"Zrobiłabym dla niego wszystko, a on wykręcił mi taki numer. Nie wiem, czy mu to wybaczę"

"Zrobiłabym dla niego wszystko, a on wykręcił mi taki numer. Nie wiem, czy mu to wybaczę"

"Zrobiłabym dla niego wszystko, a on wykręcił mi taki numer. Nie wiem, czy mu to wybaczę"

canva.com

"Zawsze świetnie się dogadywałam z synem. Mówił mi o wszystkim i bardzo mu ufałam. Ale zapracował sobie na to zaufanie. Dlatego nawet jego dziwne zachowania i prośby nie sprawiły, że zaczęłam coś podejrzewać. Choć w pewnym momencie już chciałam się kontaktować z wychowawcą, albo przynajmniej wypowiedzieć swoje zdanie na grupie rodziców. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo teraz przynajmniej tylko ja wiem o tym, co się wydarzyło, a nie rodzice całej klasy syna".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zrobiłabym dla niego wszystko

Mój syn, to takie moje oczko w głowie. Zostałam z nim sama gdy miał trzy miesiące. Jego ojciec po prosty zabrał swoje rzeczy i wyszedł z domu. Sąd ustalił mu wysokie alimenty, a on je zaakceptował. Nie uchylał się od płacenia, ale kontakt z synem zerwał kompletnie. Ja też nie mam z nim kontaktu.

Kamil stał się dla mnie całym światem. Starałam się być dla niego i matką i ojcem i mam nadzieję, że potrafiłam zadbać o jego potrzeby.

Wydawało mi się, że zbudowałam z nim więź. Świetnie się ze sobą czuliśmy. Swobodnie. On wiedział, że nawet gdy dostanie gorszą ocenę, może mi o tym powiedzieć. Bo ja nie wymagałam od niego nigdy, żeby był jakimś orłem. Chciałam, tylko żeby przechodził z klasy do klasy, a więcej czasu na naukę poświęcał tylko przy przedmiotach, które naprawdę go pasjonują.

Czasem było nam ciężko finansowo

Zdarzało się, że wieczorami liczyłam pieniądze i starałam się je rozdzielać na najpilniejsze wydatki tak, żeby jeszcze nam zostało na jedzenie.

Ostatnio najpoważniejszym wydatkiem była szkoła. Ciągle jakieś jednodniowe wycieczki, materiały plastyczne. Byłam pewna, że w siódmej klasie te wszystkie prace plastyczne będą raczej ograniczone do minimum. Ale mój syn wciąż potrzebował na coś pieniądze.

Dawałam mu. No co miałam zrobić.

Policzyłam sobie kiedyś, że w jednym miesiącu wziął ode mnie na te wszystkie szkolne atrakcje ponad 500 zł.

Postanowiłam, że porozmawiam o tym z synem. Chciałam mu powiedzieć, że jestem zmuszona przedyskutować sprawę z wychowawcą, bo przecież to dużo. Chciałam też zapytać innych rodziców, czy im to nie przeszkadza.

Syn nie był zadowolony. Uznał, że zaraz koledzy zaczną go wyzywać od biedaków i kategorycznie zabronił mi, żebym cokolwiek z tym robiła.

kobieta się martwi canva.com

Minął kolejny miesiąc

I tutaj znów syn zabrał do szkoły prawie 400 zł. Aż nadszedł dzień dwudniowej wycieczki. Pomyślałam, że może to już koniec większych wydatków.

Chciałam go podrzucić z bagażem. Pożegnać się normalnie. Ale mówił, że wszyscy koledzy idą sami.

Pozwoliłam mu na to, choć było mi trochę przykro.

Następnego dnia już jednak nie wytrzymałam. Powiedział mi, o której mają wrócić, więc wsiadłam w auto i pojechałam pod szkołę. Jakieś było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam kolegów z jego klasy z plecakami. Oni byli na lekcjach! A przecież na wycieczkę mieli jechać wszyscy.

Szybko okazało się, że żadnej wycieczki nie było. Mój syn brał ode mnie pieniądze, żeby nazbierać na wyjazd z koleżanką, która mu się podoba. Pojechali razem nad morze.

Ja dałabym mu tę kasę. Gdyby tylko powiedział mi prawdę. Porozmawiał ze mną uczciwie. Ale on tego nie zrobił. I tak bardzo mnie to zabolało, że na ten moment nie wiem nawet, czy będę umiała mu to kiedyś wybaczyć. Jestem tak bardzo zawiedziona...

Marzena

65-letnia Elżbieta Witek straciła pracę. Internauci żegnają ją memami! Zobacz galerię!
Źródło: Instagram.com/make_life_harder
Reklama
Reklama