-
Pastor3 odsłony: 9311
FEMINISTKA? Ale o co chodzi?
Drogie Panie, czy zechciałybyście wyjaśnić mi, mężczyźnie, o co chodzi w tym całym "feminizmie"? "Jestem feministką!" - piszecie; to znaczy kim?
Ale to też działa w drugą stronę. Jak facet chce przywalić kobiecie, za nieco, jego zdaniem, zbyt wybujała samodzielność, to zaraz z feminizmem wyskakuje. Może trzeba skończyć z szufladkowaniem?
Odpowiedz
Jarzynowa napisał(a):Pastor3 napisał(a):
Czy nie bywa tak, że feminizm stał się dobrym alibi, żeby sobie na mężczyznach poużywać, w imię poprawy własnego nastroju? Wszak nic tak nie cieszy...
no to zależy chyba co komu sprawia radość :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
hihihi nie źle to ujęłaś Nie uważam, się za feministkę, jednak zdaje sobie sprawę, że kobiety są dyskryminowane ale z drugiej strony nie trzeba być feministką, żeby umieć sobie poradzić z samcami :]
Pastor3 napisał(a):
Mam gdzieś w głowie wryty taki stereotyp, że gdzie 2 baby, tam 5 poglądów na to samo.
To nie jest tak do końca stereotyp......
Jako umiarkowana feministka nie odpowiem na pytanie po kim "jeżdżą" feministki , natomiast sądzę że to czy ktoś lubi sobie na kimś poużywać nie jest kwestią płci, tylko charakteru.
Przykład? Pierwszy z brzegu- Czy mężczyzna kidykolwiek musiał walczyc np. o prawo głosowania w wyborach? Nie. Kobieta tak.
Oj, nie jest to takie jednoznaczne, bo np. mężczyzna czarnoskóry - tak. Ale ok, czepiam się w tym momencie...
Czyli, rzecz powoli się rozjaśnia - feminizm byłby ruchem, prądem myślowym, u podstaw którego leży nierówność płciowa względem np. praw wyborczych. Tak, sam mam problem, żeby zaakceptować coś takiego jak parytet 50/50 - czy to rzeczywiście potrzebne, zastanawiam się? Mam gdzieś w głowie wryty taki stereotyp, że gdzie 2 baby, tam 5 poglądów na to samo... Z drugiej strony, gdyby to mężczyźni stanowili mniejszość w parlamencie, sam pierwszy biegłbym z flagą na barykady, że jesteśmy pokrzywdzeni, biedaczki. Oczywiście, że u podstaw wszelkich podziałów rasowych, płciowych, religijnych jest frustracja i poczucie krzywdy - ktoś, kto określa siebie poprzez poniżanie innych jest człowiekiem o niskiej samoocenie, frustratem i nieudacznikiem. Wszak nic tak nie cieszy, jak dać drugiemu po mordzie.
Ale, ale - czy nie jest czasem tak, że niejako "pod płaszczykiem" szczytnych idei, to samo robią feministki? Czy nie bywa tak, że feminizm stał się dobrym alibi, żeby sobie na mężczyznach poużywać, w imię poprawy własnego nastroju? Wszak nic tak nie cieszy...
Pepper napisał(a): Jeśli chodzi o wojujące feministki palące staniki na stosach, ubierające się w garnitury i krawaty tudzież dążące do całkowitego zaniku różnic między płciami- nie należę do nich ;)
ten nurt juz wymiera na szczescie. niestety wielu ludziom feminizm kojarzy sie tylko i wylacznie z takimi kobietami
feministka, to kobieta ktora min. chce tworzyc z mezczyzna zwiazek partnerski w ktorym nie bedzie sprowadzona do roli sprzataczki kucharki matki polki itd skoro dzieli sie z drugim czlowiekiem zycie to rowniez obowiazki, wychowywanie dzieci ( tym czasem statystycznie polski tata spedza z dzieckiem 7 min dziennie!!!). W pracy oczekuje szacunku od mezczyzn. tym czasem czesto kobiety sa traktowane lekcewazaco, z poblazaniem czasem wrecz sa traktowane jak slodkie idiotki. niestety czasem same kobiety sa sobie winne. Na uczelni czesto spotykalam sie z takim traktowaniem studentek przez mezczyzn wykladowcow, czuja sie bezkarnia a kobiety nie wiedza jak maja reagowac.
mozna dalej pisac ale wszystko sie sprowadza do tego co napisala wczesniej Pepper
Jestem feministką, czyli szanuję siebie jako człowieka, kobietę i wymagam szacunku. Tyle. Jeśli chodzi o wojujące feministki palące staniki na stosach, ubierające się w garnitury i krawaty tudzież dążące do całkowitego zaniku różnic między płciami- nie należę do nich ;)
OdpowiedzPodobne tematy