-
Loxia odsłony: 2299
Spóźniający się mężczyźni
Umawiasz się z kimś na 11 a ktoś przyhodzi o 12.30 i się dziwi że ię nie ma w domu..bosz uwielbiam słownych i dbających o czas innych, mężczyzn..
o spóźnialstwie jest wątek (choć nie pomyjowy ;) ): o
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=44683
awangarda w stylu retro napisał(a):znajomi oduczyli mnie punktulanosci.
po kilku latach stereczenia i czekania na nich. teraz oni czekaja na mnie
w innych sytacjach sie nie spozniam.
To tak jak ja. Bardzo źle się czuję sama ze sobą jak mam się spóźnić, jeszcze mój mąż to się zbiera godzinami (teraz już mam system, mówię "Jestem gotowa do wyjścia" i siadam sobie na krzesełku z gazetą i czekam aż się pomiota po domu. Podnoszę się dopiero jak stoi w butach, z kluczami w ręce pod drzwiami - czyli średni kwadrans po jego ostatnim zapewnieniu, że też już może wychodzić).
Zawsze jak gdzieś wychodzimy i czasu jest mało robię się nerwowa, że się spóźnimy, że mówiłam, że będę o danej godzinie... po czym przychodzę na miejsce spotkania i nikogo nie ma. W ostateczności sms, że będą za godzinę.
Albo nawet, że nie będą To już mnie do białej gorączki doprowadza. Dlatego ostatnio odpuściłam i z takimi ludźmi nei umawiam się na godziny. Mówię "Będę po południu" i niech czekają
chyba natalia zastosuje Twoja metode nasteponym razem.
do szalu mnie doprowadza "wpraszanie" sie w srodku tygodnia na okreslona godzine i spoznianie sie.
jezu, ale mi cisnienie skoczylo teraz
znajomi oduczyli mnie punktulanosci.
po kilku latach stereczenia i czekania na nich. teraz oni czekaja na mnie
w innych sytacjach sie nie spozniam.
bee_m napisał(a):A tak w ogóle mój zegarek śpieszy się od 3 do 5 minut (nie wiem ile, bo prosiłam Lubego, żeby mi go ustawił), a ja traktuję, jakby pokazywał prawdę.
Też tak mam-znajomi zarzucali mi głupote bo przecież wiem że spieszy-może i głupota grunt, że działa i pomaga być na czas.
My staramy się być jak w zegarku (ja czasem mam nawet tak, że jestem za wcześnie, z tego powodu np. wysiadałam z autobusu przystanek wcześniej i spacerkiem kończyłam podróż). Kiedy ciężko nam określić czas (np. spodziewamy się znacznych korków) to mówimy 17:30-18:00, co daje nam pół godziny elastyczności, a i gospodarze nie czują się dotknięci, bo ich uprzedziliśmy. Jeśli wiem, że z przyczyn losowych nie zdążę, to dzwonię przed upłynięciem terminu i przepraszam, ze się spóźnię.
A tak w ogóle mój zegarek śpieszy się od 3 do 5 minut (nie wiem ile, bo prosiłam Lubego, żeby mi go ustawił), a ja traktuję, jakby pokazywał prawdę.
Spóźnialstwo mnie doprowadza do szału. Mój mąż był i jest bardzo punktualny i jak się ma spóźnić, to zawsze uprzedza, więc nie znam tego problemu ze strony mężczyzn. Jak dla mnie temat może mówić o spóźnialstwie w ogólności ;). Mój ojciec wszędzie jest przed czasem, ja też się nie spóźniam, a jeśli już, to z powodów niezależnych ode mnie i staram się uprzedzać.
I z moich doświadczeń wynika, że to baby się częściej spóźniają. ;)
natalia25 napisał(a):Mieliśmy takich wiecznie spóźniających sie przyjaciół. Zawsze obracali to swoje spóźnianie w śmiech. No i raz jak przyszli 40 min spoźnieni na kolacje i zasiedli do stolu usłyszeli od nas, że my juz kolacje zjedliśmy 8) lol
A dałas im cos do zjedzenia? :)
U mnie jest odwrotnie. To Mąż był zawsze nad wyraz punktualny. I wyuczył mnie.
Zawsze najbardziej mnie denerwowało Jego pytanie "o której bedziesz gotowa (do wyjścia np.)?". Gdy w odpowiedzi bowiem usłyszał np. 15 minut, w okolicy minuty 13. dopytywał się czy na pewno za 2 min. bedę gotowa, a po upływie minuty 15. rozsiadał się i odliczał każdą kolejną. Horror...
Wyobraźcie sobie, że taraz, prawie co do minuty, jestem w stanie określić ile zajmie mi dowolnie wykonywana czynność.
A jeśli chodzi o zapraszanych znajomych - szczerze mówiąc wolę gdy na proszoną kolację/obiad przybywają z lekkim opóźnieniem. Zawsze znajdzie się coś "przed" do ogarnięcia.
To nie urok, to jawne okazywanie lekceważenia innych osób. :|
Nie lubię osób spóźnialskich. Sama nigdy się nie spóźniam (za wyjątkiem sytuacji naprawdę losowych) i tego samego oczekuję od innych. Co to za trudność wyjść o czasie z domu?
Loxia napisał(a):nienawidzę sie spóźniać..
mojemu mężowi czas jest obojętny..
na tym tle dochodzi do ostrych spięć..
U nas jest tak samo, tracę powoli cierpliwość, wrrr
No coz to nie tylko cecha mezczyzn
Czesto tez agentow nieruchomosci ;) A juz polaczenie tych dwoch cech to mieszanka wybuchowa ;)
Ja nie lubie sie spozniac i nie lubie spoznialskich, ale dopuszczam lekkie poslizgi, tzn potrafie wybaczyc jesli to jakos specjalnie nie jest "dokuczliwe" i nie jest notoryczne !!
Darłam się dotąd, aż przestał się spóźniać.
Parę lat mi to zajęło
Tfu tfu, odpukac w niemalowane, ale otaczaja mnie punktualni faceci. MOj mąż jest punktualny co do minuty , ma to oczywiście dobre i złe strony ;)
ja też jestem punktualna, pamietam, ze jak kiedyś chciałam się spóźnic na lekcje to mi się to nie udało, mimo, ze jecghałam dłuższa trasa ;)
a już raz wprawił nas w osłupienie pan fliziarz czy jak go tam zwał glazurnik, który zawsze!!przyjeżdzał co najmniej pół godziny przed czasem :o
niestety znam kilka kobiet, które wymagaja od innych punktualności a same mają w zwyczają spóźniać się np 2 godziny
wiewrióra napisał(a):jak byly jakiekolwiek imprezy rodzinne to sie spóźnialiśmy najczęściej przez tatę - o dziwo nauczylo mnie to punktualności. I nie cierpie jak ktos olewa mój czas...
a co do Osobistego - jest punktualny jak idziemy do jego rodziny. Jak do mojej to jakoś nie pilnuje czasu ...
miałam dokładnie tak samo :) ogólnie tez uważam to za straszny brak szacunku. I wkurza mnie, że do reszty rodziny nie dociera, że to ZAWSZE wina ojca - i np. mama dostaje zjebki od babci - to jest naprawdę wkurzające, zwłaszcza że mama aż się popłakała, a chodziło tylko o to, że pierwsza sie u góry pojawiła, bo ojciec samochód stawiał :axe: Po 20 latach narzekania dziadków na nasze spóźnienia nie dopuszczam do swoich spóźnień. Na całe moje szczęście Łukasz też jest punktualny i z tym mi dobrze :)
jak byly jakiekolwiek imprezy rodzinne to sie spóźnialiśmy najczęściej przez tatę - o dziwo nauczylo mnie to punktualności. I nie cierpie jak ktos olewa mój czas...
a co do Osobistego - jest punktualny jak idziemy do jego rodziny. Jak do mojej to jakoś nie pilnuje czasu ...
Nienawidze niepunktualności. To wredny brak szacunku. Ząb za ząb.
Odpowiedz
Iiiiiiii, to norma przecież.
Dlatego głęboką czcią otaczam każdy wyjątek.
Podobne tematy