Wczoraj wieczorem na Krakowskim Przedmieściu rozegrały się dantejskie sceny. Według doniesień posłów i reporterów obecnych na miejscu policja użyła niepotrzebnej przemocy wobec protestujących aktywistów LGBT. W ferworze walki funkcjonariusze mieli też uderzyć dziennikarza Radia Zet i posłankę Koalicji Obywatelskiej.
Napaść na furgonetkę z hasłami anty-LGBT
Sprawa, której dotyczył wczorajszy spór, miała swój początek jeszcze kilka tygodni temu. Właśnie wtedy aktywiści jednej z organizacji wspierającej prawa osób LGBT zaatakowali furgonetkę, na której widniały homofobiczne hasła. Posunęli się do uszkodzenia pojazdu i poturbowali kierowcę, dlatego prokuratura wszczęła przeciwko nim postępowanie.
O ile rzeczywiście zniszczenie furgonetki można zakwalifikować jako czyn karalny, wiele osób, w tym ekspertów od prawa karnego, ma wątpliwości co do sposobu, w jaki prowadzone jest śledztwo. Oskarżają policję, że stosuje wobec podejrzanych zbyt ostre środki, tylko po to, by ukarać ich za poglądy.
Protest aktywistów LGBT na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie
Jedną ze "ściganych" w związku z tą sprawą osób, jest aktywistka Margot. Wczoraj sąd podął decyzję, że powinna zostać tymczasowo aresztowana na 2 miesiące. Ta decyzja oburzyła osoby związane ze środowiskiem LGBT, ponieważ zwykle taki środek stosuje się wyłącznie w przypadku dużo poważniejszych przestępstw. Właśnie dlatego zdecydowali się na protest na Krakowskim Przedmieściu. Kiedy aktywistka została aresztowana, usiedli na chodniku i blokowali odjazd służbom.
Policjanci użyli przemocy wobec protestujących
Według doniesień obecnych na miejscu reporterów i posłów policja zareagowała zdecydowanie zbyt agresywnie. Zaczęły się przepychanki, a policjanci zaczęli powalać na ziemię ludzi, jak twierdzą "tylko tych najbardziej agresywnych". Niestety przeczy temu, chociażby relacja Macieja Sztykiela, dziennikarza Radia Zet:
Zostałem uderzony i powalony na ziemię przez policjantów. Uderzona została też posłanka Magdalena Filiks
Na miejscu nie było ani jednego negocjatora @Policja_KSP
Nie było ANI JEDNEGO wezwania do rozejścia się. Ani jednego.
Policja po prostu rozgoniła protestujących,potocznie - "brutalnie wjechała w nich"
Zero woli bezkonfliktowego rozwiązania sytuacji
Polska2020@RadioZET_NEWS https://t.co/fIEo4Ugpk0— Maciej Sztykiel (@emeszz) August 7, 2020
Zatrzymali około 50 osób
Według relacji uderzonej posłanki policjanci doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia, ponieważ cały czas pokazywała im legitymację poselską. Sama relacjonowała brutalne działania policjantów na Facebooku. Jej relacja jest przerażająca:
Obok mnie nagle rzucono na chodnik dziewczynę. W ciągu 5 sekund stało na niej dwóch policjantów. Jeden nogą na plecach drugi nogą na głowie. Tak — przyznaję, wrzeszcząc, zepchnęłam ich z głowy dziewczyny siłą. Przykryłam swoim ciałem, bo na mnie stać nie mogli. Udało mi się podłożyć jej torebkę pod głowę na szybko. Wrzaskiem wymusiłam, by ja posadzono, bo widziałam, że z twarzy leci jej krew. Była ogłuszona. Kolejną awanturą udało się zmusić, by kajdanki z tylu przełożyć do przodu. Dopiero jak siedziała, mogłam ją opatrzyć i zdezynfekować. Polska nie jest już krajem demokratycznym. Mam wybity bark i skręcony nadgarstek, ale nie bolą tak, jak serce i dusza
Posłowie obecni na miejscu mówili też, że zatrzymanym osobom odmówiono pomocy prawnej i prawa do wykonania telefonu. Dopiero po trzech godzinach udało się przekonać funkcjonariuszy, by do aktywistów dopuścić prawników.