„Ostatnio na ulicy zaczepiła mnie zupełnie obca kobieta i zadała pewne pytanie. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach, a w rzeczywistości w społeczeństwie panuje znieczulica. Na szczęście byłam w ogromnym błędzie. Odzyskałam wiarę w ludzkość!”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dziwna rozmowa z nieznajomą
Ostatnio na ulicy zaczepiła mnie zupełnie obca kobieta. Spacerowałam akurat z synkiem, który słodko drzemał w wózku. Początkowo jej słowa wprawiły mnie w zakłopotanie i zupełnie nie wiedziałam, o co jej chodzi:
Przepraszam. Bardzo spieszę się do pracy, to mój pierwszy dzień w nowej firmie i nie chciałabym się spóźnić, ale wiem, że jeśli nie zapytam, to nie da mi to spokoju. Nie chcę być zbyt bezpośrednia, ani natarczywa, ale (...)
Nie miałam pojęcia, czy ma z tym problem, że w połowie jesieni moje dziecko nie miało na głowie czapeczki, czy może chodzi o to, że jest zbyt słonecznie na czarny wózek. Miałam już obcykane riposty na różne dziecięce tematy, bo sposób, w jaki wychowuję młodego, niezbyt przypadł do gustu babci mojego męża.
(...) muszę zadać pani to pytanie. Czy wszystko u pani w porządku?
- kontynuowała nieznajoma.
„A co miałoby być nie w porządku?” - pomyślałam i szczerze mówiąc, nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Może byłam trochę niewyspana, jak każda matka kilkumiesięcznego szkraba, ale miałam starannie wykonany makijaż i nawet tego ranka myłam i prostowałam włosy. Byłam całkiem nieźle ubrana — miałam na sobie krótką sukienkę w kwiatki, cieliste rajstopy, ramoneskę i ulubione botki.
To pytanie sprawiło, że odzyskałam wiarę w ludzkość
Zgodnie z prawdą powiedziałam, że wszystko w jak najlepszym porządku i podziękowałam pani za troskę, oddalając się od niej w nieco szybszym niż wcześniej tempie. Kobieta jednak mnie dogoniła i zapytała, czy aby na pewno. Nie wytrzymałam i dość niesympatycznym tonem spytałam ją, o co w ogóle jej chodzi. Gdy usłyszałam jej odpowiedź, zamurowało mnie:
Przepraszam, że tak panią zaczepiam, ale zauważyłam straszne siniaki na pani nogach. Jeśli jest pani ofiarą przemocy domowej, proszę tak tego nie zostawiać. Niech pani pomyśli o sobie i o swoim dziecku. Tu ma pani mój numer. Pomogę pani ze wszystkim.
„Rzeczywiście! Siniaki!” - pomyślałam. Znajoma ostatnio namówiła mnie na zajęcia z pole dance. Nigdy bym nie przypuszczała, że to jest takie trudne i że spowoduje takie sińce. Zupełnie o nich zapomniałam, kiedy ubierałam tę krótką sukienkę. Wyjaśniłam nieznajomej pochodzenie fioletowych nieprzyjaciół na moich nogach i podziękowałam za troskę, życząc jej wszystkiego dobrego. Cieszę się, że można spotkać tak życzliwe osoby. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach, a w rzeczywistości w społeczeństwie panuje znieczulica. Na szczęście byłam w ogromnym błędzie. Odzyskałam wiarę w ludzkość!
Laura