"Poświęciłam swoje życie moim synom, a oni pamiętają o mnie tylko w święta. Zdziwią się, jak nic im nie zostawię"

"Poświęciłam swoje życie moim synom, a oni pamiętają o mnie tylko w święta. Zdziwią się, jak nic im nie zostawię"

"Poświęciłam swoje życie moim synom, a oni pamiętają o mnie tylko w święta. Zdziwią się, jak nic im nie zostawię"

zdjęcie ilustrujace/canva

"Może Internet to nie jest wcale najlepsze miejsce do takich zwierzeń, ale mimo to chciałam się podzielić swoją niezbyt wesołą historią. Może będzie to przestroga dla młodych matek, a może po prostu dostanę trochę wirtualnych słów otuchy".

Reklama

Publikujemy list od czytelniczki.

Całe swoje życie poświęciłam moim synom

Ja całe swoje życie poświęciłam moim synom i nieżyjącemu już mężowi. W domu miałam trzech facetów i nie zawsze było lekko. Nie chodzi już nawet o to, że najzwyczajniej w świecie brakowało mi córki, rozmów z kobietą, wspólnych tematów, ale też wsparcia w domowych obowiązkach.

Mój mąż, Andrzej, tyrał jak szalony, żeby wyżywić naszą rodzinę, opłacić rachunki na czas, a i chcieliśmy synom dać coś na start, więc pieniądze zawsze były potrzebne. Andrzej wiele razy musiał zrezygnować z urlopu czy nawet weekendu, bo akurat trafiła się jakaś dorywcza praca. Ja z kolei dbałam o to, żeby moi mężczyźni mieli posprzątane w domu i żeby na stole stał ciepły, domowy obiad. Chciałam pokazać synom, jak powinna zadbać o dom ich kobieta.

Kobieta z krótkimi włosami i w białej bluzce łapie się za głowę, siedząc w kuchni zdjęcie ilustracyjne/canva

Jako rodzice wywiązaliśmy się w 100% z naszych obowiązków

Piotrek i Michał nie byli wzorowymi uczniami, miałam z nimi czasami kłopoty - były wagary, imprezy z alkoholem i bunt. Zdarzały się kłótnie, ale nigdy na nic nie narzekałam. Wszystko co robiłam, robiłam dla nich. I ja i mój mąż.

Michałowi opłaciliśmy prywatne studia, bo na dzienne nie miał szans. Nigdy niczego mu nie wypomnieliśmy. Piotrkowi sfinansowaliśmy spore wesele i podróż poślubną. Dorzuciliśmy im do wkładów własnych przy zakupie mieszkań. Uważam, że jako rodzice wywiązaliśmy się w 100% z naszych obowiązków, a nawet daliśmy coś ponad normę.

Ja dla moich synów zawsze byłam dostępna. Mogli mi się wygadać o każdej porze dnia i nocy, nigdy nie odmówiłam im pomocy. I jaką mam wdzięczność? Obydwaj są już dobrze po 30-tce i widujemy się w święta Bożego Narodzenia, jeśli akurat Piotr nie jedzie do swoich teściów, a Michał do rodziców narzeczonej. Nie odwiedzą mnie bez okazji, nawet nie zadzwonią. Podejrzewam, że jak pojawią się wnuki to wtedy sobie przypomną o swojej matce.

Szczerze napiszę - większe oparcie mam w mojej siostrzenicy. Odwiedza mnie, zawozi do lekarza, zabiera do kina, robi zakupy, a przecież nic nigdy ode mnie nie dostała! Dla mnie Anetka jest jak córka, a synowie? Wiadomo, że zawsze będą dla mnie najważniejsi, ale żeby się nie zdziwili, jak nic im po sobie nie zostawię.

Chciałam to napisać, bo życie pisze różne scenariusze. Czasami matka poświęca się dla dzieci, a później nic z tego nie ma. Nawet zwykłej wdzięczności i minimalnego zainteresowania. Może tak musi być, a może to ja popełniłam błąd.

Irena

Poznaj 7 oznak toksycznej relacji!
Źródło: Unsplash
Reklama
Reklama