanka pójdzie na urlop.
3. podreperujesz swoje samopoczucie - dużo satysfakcji sprawia kiedy "nie umiem, nie mogę, nie potrafię" zamienia się powoli w " radzę sobie, udało mi się, to jest coraz prostsze"
4. poprawisz opinię otoczenia o sobie.

Z koleżanką szybko starałabym się wyjasnić sprawę i powolutku poprawić relacje - poczynając od tego czy czuje sie faktycznie wykorzystywana i czy nie przesadziłas z oferowaną Ci pomoca ( pół roku to naprawdę dużo w wyręczaniu kogoś z obowiązków ) a kończąc na sposobie odzywania się do Ciebie, niezaleznie od jej odczuć. Bo takiej formy rzeczywiście masz prawo sobie nie życzyć.

Odpowiedz
AgaKuba 2010-05-12 o godz. 15:59
0

Pewnie,że sie nie poddawaj!

To jest "tylko" koleżanka z pracy, a nie na szczęscie szef!(ja mam teraz tak z szefem! :( )
Miałam jednak w innej pracy podobnie z jedną z koleżanek.Była tam jak d*** od srania żeby mnie przyuczyć(nakaz szefa), a ona tylko niekiedy coś mi pokazała i tyle!Bała się poprostu,że ja ją w jakiś sposób wyeliminuje.Nonsens!I tak mijały dni,tygodnie, a ona poprostu traktowała mnie jak kogoś, kto powinien zrobic rano kawe i reszte dnia patrzeć jak ona pracuje.Na wszelkie moje pytania dotyczące pracy kwitowała, ze powinnam zerknąc do ustawy to się dowiem.W końcu się wkurzyłam i powiedziałam jej, że już się napatrzyłam,ustawę znam na pamięć i teraz poprosze Panią E. (inną koleżankę z pokoju), żeby mnie w końcu czegoś nauczyła. Mina jej opadła, nic się nie odezwała, a ja nareszcie dzięki Pani E. nauczyłam się profesji :) I to nie ja wyszłam na idiotkę (bo tak mnie wcześniej chyba odbierała) tylko ona, bo przecież innym powiedziałam jaka miała miejsce sytuacja.

A propo Twojej pracy.
Ja bym nie starała się załagodzić sytuacji(mam taki juz charakter bojowy).Tak jak magdaF. napisała W kwestii "pisemek" mogę doradzić jedynie abyś przejrzała dostępne Ci akta lub wzory pism w twoim komputerze lub w Lex-sie. Powinnaś tam znależć większość wzorów. Spróbuj również znaleść inną osobę w kancelarii, która może Ci pomóc.Masz też pewnie jakiś znajomych na podobnym stanowisku i ich możesz się również poradzić.
Nie możesz pokazać, że się przed nią "płaszczysz" bo ona już jest utwierdzona w przekonaniu, że bez niej nic sama nie zrobisz!Więc ona nie bedzie dążyła do tego aby tą sytuacje załagodzić.
Mówie Ci, poszukaj rozwiązań i nie poddawaj się tak łatwo.Głowa do góry!
http://www.glitterkiss.com

Odpowiedz
magdaF. 2010-05-12 o godz. 15:41
0

Szczerze, to znają specyfikę pracy w kancelarii, nie dziwi mnie reakcja twojej koleżanki. Ja też zdecydowanie nie przepadam za emocjonalnym podejściem do pracy. Koleżanka twoja ma jednak niewzruszony charakter i dłużej ode mnie chowa urazę. Możesz uznać to za bezduszne lecz w większości przypadków lepiej jest zachować swoje emocje dla siebie i grupy dobrych znajomych, niż "obdzielać" nimi kolegów w pracy. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Musisz spróbować załagodzić sytuację. Może nie uda sie to z dnia na dzień, lecz z czasem "ziejącej jadem" powinno przejść.
W kwestii "pisemek" mogę doradzić jedynie abyś przejrzała dostępne Ci akta lub wzory pism w twoim komputerze lub w Lex-sie. Powinnaś tam znależć większość wzorów. Spróbuj również znaleść inną osobę w kancelarii, która może Ci pomóc.
Powodzenia i nie poddwaj się :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie