"Bardzo zależało mi na tej pracy, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i nieco zaryzykować. Tak oto wylądowałam z moją córeczką na rozmowie o pracę, gotowa stawić czoła wyzwaniom życia zawodowego. Uznałam jednak, że raz się żyje i warto zaryzykować. To, co nastąpiło po chwili, wprawiło mnie w osłupienie. Mój przyszły pracodawca przez chwilę spoglądał to na mnie, to na moją córkę. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam [...]"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zabrałam córkę na rozmowę o pracę
Ostatnio zabrałam moją córeczkę na rozmowę o pracę. Oczywiście nie był to mój pierwszy wybór, ale co miałam z nią zrobić, gdy o tej porze przedszkole było już nieczynne. Kiedyś miałam listę ludzi, do których mogłam bez wahania zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, gdy potrzebowałam pilnej opieki nad córeczką. Moja mama to kobieta o złotym sercu, która zawsze była gotowa pomóc, bez względu na okoliczności. Jednak ostatnio zdrowie zaczęło jej dokuczać i z opiekunki zmieniła się w pacjentkę.
Druga opcja, na którą zazwyczaj mogłam liczyć, to moja najlepsza przyjaciółka. Sama jest mamą i rozumie trudności związane z opieką nad dzieckiem. Niestety, w tym czasie była na wyjeździe ze swoją rodziną, więc nie mogła mnie zastąpić.
Los próbował ze mną igrać, więc zadzwoniłam do zaufanej niani, która kilka razy ratowała mnie w podobnej sytuacji. Niestety, jej grafik był pełen innych zobowiązań. Bardzo zależało mi na tej pracy, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i nieco zaryzykować. Tak oto wylądowałam z moją córeczką na rozmowie o pracę, gotowa stawić czoła wyzwaniom życia zawodowego.
Reakcja pracodawcy? Bezcenna!
Wyobraźcie sobie mnie wchodzącą do eleganckiego biura z kalendarzem w jednej ręce, a w drugiej... dłonią podekscytowanej pięciolatki, która już na pierwszy rzut oka ma o wiele więcej energii niż ja po drugiej kawie. Starałam się obrócić to wszystko w żart i gdy przekroczyłyśmy próg drzwi, z uśmiechem na ustach przyznałam:
To moja asystentka, pomoże mi z notatkami.
Wiedziałam, że spotkanie może pójść nie po mojej myśli, bo pierwsze wrażenie ma kluczowe znaczenie. W głowie krążyły mi przeróżne myśli. Uznałam jednak, że raz się żyje i warto zaryzykować. To, co nastąpiło po chwili, wprawiło mnie w osłupienie. Mój przyszły pracodawca przez chwilę spoglądał to na mnie, to na moją córkę. Zanim zdążyłam się wytłumaczyć, usłyszałam:
Witaj, mała damo. Bardzo się cieszę, że jesteś tu z nami.
W tym momencie poczułam, że trafiłam w miejsce, gdzie istnieje coś takiego jak życzliwość, empatia i ludzkie podejście. Szef zaproponował nawet, że puści mojej córeczce bajki na swoim komputerze, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać.
PS. Dostałam tę pracę!
Daria